28

197 49 9
                                    

Obudziłem się z powodu gorąca, i czegoś włochatego, co uciskało moją klatkę piersiową. Uniosłem ostrożnie głowę na tyle na ile pozwał mi ciężar, a była nim czupryna Chanyeola, który postanowił zrobić sobie ze mnie poduszkę.

Wplotłem dłoń w jego włosy, ciągnąc dość mocno za końce, ucisk zelżał, a ja automatycznie przesunąłem się w bok, oddychając głęboko. Nie zdążyłem jednak wstać, ponieważ przyciągnął mnie do siebie, otulając ramionami, byłem unieruchomiony.

Wpatrywałem się w sufit, jakby na nim była wypisana odpowiedź na zaistniała sytuację, udało mi się na szczęście dosięgnąć telefon, leżący na szafce. Sprawdziłem godzinę, zostało mi jakieś 45 minut do zajęć, cholera. Myśl Baek, jak tu szybko obudzić olbrzyma?

- Chanyeol skarbie, chcę się zabawić, teraz - położyłem nacisk na ostatnie słowo, mówiłem głośno, czując wypieki na policzkach, nie zadziałało - Yeollie skarbie, bo zadzwonię do Jongina - zagroziłem.

- Nie masz do niego numeru Byun, śpij jeszcze - mruknął, to się nie dzieje naprawdę.

- Tatusiu... bo ja mam problem, pomożesz mi? - mówiąc to przesuwałem dłonią po ciele chłopaka, ten jednak nie reagował, wkurzyłem się.

- Park Chanyeol, wstawaj do cholery, bo jak się spóźnię na zajęcia będziesz miał przerąbane - zastrzegłem. Chłopak leniwie otworzył oczy, przeciągając się.

Skorzystałem z okazji, wyskoczyłem z łóżka, kierując się do łazienki, umyłem szybko twarz, wyszorowałem zęby i zacząłem się ubierać, zostało 20 minut.

Założyłem czarny zestaw składający się z koszuli i dopasowanych spodni, podkreślających mój tyłek, Chanyeol przyglądał mi się z zainteresowaniem, gdy wiązałem wściekle czerwone trampki, pasujące do mojego humoru.

- Masz dosłownie pięć minut i widzę cię w salonie - zabrałem torbę, ruszając do wspomnianego pomieszczenia, usiadłem sofie, rozmyślając.

Miałem bardzo ambitny plan ignorowania Parka przez cały dzień, zdenerwowany czekałem aż łaskawie przyjdzie i zawiezie mnie na te zajęcia. Pojawił się chwilę po wyznaczonym czasie, zabrał coś z kuchni, po czym ruszył do drzwi:

- Bekkie spóźnisz się na zajęcia, weź się pośpiesz - warknąłem tylko w odpowiedzi, kierując się za chłopakiem. Wsiedliśmy do auta a na zajęcia i tak dotarłem po 10 minut po czasie, mimo iż Park jechał jak wariat.

Ruszyłem w kierunku sali, za mną kierował Chanyeol, wszedłem do środka, przepraszając cicho wykładowcę, po czym ruszyłem na swoje miejsce. Chan mówił coś do Pana Lee, a ten kiwał głową ze zrozumieniem, co on takiego wymyślił?

Olbrzym opuścił salę, a psor kontynuował, wyciągnąłem potrzebną książkę z torby, a przy okazji znalazłem leki na uspokojenie. Same się tam nie znalazły, Yeol je musiał podrzucić. Wziąłem tabletkę, skupiając się na trwającym wykładzie, po chwili dostałem SMS.

Od: Channie
Usprawiedliwiłem twoje spóźnienie wizytą i lekarza.

No spoko, tylko po co miesza mi się do życia? Nieważne, mam teraz inne sprawy na głowie.

* * *
Nareszcie przerwa na obiad, głodny kupiłem na stołówce kanapkę, jabłko i wodę. Usiadłem przy stoliku na zewnątrz, ciesząc się ładną pogodą. Obserwowałem ludzi i ich zachowania, ktoś się uczył, ktoś się kłócił wszystko w porządku.

Trochę odpływałem rozmyślając o Chanie, a raczej o tym, jak się zemścić za jego poranne zachowanie, gdyby to był dzień wolny, z chęcią spędziłbym go z nim w łóżku.

Nawet nie zauważyłem, że zajęcia się skończyły, w końcu wybiła odpowiednia godzina, wyszedłem na zewnątrz, tam czekał na mnie mój chłopa - to tak pięknie brzmi. Nawet nie wiecie jak się zdziwiłem, widząc go z niespodzianką.

* * * 

I love your voice  (ChanBaek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz