16

255 52 6
                                    

- Jeśli chcesz mnie pocałować, wystarczy powiedzieć wiesz? Nie musisz się tak czaić - uśmiech ozdobił jego twarz, a moja spłonęła czerwienią.

Poderwałem się szybko z łóżka, wybiegając z pokoju. To nie tak miało wyglądać.

Stałem przy oknie w salonie, rozmyślając nad sytuacją, to już się stało moją małą rutyną.

Ciężko mi zrozumieć swoje uczucia.

Zamyślony nie usłyszałem nadejścia olbrzyma, jak takie duże ciało potrafi poruszać się tak cicho?

- Baekhyun, zabieram Cię na kolację do restauracji, leć się przebrać i ogarnąć.
- No dobra, ale informuj mnie wcześniej ok? - zrobiło mi się miło, zazwyczaj nie chodzę w takie miejsca.

Szybkie ogarnięcie, jestem gotowy, zajęło mi to stosunkowo mało czasu, wróciłem do Chana, a jego nie było, pierwszy raz ogarnąłem się szybciej od niego. Nie chciało mi się czekać w salonie, więc skierowałem się do pokoju chłopaka. Wszedłem bez pukania, co było z jednej strony błędem, a z drugiej najlepszym wyborem mojego życia.

Chanyeol wyszedł łazienki w samym ręczniku na biodrach, jego skóra delikatnie połyskiwała od wilgoci. Patrzyłem na niego jak na obrazek, mam przed sobą boga w całej okazałości, Chan wyrwał mnie z letargu w dość brutalny sposób:

- Byun, zamknij buzię, bo ci coś tam wpadnie - otrząsnąłem się, nadal na niego patrząc, nie mogłem oderwać wzroku - Baek, chcę się przebrać, będziesz patrzył czy może raczej się odwrócisz?

Opadający ręcznik, mój szybki obrót, ledwie zdążyłem, chociaż widzenie nagiego chłopaka nie byłby niczym złym.

- Już możesz - odwróciłem się ponownie.

Chanyeol zapinał właśnie spodnie, a ja wodziłem wzrokiem po jego ciele. Obserwowałem grę mięśni, gdy sięgał po koszulę do szafy, cóż on takiego we mnie widzi? Ku mojemu niezadowoleniu zapinał guziki, a ja się jeszcze nie napatrzyłem. Nienawidzę życia...

*

Jakiś czas później znajdowaliśmy się pod elegancką i zapewne drogą restauracją *nazwa*. Kelner zaprowadził nas do zamówionego wcześniej stolika, czyżby to Chanyeol załatwiał, gdy go nie było?

Z resztą nieważne, oglądałem wystrój restauracji, atmosfera wypełniająca salę miała w sobie coś z intymności. Ciemna kolorystyka, głównie odcienie czerwieni i bordo wypełniały salę.

Po chwili dostaliśmy nasze karty, przy żadnej z potraw nie było ceny, czyżby były tu aż tak drogo? Nie wiedziałem na mi mam się zdecydować, nie jadałem w takich miejscach.

- Bekkie, co byś chciał? - Ciebie, teraz zaraz natychmiast.

- Zdam się na twoje doświadczenie.

Czułem się dziwnie przebywając tutaj, z nim. Jeżeli chciał porozmawiać, zawsze mogliśmy to zrobić na kanapie, nie potrzebuję takich udogodnień.

- Chcieliby panowie złożyć zamówienie? - sztuczny uśmiech, już go nie lubię.

- Tak - odezwał się Chanyeol - poproszę 2 razy danie dnia i czerwone wino, to, co zawsze.

- Zamówienie zostanie zrealizowane za pół godziny - ukłonił się sie i odszedł.

Między nami zapadła cisza, ale nie taka niezręczna, to była miła dla ucha cisza, kiedy każdy z nas rozważał, co chce powiedzieć. Przynajmniej Chanyeol tak wyglądał, ja myślałem nad tym, w co się pakuje.
Yeol chyba zdecydował się, od czego ma zacząć, bo po chwili się odezwał:

- Wiesz Bekkie musimy porozmawiać, mam Ci do powiedzenia parę ważnych rzeczy, ale najpierw zjemy, co Ty na to? - kiwnąłem niepewnie głową, co może mieć mi ważnego do powiedzenia? Oprócz tego, że się mną bawi?

* * *

I love your voice  (ChanBaek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz