chapter first

10.1K 678 156
                                    

lea

Obudziłam się przez promienie słońca wkradające się leniwie na moją twarz. Chcąc nie chcąc je otworzyłam i rozglądając się po pomieszczeniu zorientowałam się, że napewno nie znajdowałam się w swoim więzieniu, jednak nadal nie pokoił mnie fakt, że pokój nadal nie przypominał mojego domu.

Próbowałam wstać, jednak czyjaś ręka skutecznie mi to utrudniała. Utkwiłam wzrokiem w jej właścicielu i nie powtrzymałam cichego pisku widząc go. Mocne rysy twarzy i bardzo dobrze zbudowana klatka piersiowa sprawiała wrażenie bardzo groźnego, rzęsy miał długie i ciemne, czyli takiego samego koloru jak jego bujna czupryna. Kruczo czarne włosy opadały w nieładzie na czoło i mogę śmiało stwierdzić, że jest jednym z ładniejszych chłopaków, których do tej pory widziałam. Usta miał pełne, a jego policzki zdobiły ledwo zauważalne piegi. Wróćmy jednak do tego, że wyglądał jak seryjny morderca.

Podniosłam spojrzenie jeszcze raz na jego oczy i z przerażeniem zauważyłam, że on także mi się przygląda, a widząc moje czyny lekko się uśmiechnął.

Rozumiejąc co właśnie zrobiłam w jednej chwili wyskoczyłam z łóżka, na co spojrzał na mnie jak na wariatkę.

ㅡ Pomocy! ㅡ Krzyknęłam waląc pięściami o drzwi, które niestety były zamknięte.

ㅡ Skarbie, nie krzycz, nie zrobię ci krzywdy ㅡ Zakrył od tyłu moje usta i przyciągnął bliżej siebie. ㅡ Jak ma na imię moje kochanie? ㅡ Zadał pytanie trochę mnie dezorientując.

ㅡ Nie wiem, skąd miałabym wiedzieć kim ona jest? ㅡ Udało mi się wybełkotać w jego dłoń.

Zabrał ją i z niewielkim uśmiechem pogłaskał mnie po policzku. Zamknęłam oczy czując przyjemne iskierki, przeskakujące między naszą skórą.

ㅡ Przecież ty jesteś moim kochaniem ㅡ wyszeptał jeszcze bardziej pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.

ㅡ Chyba mnie z kimś pomyliłeś ㅡ Zaśmiałam się zerwowo powoli się cofając, jednak wkrótce natrafiłam na ściane, a chłopak zaraz był już przy mnie.

ㅡ Z nikim cię nie pomyliłem ㅡ stwierdził patrząc mi prosto w oczy. ㅡ A więc jak masz na imię?

ㅡ Lea ㅡ Mruknęłam niechętnie, dosyć niedelikatnie go od siebie odpychając.

ㅡ To w takim razie ja jestem Asher ㅡ Puścił mi oczko, na co zachłysnęłam się powietrzem.

ㅡ Wypuścisz mnie już? ㅡ Praktycznie znałam odpowiedź, bo po co miałby mnie porywać, by za chwilę mnie wypuszczać?

ㅡ No chyba nie ㅡ Warknął zaciskając ręce w pięści, jednak bardziej mnie to rozbawiło niż wystraszyło. ㅡ Co cię tak bawi? ㅡ Zapytał patrząc na mnie najwidoczniej lekko zbity z tropu.

ㅡ Przewidziałam twoją odpowiedź ㅡ Uśmiechnęłam się ironicznie, chyba jeszcze bardziej go denerwując, bo od uścisku, aż mu knykcie pobladły.

ㅡ To w takim razie wiedz, że prawdopodobnie nigdy stąd nie wyjdziesz.

ㅡ Żadna nowość, więzili mnie osiem lat ㅡ prychnęłam. ㅡ Zniszczyłeś mi śmierć.

ㅡ Kto? ㅡ ryknął, na co niemiłosiernie zabolała mnie głowa.

ㅡ Co cię to może obchodzić? ㅡ odpyskowałam.

ㅡ To też ich sprawka? ㅡ Podszedł do mnie wskazując na wypalony znak na ramieniu.

ㅡ Tak ㅡ Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. ㅡ Jednak nadal nie rozumiem do czego potrzebna ci ta informacja.

Najwidoczniej po raz kolejny zignorował moje pytanie, cały czaś wyzywając moich dawnych oprawców.

ㅡ Skurwiele ㅡ warknął pod nosem, jednocześnie próbując mnie przytulić, na co nadzwyczajniej wystawiłam przed siebie otwartą dłon, która spotkała się z jego klatką piersiową. ㅡ Pamiętasz jak wyglądali?

ㅡ Nie chcę o tym rozmawiać.

ㅡ W takim razie powiedz mi czy wiesz czym jest wilkołak.

ㅡ Kolejny będzie mi wmawiał, że nim jest? ㅡ prychnęłam.

ㅡ Przepraszam, że co?

ㅡ Zapomnij, tak wiem czym są wilkołaki.

ㅡ Jeszcze do tego wrócimy, wierzysz w nie?

ㅡ Nie ㅡ Wzruszyłam ramionami.

ㅡ A co byś zrobiła gdyby jeden z nich właśnie przed tobą stał?

Wstrzymałam oddech.

ㅡ A jednak ㅡ Wypuściłam powietrze zanasząc się szczerym śmiechem. ㅡ I co, może jeszcze masz liczną watahę i jesteś alfą?

ㅡ A żebyś wiedziała, że tak ㅡ warknął, najwyraźniej nie kryjąc swojej irytacji.

ㅡ Jeżeli myślisz, że w to uwierze, to jesteś gównem ㅡ Uśmiechnęłam się słodko.

Prychnął i wstał następnie opuszczając pomieszczenie.

ㅡ Ej, zaraz! Nie zostawiaj mnie tu! ㅡ krzyknęłam biegnąc do wyjścia, jednak przed samym nosem zostało zamknięte.

Nadymałam zirytowana policzki i usiadłam z powrotem na łóżku. Zostałam skazana na nudę.

Nawet nie pamiętam, w którym momencie zasnęłam, jednak obudziłam się nad grubą książką na swoich kolanach.

Nie myśląc długo, odłożyłam lekturę na szafkę i wyjrzałam przez okno, ku mojemu pocieszeniu stwierdzając, że znajduję się na pół piętrze. Weszłam na parapet i powoli się zsunęłam się z niego lądując na trawie.

Rozejrzałam się i ze znudzeniem stwierdziłam, że znajduje się w środku wielkiego lasu, a jedyna droga to ledwo widoczna ścieżka prawie cała zarośnięta pokrzywami.

Trudno.

Wbiegłam w nie próbując nie wzracać uwagi na piekące kończyny i ruszyłam dalej, a gdy zobaczyłam prześwitującą przez liście ulicę, moje nogi automatycznie przyśpieszyły na samą myśl, że po tych ośmiu latach nareszcie będę wolna.

Zatrzymałam się przed samym asfaltem i obejrzałam się za siebie. Creepy typka nie widać, chyba nawet nie zauważył, że zniknęłam.

ㅡ Mylisz się.

Powoli się odwróciłam i natrafiłam na wkurwiony wzrok chłopaka.

a/n czuje sie zazenowana jak to czytam-____

mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz