Rozdział 9 - Nowy początek

768 82 17
                                    

Lukas powoli otworzył oczy. Rozejrzał się po pokoju. Nigdzie nie było Matthiasa. Zerwał się z łóżka.

- Już nie śpisz? - do pokoju weszła jego zguba z tacą.

- Nie strasz mnie. - usiadł na łóżku.

- Tylko poszedłem zrobić śniadanie. - usiadł przy nim i zaczął go karmić.

- Matt? - między połykaniem kolejnych porcji śniadania spojrzał w jego oczy.

- Coś się stało? - odstawił talerz na stolik.

- Bo ja... czuję coś do ciebie. - odwrócił wzrok. Trochę wstydził się teraz spojrzeć mu w oczy. Tyle musiał wycierpieć, by to usłyszeć. Jednak co teraz zrobi? Przytuli go? Powie, że też go kocha? Tej reakcji jednak się nie spodziewał. Jego przyjaciel zaczął się śmiać.

- Nie wiesz, co mówisz. - wstał z łóżka.

- Wiem. Kocham cię. Mówię poważnie. - również podniósł się z łoża.

- Nic nie rozumiesz. Będzie lepiej, kiedy odejdę. - powoli podszedł do drzwi.

- Niby dlaczego?

- Tylko zmarnuje twój czas. Nigdy nic nie osiągnę, bo jest już za późno. Ale ty masz szansę. Nie zmarnuj jej. Zrób to dla mnie.

- Nie odchodź. Nie dam sobie rady, jeśli odejdziesz.

- Dasz. Jesteś silny i wierzę, że beze mnie będzie ci o wiele lepiej. Jednak zanim odejdę. - odwrócił się w kogo stronę. Podszedł bliżej i zbliżył swoją twarz do jego, by złożyć pocałunek na jego ustach. - Dostałem już to co chciałem. Więcej mi nie trzeba. - oddalił się. - Choć gdybym mógł zobaczyć jeszcze twój uśmiech. - spojrzał na niego, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Westchnął i podniósł prostu odszedł.

Lukas usłyszał, jak ktoś zamyka drzwi jego domu. Czyli to koniec? Czemu on go po prostu zostawił? Dla jego dobra? Jeśli Matt naprawdę go kocha, to oczywiste, że chce jego dobra. Ale wystawianie się na pewną śmierć nikomu nie pomoże nikomu, a zwłaszcza Lukasowi. Świadomość, że jego ukochany może umrzeć tylko dlatego, że go kocha nie pomoże mu mimo wszystko. Ale Matthias już odszedł. To koniec.

























Nie...














To nie może być koniec.

Lukas wybiegł z domu. Jego przyjaciel nie zdarzył odejść zbyt daleko. Podbiegł do niego jak najszybciej.

- Nie możesz odejść! - tymi słowami zatrzymał go. - Kocham cię!

- Lu, też cię kocham, ale jeśli będziesz ze mną, tylko zmarnuje twój czas. Tak będzie lepiej.

- Nie będzie! Wolę zgnić. Z tobą na śmietniku, ale z tobą, niż żyć bez ciebie! - przytulił się do niego.

- Lu... - pogłaskał go delikatnie. Twarz Bondevika była cała mokra. - Uspokój się. - drugi oddalił się od niego. - Zamknij oczy i policz do dziesięciu.

- Nie. - otarł łzy i spojrzał na niego stanowczo. Matt był trochę zdziwiony. - Wiem, że odejdziesz, jeśli zamknę oczy. Nie chcę, byś odszedł. - niebieskooki uśmiechną się.

- Nie odejdę. - złapał go za rękę. - Obiecuję. Zamknij oczy. - niższy blondyn westchnął i zamknął oczy, po czym zaczął powoli liczyć do dziesięciu. W pewnym momencie zamilkł. Jego usta były złączone z ustami Matthiasa. Oddał pocałunek i spojrzał na przyjaciela. Ten uśmiechną się. Lu wtulił się w niego, a z jego oczów znów zaczęły lecieć łzy.

Køhler podniósł go i zaniósł do domu w milczeniu. Już chciał iść do jego pokoju, gdy usłyszał nieznajomy głos jakieś kobiety.

- Lukas, który to? - odwrócił wzrok. Jego przyjaciel zszedł z niego.

- Mamo... - spojrzał na niego. Był zawstydzony. Zauważył, że w pokoju jest jeszcze mężczyzna. - To mój chłopak. - zaskoczyła go wypowiedź niższego. Zresztą nie tylko jego, bo rodziców chłopak też. - To długa historia. Wszytko wyjaśnię.

Wszyscy usiedli w salonie. Lukas opowiedział całą historię z Matthiasem i jego dzieciństwo. Matka chłopaka miała łzy w oczach, jak usłyszała tą historię. Gdy skończył opowiadać, jego ojciec wstał.

- Synu, posłuchaj. Zależy nam na twoim szczęściu. Jeśli rąk bardzo chcesz być z chłopakiem, zaakceptujemy to.

- Naprawdę?

- Jasne - odezwała się kobieta. - Prawda, Emil? - spojrzała na swojego młodszego syna, który siedział gdzieś w kącie pokoju.

- Ja tam wolę dziewczyny. - dalej patrzył w okno średnio zainteresowany sprawą swojego brata.

- Matthias może zamieszkać z nami.

- Serio?! - niebieskooki podskoczył. - Dziękuję państwu!

- Ale skrzywdź naszego syna, a pożałujesz.

- Nie skrzywdzę, go. Obiecuje! - przytulił mocno swojego chłopaka. Ten zabrał go do pokoju. Cały dzień spędzili ze sobą.

***

- Późno już, skarbie. - Matthias spojrzał na swojego przyjaciela.

- Racja. - wstała z łóżka. - Powinieneś się wykąpać. Odkąd cię znam, śmierdzisz. - ruszył do swojej łazienki, by przygotować kąpiel. Niebieskooki powąchał się. Rzeczywiście śmierdział. W końcu nie mył się od... bardzo dawna. - Chodź tu. - z łazienki zawołał go znajomy głos. Ruszył powoli w tamtą stronę. - Weź kąpiel. Tu masz ręcznik i zaraz dam ci coś do przebrania.

- Nie mogę dalej być w tym?

- To było pytanie retoryczne? Lepiej umyj się porządnie. - wyszedł z łazienki.

Matthias wziął porządną kąpiel, jak chciał jego ukochany. Skończyło się na tym, że siedział tam godzinę. Jednak w końcu podniósł się z wanny i wrócił do pokoju Lu. Chłopak spojrzał na jego. Jedyne co miał na sobie niebieskooki, to był ręcznik ma biodrach.

- I jak? - podszedł do niego.

- Nie mogę znaleźć nic, w co byś się zmieścił. Trzeba ci kupić jakieś ubrania. - obejrzał jego ciało dokładnie. Wyglądał na silnego. Jednak miał dużo ran. - Matt? Czemu masz tak dużo siniaków?

- To długa historia. - westchną. - Ojciec...

- Rozumiem. - odwróciła wzrok. Ten temat z pewnością nie jest dla niego łatwa.

- Trudno, będę spać w swoich ubraniach.

- Jak chcesz. - położył się na łóżku. Chwilę później poczuł, jak ktoś obejmuje go od tyłu i tuli go do siebie. Lekko uśmiechnął się.

- Lu? Jesteśmy razem, prawda?

- Tak. Czemu pytasz?

- Tak po prostu. Dobranoc. - pocałował go w kark i wtulił się w jego plecy. To był dla nich mowy początek.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Chciałam już jak najszybciej skończyćksiążkę, więc wyszło, jak wyszło.

Jest happy end! YAY!

Już biorę się za pisanie epilogu.

¡Hasta luego!

,,Wesołych świąt. Żegnaj." ~DenNor ||✏ W trakcie poprawki||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz