30

388 27 6
                                    

Miesiąc później

Moja przyjaźń z chłopakami dalej się trzyma. Dzisiaj ma do mnie przyjść Molly, moja przjaciółka. Ubrana w krótkie, jeansowe spodenki i bluzkę na długi rękaw.

Ruszyłam do sklepu, po słodyczę. Kiedy miałam wchodzić do supermarketu zobaczyłam znane mi auto. Ruszyłam w jego stronę, ale zatrzymałam się widząc straszny widok. Mianowicie Luke i jakaś zdzita się całowali. (a/n kto nie lubi Abażura daje to"👆" powiedzmy że to fuck you 😝)

 (a/n kto nie lubi Abażura daje to"👆" powiedzmy że to fuck you 😝)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pobiegłam do domu wybierając numer Molly.

Rozmowa;
-Możesz przyjechać wcześniej? Teraaz?
-Tak, jasne. Ale co się stało? Płaczesz?
-Przyjedź błagam.

Rzuciłam się na łóżko wybuchając płaczem. Po 10 minutach usłyszałam otwierane drzwi, a potem w moich drzwiach do pokoju zobaczyłam Molly

-Matko Van co się stało?!-wskakuje na łóżko przytulając mnie
-Luuke oon całował się...się z jakąś dzieewczyną
-Coo?! Kochanie, powiedz mi szczerze. Kochasz go?
Przez głowę przeleciały mi wszytkie nasze wspomnienia. Na każdym jest kochany i troskliwy.
-Chyba tak. Tak, kocham go- powiedziałam pewnie
-To powiedz mu co czujesz!
-Nie mogę
-Bo?
-Boję się- szepnęłam
-On też cie kocha- podniosłam na nią wzrok
-Skąd wiesz?
-Bo stoi za tobą i się uśmiecha-natychmiast się odwróciłam
Stał tam. Stał z wielkim misiem i bukietem kwiatów.
-To ja was zostawię samych- mówi cicho Molly.

Luke;

Kiedy czekałem na Mike'a przed sklepem, podeszła do mnie moja była dziewczyna, Arzaylea.
-Czego chcesz?- pytam oschle
-Cóż pomyślałam sobie wszystko i może byśmy wrócili do siebie- nawinęła swoje sztuczne włosy na palec.
-Yy nie? Pojebało cię chyba- prychnęłam
-A co masz dziewczynę? I co ty taki pyskaty się zrobiłeś-oparła swoje ręce o mój tors.
-Tak mam dziewczynę-prawie- i co ci to w ogóle obchodzi?!
- Oj wiem, że tegi chcesz- pocałała mnie.
Szybko ją odepchnąłem.
-Pojebało cie?! Spiepszaj mi stąd!- ona poszła, kiedy Mike przyszedł.
-Widziałeś?-wsiedliśmy do auta
-Tak i nie tylko ja- mówi nerwowo
-No i cały parking
-Iii Van też- mówi cicho. Gwałtownie zatrzymałem samochód. Dobrze że jesteśmy na drodze gdzie nie jeździ tyle aut.
-Debilu chcesz nas zabić?!- wrzeszczy Mike
-Van to widziała?! To teraz na pewno mnie nie pokocha- drugie zdanie mówię cicho, aby mnie nie usłyszał
-Czekaj! Ty kochasz Van!
-Brawi geniuszu- mówię sarkazmem
-Nasz Lukey się zakochał-uśpiewał
-I tak teraz nic z tego nie wyjdzie...
-Ejjeje! Luan musi żyć, ok! Teraz jedziesz do sklepu po dupnego misia oraz kwiaty i sru pod dom. Masz jej powiedzieć co do niej czujesz- mówi jak matka na swoje dziecko kiedy coś przeskrobało.
-Dobrze MAMO
-Pffy.
~ Po jakimś czasie~
Z wielkim misiem i kwiatami podszedłem pod jej dom. Drzwi były otwartę, wię wszedłem. Kierowałem się za głośnymi szlochami.
Może jej na mnie zależy?
Stanąłem w drzwiach jej pokoji. Była odwrócona do mnke plecami. Jej koleżanka mnie zobaczyła, więc nakazałem jej być cicho.
-To powiedz mu co czujesz!
-Nie mogę.
-Bo
-Boje się
-On też cie kocha- polać jej!
-Skąd wiesz?
-Bo stoi za tobą i się uśmiecha- tak to prawda
Moja mała Van odrwaca swoją piękną twarzyczkę w moim kierunku. Jej pieknę oczka są załzawione, a tusz spływa się po jej policzkach.
Koleżanka Van wyszła, zostawiając nas samych.
-Van ja przepraszam- ruszam w jej kierunku, ale mnie zatrzymuje. Kwiaty i muśka położyłem na komodzie.
-Kim ona jest dla ciebie?- podchodzi do mnie
-Jest moją byłą dziewczyną- łapię jej drobną dłoń
-Od kiedy całuję się swoje ex?
-To ona mnie pocałowała. Odepchnąłem ją. Mike potwierdzi.
-Poczekaj- wzięła telefon i zadzwoniła pewnie do Mike.
-Hej tęczo...to prawda?....No z Lukiem....Oh...Dobra dzięki. Pa- rozłączyła się i przytuliła się do mnie- przepraszam, że ci niewieżyłam
-Nie masz za co przepraszać, rozumiesz?- odsunąłem ją trochę aby spojreć w jej oczy- To prawda?
Na początku nie wiedziała o co chodzo, ale po chwili zajarzyła i jej buźka od razu przybrała czerwonego koloru. Schyliła głowę abym ich nie wiedział.
-Tak-szepnęła
-To dobrze- swoimi dłońmi podniosłem jej głowę- Bo cię kocham- uśmiechnąłem się, a razem ze mną Van.
-Kocham cię Lukey-wtuliła się w mój tors
-Powtórz proszę- odsunęła się, a w jej oczach zobaczyłem iskierki radości.
-Kocham cie- nic nie odpowiedziałem tylko ją pocałowałem.
Oderwaliśmy się od siebie. Wziąłem bukiet róż z komody i klęknąłem.
-Vanesso Cook zostaniesz moją dziewczyną?
-Oczywiście!- rzuciła mi się na szyję.
Odebrała róże i włożyła je do wazonu.
-Jedziemy do chłopaków?- pytam
- Okej. Tylko ogarnę twarz- położyłem się na łóżku podczas, gdy moja dzkewczyna się poprawiała.
Chwyciłem za jej telefon i po odblokowaniu wyskoczyłi m zdjęcie przy naszym pierwszym spotkaniu.

Wysłałem sobie to zdjęcie i kiedy odkładałem jej telefon, wyszła z łazienki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wysłałem sobie to zdjęcie i kiedy odkładałem jej telefon, wyszła z łazienki.
-Co robiłeś z moim telefonem- uniosła brwi w górę
-Fajna tapeta-zaczerwieniła się- dobrze ci w czerwonym
-Pff. Dobra chodź już.

Pod domem


Wchodząc do środka wiedziałem że coś jest nie tak.
-Coś jest nie tak-mówię rozglądają się
-Przecież jest cicho... Aa dobra.
Weszliśmy do salonj. Jue wiem czemu jest cichi. Debile zasneli przy piwnie.
-Garnki?- mówi szeptem
-Garnki.
Idziemy do kuchni, z której wyciągamy wszelkie garnki i dwie drewniane łyżki. Weszliśmy znowu do salonu, stając przed chłopakami. Zaczęliśmy walić i drzeć ryje, na co od razu się obudzili.
-Pojebało was?!
-To jej pomysł- pokazałem na nią placem
-Ejj!
-No przepraszam kochanie- dałej jej buziaka
-Czy wy..-odezwał się Colum
-Luan żyyyyje!!!!!!! Luudzie- tutaj Mike wybiegł na dwór w samych bokserkach i słyszeliśmy tylko- Luan żyje! W końcu!! Taaak!!- po chwili do salonu wbiegł wystraszony Mike.

-Co się stało?- zapytała Van powstrzymując śmiech, chociaż ja, Colum i Ash leżeliśmy na ziemi płacząc ze śmiechu.
-Jakaś babcia zaczęła mnie bić torebką i krzyczeć, uwagę cytuje " Ludzie pedofil! Chrońcie se dzieci! Dla mnie nie ma już ratunku!"- tu już wszyscy dusili się śmiechem- no proszę was, kto by się za nią wziął- usiadł na kanapie i otworzył se piwo.
Dołączyliśmy do niego i włączyliśmy film..

KIK MESSENGEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz