( zapraszam do zapoznania się z piosenką w mediach, bo jak dla mnie jest cudowna i świetnie pasuje do mojej książki i całego Suicide Squad ^^ )
Joker stał ze skrzyżowanymi ramionami i spoglądał na stojącego obok Pingwina. Zaledwie parę godzin temu wrócił do domu po spotkaniu z Deadshot'em, a w dodatku ramię w które został ukłuty nożem bolało. Nie miał ochoty na spotkania z nielotem w dodatku o tak późnej porze. Pingwin znał godziny funkcjonowania Joker'a i doskonale zdawał sobie sprawę, że swoim pojawieniem się rozzłości psychopatę, ale sprawa z którą przyszedł była zbyt nagląca, by załatwić ją w innym terminie. I zdecydowanie za delikatna.
- Mam nadzieję, że masz naprawdę dobry powód, by odwiedzać mnie o trzeciej nad ranem - warknął Joker prowadząc gościa do salonu, a dokładniej rzecz ujmując do szafki z trunkami. Odkąd zniknęła Harley podobna szafka stała w każdym z pokoi. - No dalej, wyduś to z siebie.
Pingwin obdarzył zielonowłosego spojrzeniem, które ten nie wiedział jak odczytać. Nie spodziewał się także jego słów.
- Batman chce cię zabić. - oznajmił Pingwin, a wyraz jego twarzy wskazywał na zdezorientowanie.
- To chyba nic nowego - prychnął rozzłoszczony Joker - Tylko po to tu przyszedłeś? Żeby przypomnieć mi o tym?
- Nie, posłuchaj mnie do końca. Batman był dziś wieczór w moim klubie. Wpadł do niego i powalił strażników, a potem zaatakował mnie i spytał ,,gdzie on jest". Spytałem o kogo mu chodzi, a on odparł, że chce dostać w swoje ręce mordercę Harley. Powiedział, że zabije cię za to co zrobiłeś, za to, że ją zabiłeś.
Batek oszalał, pomyślał Joker i zaczął się śmiać. On? Joker miał być mordercą Harley? No oczywiście, że tak twierdził! Taki z niego bohater, a zwala winę na innych. A przecież każdy wie, jaka jest prawda. Każdy wie, kto ją zniszczył. Każdy zna prawdę i wie, że mordercą Harley Quinn jest Bruce Wayne, Batman.
- Próbuje zrzucić na mnie winę? - Joker śmiał się do rozpuku. Trzęsąc się od niekontrolowanego chichotu uderzył pięścią o szafkę, co spowodowało pęknięcia szwów na jego ramieniu. Kurwa, pomyślał z jeszcze większym rozbawieniem, trzeba będzie załatać to po raz drugi. - Ten debil w rajtuzach próbuje wmówić wszystkim, że to ja zabiłem moją Harley?
Mina Pingwina cały czas pozostała niezmiennie ponura. Normalnie już dawno dołączył by do wybuchu radości Króla Gotham, ale tym razem Joker nie rozumiał powagi sytuacji. Nie zdawał sobie sprawy, co oznacza to oskarżenie, ani jakie może przynieść konsekwencje, jeśli szybko się ono nie wyjaśni.
- Joker, nic nie rozumiesz - pokręcił głową zaciskając zęby - Batman oskarżył cię o zamordowanie Harley Quinn w moim barze.
- I co w tym takiego niezwykłego?
- Harley Quinn była królową Gotham City. Była mistrzynią zbrodni i bezprawia, nawet jeśli w twoim mniemaniu była nieudacznikiem nasi ludzie brali ją za wzór i bóstwo. Wiesz jak ją traktowali. To zawsze była TA kobieta, którą wszyscy mężczyźni chcieli mieć, a wszystkie kobiety nią być. Z chwilą w której oznajmiliśmy, że została zamordowana przez Batmana... eh, sam wiesz jak oni zareagowali. Chcieli natychmiast dobrać mu się do skóry i ukatrupić go za to co zrobił królowej. To było zaledwie parę dni temu, Joker. Emocje jeszcze nie opadły. A dziś? Dziś Batman pojawił się w moim klubie i na oczach co najmniej połowy przestępczego świata Gotham oznajmił, że to nie on, a ty ją załatwiłeś.
- Nikt mu przecież nie uwierzy!
- Taki jesteś pewien? Ludzie wiedzieli jak ją traktujesz. Widzieli, że często ja bijesz i torturujesz, a także słyszeli, jak nazywasz ją nieraz ,,zbędnym elementem". Oni nie widzieli śmierci Harley, Joker. Jedyne, co im pozostaje, to wiara w słowa. A komu mają wierzyć? Bezwzględnemu psychopacie, który nie raz groził ich królowej i władczyni śmiercią, czy praworządnemu i uczciwemu obrońcy Gotham, który nie ma interesu, by kłamać, a w dodatku przychodzi do baru, by pomścić jej śmierć? Pomysł, do cholery! Podczas gdy Batman szuka winnego śmierci Harley, ty odwołujesz krawawą rzeź i znikasz gdzieś na cały dzień, zupełnie jakby nie zależało ci już na zemście! Ludzie przestają ci ufać, buntują się i wkrótce mogą wyciągnąć źle wnioski.
Joker długo nie odpowiadał na wywód Pingwina. Nie spodziewał się, że wystarczy jedna wizyta Batmana, by wzbudzić niepewność w jego szeregach. Może był czołowym przestępcą i wizytówką zła w Gotham, ale nie ma bata, żeby poradził sobie z zastępami morderców, gwałcicieli i psychopatów, nawet jeśli zachowa jakąś część swoich ludzi.
- Pingwin, wiesz jak zginęła. Byłeś tam.
- Byłem - przytaknął i uśmiechnął się gorzko - I mogę zaświadczyć, że w twoich oczach pojawił się strach, kiedy pojawiła się za oknem.
Pingwin rzeczywiście tam był i pamiętał. Napadli na bank. Pierwszy wspólny skok Joker'a i Pingwina od naprawdę długiego czasu. Obaj chcieli poprowadzić go tylko we dwójkę. To dlatego dziewczyna Joker'a miała podczas napadu stać na dachu banku w oczekiwaniu na samolot. Żaden z nich nie przewidział jednak, że Batman zamiast wejść do wnętrza banku przez frontowe drzwi pojawi się na dachu. I że wda się w bójkę z Harley. Mężczyźni byli w biurze dyrektora banku, gdy to się stało. Najpierw usłyszeli jej krzyk, a zaraz potem za szklaną szybą budynku mignęło im jej spadające ciało. Pingwin do tej pory miał przed oczami wyraz twarzy Joker'a. Przerażenie, zdezorientowanie i wściekłość zmieszały się w nim. Obaj natychmiast opuścili biuro i wybiegli przed budynek. Harley leżała na ulicy w kałuży krwi, całkowicie nieruchoma i zastygła z wyrazem zdziwienia na zdeformowanej twarzy. Żaden z nich się nie poruszył, nie musieli sprawdzać, czy żyje. Musiałaby mieć nadludzką siłę, by przeżyć upadek z takiej wysokości. Wtedy ich wzrok jednocześnie przeniósł się na dach. Był na nim. Stał i przyglądał się im, a maska zasłaniała jego oczy. Nielot żałował, że nie może zobaczyć wyrazu jego twarzy. Ciekawe, czy czuł wstyd lub skruche, za to co zrobił. Jego rozmyślania przerwał wrzask Joker'a.
- Zabiję cię! Rozstrzelam ci łeb, pieprzony skurwysynu!
Pingwin musiał go wtedy trzymać, by nie poszedł tam i nie rozprawił się z Batman'em, choć sam miał na to niewyobrażalnie wielką ochotę. Nigdy nie przepadał za blondynką i nie było mu jej jakoś strasznie szkoda, ale była to dziewczyna Joker'a i pomimo, że ten bił ją i poniżał, to dla innych była świętością i nienaruszalnym przedmiotem. Nikt nie miał prawa jej skrzywdzić.
A teraz morderca Harley w żywe oczy wypierał się swojej zbrodni. Pod tym względem przestępcy zdecydowanie go przewyższali, zawsze bowiem przyznawiali się do swoich zbrodni.
- Co mówią ludzie? - spytał Joker, który zdawał się nareszcie zrozumieć powagę sytuacji.
Pingwin wzruszył ramionami.
- Myślą, obstawiają scenariusze i dzielą się na zespoły. Planują zemstę. Harley nigdy nie należała tylko do ciebie Joker, ona należała do nas wszystkich.
Ku jego zdziwieniu zielonowłosy nie zdenerwował się na to stwierdzenie. Wyglądał na głęboko zamyślonego i opierał się ramieniem o ścianę z niepewnym wyrazem twarzy. Nie często można było zobaczyć go w tak zwyczajnym wydaniu. A przynajmniej tak myślał Pingwin.
- Ona nie była moja - przyznał Joker, a po chwili milczenia dodał - Okłamywała mnie. Potajemnie spotykała się z Batman'em i Floyd'em Lawton'em, a ja nie mam pojęcia po co. I muszę się tego dowiedzieć.
Pingwin skinął głową. Doskonale wiedział, że słowa te są prośbą o pomoc w rozgryzieniu zagadki. Przez następną godzinę Joker opowiedział mu o rachunku i spotkaniu z Deadshot'em. Po usłyszeniu tego wszystkiego zastanawiał się tylko nad jednym; kim była Harley Quinn? Bo ta o której teraz rozmawiali w żadnym wypadku nie przypominała mu znienawidzonej blondynki...♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧
Hejka, kochani.
Wiem, że trochę mało akcji w tym rozdziale, ale w tej książce potrzebne są właśnie takie rozdziały, trochę przegadane, które będą podsumowaniem tego, co już wiadomo. Będę się one pojawiały, co jakiś czas oraz na waszą prośbę, jeśli się gdzieś pogubicie :)
CZYTASZ
Kim była Harley Quinn? || temporaryangels
Hayran KurguNie od dziś wiadomo, że kobiety są sprytniejsze od mężczyzn. Wytrzymalsze, bardziej mściwe. Joker sądził, że ma ją w garści, na wyciągnięcie ręki. Mylił się i to bardzo. I teraz zobaczy jak.