Rozdział 23

69 17 2
                                    

Buddy


Sobota minęła w zatrważającym tempie. Cały dzień spędziłem u boku Matta. Na dworze było zimno, więc spacer ograniczyliśmy do pół godziny. Resztę dnia spędziliśmy w pokoju chłopaka na oglądaniu filmów i malowaniu. No... Malowaniem zajął się blondyn, a ja go w tym czasie obserwowałem. Dobrze znałem to spojrzenie. Całkowicie skupione na płótnie przed sobą. Wiedziałem, jak bardzo będzie mi brakować tych chwil spędzonych wspólnie. Mimo, że nasze rozmowy przypominały raczej monolog ze strony Matta. Nim się obejrzałem, nastała noc. Leżałem wtulony w jego klatkę piersiową , otoczony tak dobrze znanymi mi zapachami: farb, ołówków i Matta. Kiedy się kładł, nawet nie zauważył, że jeden z pędzli nadal znajdywał się za jego uchem. Wsłuchiwałem się w spokojny rytm bicia jego serca. Spał głęboko, zupełnie nieświadomy burzy emocji w mojej głowie, która nie pozwalała mi zasnąć od dobrych paru godzin. To była moja ostatnia noc w tym domu, w tym łóżku. Przy Matt'cie. Za dwadzieścia cztery godziny będę już pewnie uniżać się przed alfą. Albo będę karany na niewyobrażalnie bolesne sposoby. Albo już mnie w ogóle nie będzie... Udało mi się zasnąć dopiero po świcie.

***

Wreszcie nastała niedziela. Ostatni dzień tygodnia, a zarazem mój ostatni dzień w domu Wheeler'ów. Możliwe, że również ostatni dzień mojego życia. Dzień ten, taki zwyczajny dla reszty świata, toczył się własnym rytmem. Matt wstał później, bo nie musiał iść na wykłady, zjadł śniadanie razem z rodzicami i doktorkiem, który nigdy nie pogardzi rodzinnym posiłkiem, a potem wszyscy razem udali się do kościoła. Każdy niedzielny poranek był taki sam.

Ostatnie kilka... tygodni przysporzyły mi sporo nerwów, którymi byłem już zmęczony. Chciałem, żeby to wszystko się już skończyło. Żebym mógł osiągnąć spokój, nie narażając na niebezpieczeństwo tych dobrych ludzi, którzy obdarowali mnie miłością. Zastanawiałem się, jak życie potoczy się dalej, po dzisiejszej nocy, która miała zadecydować nad moim losem. Jak Matt poradzi obie ze stratą pupila, a zarazem przyjaciela? Czy długo pozostanę w jego pamięci? Może to egoistyczne z mojej strony, ale chciałem, żeby pamiętał o mnie. Żeby w przyszłości potrafił z uśmiechem wspominać nasze wspólne chwile. Ale ważniejszym pytaniem było: czy po moim odejściu to wszystko się skończy? Nawet jeżeli alfa zgodziłby się na zostawienie rodziny w spokoju, nie miałem żadnej gwarancji, że dotrzyma słowa.

Leżałem na jego łóżku, wzrok wlepiając w jego plecy. Po raz ostatni obserwowałem jak maluje. Z tej pozycji nie widziałem jego twarzy, ale z łatwością mogłem wyobrazić sobie malujące się na niej skupienie. Chłonąłem ten obraz jak gąbka, żeby zachować jego wspomnienie do końca. Matt nakładał ostatnie poprawki na obraz, który zaczął wczoraj, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Nie przejąłem się tym zbytnio. Często w weekend wpadała ich sąsiadka. Razem z Mary okupowały kuchnię po kilka godzin, bo, jak nie raz tłumaczyły, przyjemniej rozmawia się właśnie tam, niż w salonie.

Jednak tym razem było inaczej. Ktoś wchodził po schodach, jednak kroki, stawiane przez tą osobę, były dla mnie obce. Uniosłem łeb, oczekując, że ktoś niedługo wejdzie do pokoju. Nie było innego powodu dla obcej dla mnie osoby, żeby wchodziła na piętro, na którym znajdują się tylko sypialnie i łazienka, jeśli nie szła do Matta. Nie pomyliłem się. Po chwili klamka poruszyła się, a w otwartych drzwiach stanął nieznany mi chłopak, mniej więcej w wieku blondyna. Miał dość ciemną, opaloną skórę i krótkie brązowe, lekko kręcone włosy. Rozejrzał się po pokoju, jakby dawno go tu nie było i sprawdzał, czy coś w wystroju nie uległo zmianie. Ledwo na mnie spojrzał. Właściwie nie jestem pewien, czy mnie w ogóle zobaczył. Całą uwagę skupił na właścicielu pokoju, który nie zauważył go, póki nieznajomy nie zamknął drzwi, czemu towarzyszył dość głośny dźwięk. Matt otworzył szeroko oczy i momentalnie jego postawa ze skupionej, przerodziła się w spiętą. Jego spokojna i wyrachowana przed chwilą twarz wyrażała zdziwienie ale też niemałe niezadowolenie. Od razu było widać, że coś jest nie tak.

Pieskie ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz