Rozdział 4 - Miłość?

740 83 49
                                    

Do szkoły trzeba niestety chodzić. A później z niej wrócić. To właśnie robił Lukas. Dziś nie przyszedł po niego Matthias, więc był zmuszony wracać sam. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz?

Nie miał zbyt blisko do domu że szkoły, a najkrótsza droga wiodła przez niezbyt bezpieczną uliczkę. Kręcili się tu podejrzani mężczyźni, dilerzy i przestępcy. Udało mu się namówić Emila, by nie zbliżał się do tej ulicy, jednak samemu nie chciało mu się chodzić okrężną drogą i używał skrótu. Wiedział, że w końcu źle się to dla niego skończy.

I o tym właśnie się przekonał, gdy tylko poczuł, jak ktoś łapie go za rękę i wciąga do ślepej uliczki. Wiedział jedno: już po nim. Jego plecak wylądował gdzieś w kącie, a sam został przywarty do ściany.

- Zabawimy się, maleńka? - zakapturzony typ pogładził go po policzku.

- Nie jestem babą! - Lukas próbował bronić siebie i swój honor, chodź czy jest facetem czy babą, ten typek i tak go zgwałci i tak.

- Wyglądasz jak laska. Do tego nosisz spinki. - Może i fioletowooki wyglądał trochę jak kobieta, ale na swoją spinkę w kształcie krzyża nie miał argumentów. Noszenie spisek nie należy do zbyt męskich rzeczy.

- Puszczaj! - chłopak próbował się bronić, jednak zanim zrobił cokolwiek, jego oprawca uniemożliwił mu jakikolwiek ruch.

- Uspokój się, skarbie. Kolega zaraz przyniesie ci tabletki na szczęście. - teraz to dopiero był w czarnej dupie. Najpierw dadzą mu jakieś narkotyki, później wykorzystają, a na koniec albo porwą i będę trzymać w piwnicy, gdzie będą go regularnie gwałcić, albo zamordują. Jednak żadna z tych opcji nie specjalnie mu się podobała.

- Pomocy! - nie miał szans na ratunek, ale musiał próbować. Jednak zanim się obejrzał, ujrzał drugiego typa, który wepchnął mu coś do buzi. Szybko to wypluł, jednak siłą wepchneli mu drugą.

- Spokojnie, kotku. Zaraz poczujesz się jak raju. - blondyn stracił siły, a mężczyźni zaczęli pozbywać się jego kurtki, a później koszuli.

- Zostawcie go! - Lukas prawie popłakał się ze szczęścia, gdy ujrzał Matthiasa. Miał taką nadzieję, że go uratuje. Faceci puścili go o zajęli się nowym przybyszem. Fioletowooki upadł na ziemię, przez brak jakichkolwiek sił, jednak udało mu się zobaczyć walkę.

Mimo że Matthias jest duży i silny, jego przeciwnicy mogli go z łatwością zabić. Próbował się bronić, jednak było to trudne, zwłaszcza że walka była nie równa. Dostał parę razy w twarz i brzuch. Kiedy tylko udało mu się na chwilę ogłuszyć, chwycił Lukasa i jego plecak, po czym zaczął uciekać w stronę domu przyjaciela.

Resztą sił fioletowooki złapał się swojego towarzysza. Tak się cieszył, że go uratował. Ci przestępcy już prawie go obracali i najpewniej zabili by go, gdy nie Matt.

- Dziękuję. - wyszeptał w jego koszulę.

- Lepiej mi powiedź, jak się czujesz.

- Źle. Nie mam sił i widzę dziwne rzeczy.

- Tylko nie trać poczytalności. Już prawie jesteśmy w twoim domu. - trochę zwolnił, bo oprawcy przestali ich już dawno gonić, jednak chciał zanieść swojego ukochanego do jego domu jak najszybciej. Tam mógł mu jakoś pomóc.

Gdy tylko znalazł się pod furtką małego rodzinnego domku, zadzwonił domofonem. Emil powinien być już w domu, więc miał nadzieję, że go opuści.

- Kto tam? - z urządzenia wydobył się znany mu już głos.

- Emil, tu Matthias. Otwórz mi, błagam. Z twoim bratem jest źle. Zaraz cie wszytko wytłumaczę. - Nie musiał długo czekać, gdy furtka otworzyła się, a w drzwiach już czekał białowłosy.

- Co się z nim stało? - różowooki spojrzał na brata.

- Zaraz wszytko ci powiem, ale najpierw pomóż mi zanieść go do jego pokoju. - zarazem zanieśli go do jego pokoju. Tam zdjeli jego buty i kurtkę, po czym położyli go, by mógł się zdrzemnąć. Matthias opowiedział wszytko Emilowi, gdy ten opatrywał jego rany.

- Czyli uratowałeś mojego brata przed tymi ludźmi?

- Dokładnie. Pójdę coś ugotować. Gdy się obudzi będzie miał ciepły posiłek. - niebieskooki wstał i ruszył do kuchni. Tam przyrządził obiad. Po niedługim czasie Lukas obudził się i czuł się już lepiej. Dostał jeść i chwilę rozmawiał z swoim wybawcą.

- Dziękuję, że mnie uratowałeś.

- Nie dziękuj. Musiałem coś zrobić. - chłopak uśmiechną się dumnie.

- Jesteś moim bohaterem, ale mogę cię o coś spytać?

- Oczywiście.

- Czemu mnie uratowałeś?

- Ależ odpowiedź jest prosta.

- Bo jesteśmy przyjaciółmi?

- Nie. Bo cię kocham.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Niespodziewany rozdział w środku nocy! Bo kto mi zabroni? ^^

To drugi rozdział dziś, więc mam nadzieję, że się cieszycie.

Taki troszku Polsat, bo kończę w takim momencie, ale dacie radę.

Nowy rozdział powinien być w przyszłym tygodniu.

¡Hasta luego!

,,Wesołych świąt. Żegnaj." ~DenNor ||✏ W trakcie poprawki||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz