29

217 48 13
                                    

W końcu wybiła odpowiednia godzina, wyszedłem na zewnątrz, tam czekał na mnie Park. Nawet nie wiecie jak się zdziwiłem, widząc go z niespodzianką.

Nie mogę w to uwierzyć, pieprzony najukochańszy mój Park Chanyeol stał w idealnie dopasowanym czarnym stroju, czyli pięknie skrojonej koszuli i dopasowanych spodniach, oparty o swoje auto.

Pamiętacie jak mówiłem, że mam ambitny plan ignorowania chłopaka? Właśnie prysł, jak bańka mydlana, Yeollie trzymał w dłoniach ogromny bukiet różnokolorowych róż. Podszedłem do niego powoli, wszystkie dziewczyny obecne na parkingu przyglądały nam się z zazdrością wypisaną na twarzy.

Stanąłem przed nim, patrząc mu prosto w oczy, gdy wyciągnął do mnie rękę z kwiatami, odepchnąłem ją, rzucając mu się na szyję. Pocałowałem go mocno, nadal tuląc się do niego.

- Wiesz, że cię kocham Panie Park? - byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. 

- Wiem Bekkie, ja Ciebie też... i przepraszam za rano - z jego przeprosiny przyjąłem kiwnięciem głową, wsuwając nos między kwiaty, ładnie pachniały.

Przypomniało mi się gdzie się znajdujemy, a moja twarz pokryła się czerwienią porównywalną kolorem niektórym płatkom. Wsiedliśmy do auta, ruszając w kierunku mieszkania.

* * *

Zanim weszliśmy do środka Chanyeol zakrył mi oczy, a ja trzymałem ten śliczny bukiet, idąc praktycznie na ślepo. Dłonie Chana na moich ramionach kierowały moimi ruchami.

Gdy odsłonił mi oczy zaniemówiłem, moja buzia automatycznie się otworzyła, a źrenice rozszerzyły. Przed sobą miałem klimatycznie przygaszone światła, butelkę wina i dwa kieliszki.

Yeollie zamknął mi usta dłonią uśmiechając się, następnie nachylił się do mojego ucha szepcząc: 

- Mam nadzieję, ze ci się podoba Bekkie - od brzmienia jego głosu przeszedł mnie dreszcz, jaki on ma seksowny głos. 

- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się podoba Chnnie - powiedziałem. 

- Udowodnij skarbie - oh naprawdę? Odwróciłem się do niego, całując jego policzek, Chan nie był tym usatysfakcjonowany, ale na nam teraz na głowie, a raczej w rękach, bukiet, który potrzebuje wody.

Po załatwieniu tej sprawy wróciłem do salonu, gdzie Chanyeol siedział na kanapie, nalewając nam wina. Wziąłem łyk płynu, zbliżając się do jego ust, które po chwili połączyłem w słodkim pocałunku. Nasze języki przeplatały się, synchronizując swoje ruchy.

Ulokowałem się na kolanach chłopaka, ciągnąc za poły jego koszuli, mruknął mi w usta, wyrażając aprobatę dla moich działań, trwając w pocałunku rozpiąłem pierwszy guzik przy jego kołnierzyku, jednocześnie ocierając się o jego krocze. Moje usta opuścił jęk zadowolenia, a Chana błogie westchnięcie, zabrałem się za kolejne guziki, po chwili się odsuwając.

Chanyeol przyglądał mi się, po czym szepnął: 

- Jesteś niegrzeczny Bekkie, zdajesz sobie z tego sprawę? - ten niski wibrujący głos sprawiał, że po moim ciele przeszedł dreszcze.

Zastanawiałem się nad odpowiedzią, a zanim to zrobiłem poczułem usta Yeola na mojej szyi. Zadrżałem, czując język, sunący po mojej wrażliwej skórze, robiło mi się gorąco, chcąc się ochłodzić, a przy okazji dać chłopakowi więcej dostępu, zacząłem rozpinać swoją koszulę.

Park Chanyeol jednak wolał pokrzyżować moje plany, łapiąc za moje dłonie, odsunął je od materiału, irytując mnie swoim zachowaniem:

- Oj Bekkie, zrobię to za Ciebie, a Ty nie waż się nawet dotknąć - spojrzałem w jego oczy, były prawie czarne z rosnącego podniecenia.

Mimowolnie westchnąłem, układając dłonie na jego ramionach, wierciłem się lekko, drażniąc się z nim przez materiał spodni. Chłopak podał mi kieliszek z winem, przyglądając się ze spokojem. Przestałem się ruszać, upijając łyk trunku, słodki smak pieścił moje podniebienie, spływając do przełyku.

* * *


I love your voice  (ChanBaek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz