5. Myślałem, że się nie obudzisz.

5.6K 511 96
                                    

ROZDZIAŁ POPRAWIONY!

Leżała tam moja królewna we krwi. Z podciętymi nadgarstkami. Już po chwili była w moich ramionach, a ja sam biegłem ile sił w nogach do domu watahy. Przemierzałem korytarze, aż w końcu dotarłem do NASZEJ sypialni. Z impetem kopnąłem drzwi i położyłem Lee na łóżku.

~ Nickolas!! ㅡ Krzyczę w myślach naszemu lekarzowi.

~ Alfo.

~ Szybko, do pokoju!!

Ściskam jej małą rączke, która jest teraz blada i zimna. Po chwili do pokoju wchodzi wcześniej wspomniany mężczyzna i podchodzi do mojej kruszynki, zaczynając badać.

~ On dotyka naszej kobiety!! Zabij go!! Wrzeszczy mój wewnętrzny wilk.

~ To lekarz. ㅡ Przypominam sfrustrowany.

~ Nie pozwól by jej coś zrobił!! Rozkazuje.

~ Nie drzyj się!! Warknąłem, na co się nareszcie uciszył.

ㅡ Alfo. ㅡ Z zamyślenia wyrywa mnie głos Nickolasa. ㅡ Stan Luny jest sła-słaby. Straciła strasznie du-dużo krwi... i jest ma-mała szansa b-by przeżyła. ㅡ Wyjąkał zdenerwowany.

ㅡ Nie można jej jakoś uratować? ㅡ Próbuję powiedzieć, to normalnie, ale w połowie mój głos się załamuje. No nie po to szukałem jej dziesięć lat, by teraz umarła na moich oczach!

ㅡ Tak, ale... ㅡ Zerwałem się z fotela, na którym właśnie siedziałem i popatrzyłem jednoznacznie na lekarza. ㅡ Też je-jest ryzykowne.

ㅡ Mów. ㅡ Rozkazałem.

ㅡ Alfa musi ją oznaczyć. ㅡ Spuścił wzrok i zaczął bawić się palcami.

ㅡ Ale ona jest... zbyt słaba. ㅡ Przeczesałem nerwowo swoją grzywkę.

ㅡ Wiem, ale jeżeli nic nie zrobimy, to umrze, a wataha stanie się słabsza. W tym czasie inne stado może zaatakować, a my nie będziemy mieć sił, by walczyć.

ㅡ Zgoda. ㅡ Podszedłem do łóżka i ukląkłem przed nim. ㅡ Wybacz, księżniczko. Chciałem kiedy indziej to zrobić, ale muszę teraz. ㅡ Wyszeptałem czule, wiedząc, że jeżeli zrobię to bez jej zgody, będzie cierpieć. I to bardzo.

Odgarnąłem jej włosy z obojczyka i wbiłem kły w jej bladą skórę.

Pov. Lea

Czuję jakby ktoś mnie podpalił. Wszystko we mnie płonie. Ból jest nie dozniesienia. Rzucam się na wszystkie strony, ale moje cierpienie się nie kończy. Wrzeszczę i płaczę - nic.

Jednak po chwili to wszytko ustaje, a ja szybko otwieram oczy, ale po dosłownie sekundzie je zamykam, ponieważ oślepiło mnie przerażające światło. Powoli się przezwyczajając, podniosłam się i rozejrzałam. Jestem w tym pieprzonym pokoju. Dlaczego nikt nie daje mi w spokoju umrzeć?

I w tym momencie do pokoju wparował Asher. Spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłam ulgę. O co mu chodzi? O co wszystkim do cholery jasnej chodzi?! Co ja, jakaś święta jestem, że mi się kłaniają gdy próbuję normalnie funkcjonować?!

W szybkim tempie podszedł do mnie i zamknął w stalowym uścisku. Oddałam uścisk mimo woli. Co on mi zrobił? Czemu on tak na mnie działa? Zamruczał. Z wielką niechęcią odklejam się od niego.

ㅡ Myślałem, że się nie obudzisz. ㅡ Westchnął.

ㅡ A ile spałam?

ㅡ Dwa miesiące...

ㅡ Że ile?! ㅡ Zerwałam się w miejsa i szybko tego pożałowałam, bo zakręciło mi się w głowie i wpadłam w objęcia chłopaka.

Zaśmiał się i pocałował w czoło.

ㅡ Ale ważne, że jesteś. ㅡ Uśmiechnął się słabo.

ㅡ Ty mnie ocaliłeś, prawda? ㅡ Przewróciłam oczami zirytowana. ㅡ I po co to zrobiłeś?

ㅡ Bo cię kocham. Nie mógłbym bez ciebie przeżyć.

czesc tu ja lol wstawiam rozdzialy by komentarze poczytac
ps oczy mnie bola jak to czytam

mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz