Aurora
Wychodząc z budynku, w którym aktualnie się uczę, uśmiecham się szczęśliwa. Nie miałam dzisiaj ochoty pójść na zajęciach, ale niestety musiałam się na nich pojawić. Od wczoraj nie mogłam przestać myśleć o Justinie. Przeanalizowałam naszą konwersacje w mojej głowie - około dziesięć razy- i nadal nie rozumiem o co chodziło. Jego słowa utknęły w mojej głowie i nic, a nic nie potrafi ich wyciągnąć. Co miało oznaczać: "A co jeśli to ja jestem tym kimś, tym czymś dla czego warto żyć? Co jeśli to ja jestem celem twojego życia?" ? Nie wyobrażam sobie spędzenia reszty życia z nim... Spójrzmy prawdzie w oczy. Justin jest kryminalistą. Jego kartoteka prawdopodobnie jest wypełniona rożnymi przestępstwami. Niczego się nie boi. Jest pewny siebie. Wygląda na to, że lubi robić to, co robi. A ja? Jestem studentką prawa, która spędza ostatni rok na uczelni. W wolnym czasie pomagam ludziom, którzy potrzebują porady kogoś, kto zna się chociaż trochę na rzeczy. Buduję w pewnym sensie sobie doświadczenie. Jeżeli teraz zacznę pomagać ludziom i rozwiązywać jakieś sprawy, to później, kiedy już będę to robiła w prawdziwej pracy, powinno mi pójść lepiej.
Ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego. Przechodząc przez parking potknęłam się na skórce od banana i upadłam na tyłek. Ludzie mówili, że takie rzeczy wydarzają się tylko w bajkach. Cóż... Ludzie czasami też się mylą. Pośladki mnie strasznie bolały i przez chwilę czułam się tak, jakbym się miała zaraz rozpłakać. A później zachciało mi się śmiać. Podniosłam się z ziemi, otrzepałam spodnie na tyłku i, z bolącymi pośladkami, ruszyłam przed siebie. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. W głębi duszy modliłam się o to, aby nikt tego nie zauważył. Wolałam zachować ten upadek dla siebie i śmiać się z niego tylko na własną rękę. Nikomu do szczęścia nie było potrzebne to, aby to zobaczyć.
- Ładnie poleciałaś - usłyszałam po swojej prawej. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i westchnęłam. Znowu on. Znowu Bieber. Czy on naprawdę nie może mi dać chwili spokoju? Zawsze musi pojawiać się tam, gdzie go nie chcą? Czy nie dałam mu jasno do zrozumienia, że go nie lubię? Tak trudno to pojąć? Idź zajmij się czymś innym, a mi nie pokazuj się na oczy, człowieku. Denerwujesz mnie .Irytujesz.
I niestety moje modlitwy o prywatnym upadku nie zostały wysłuchane. Niestety musiał ujrzeć go najgorszy człowiek. Był on ostatnią osobą, z którą chciałabym się podzielić tym jakże dramatycznym, ale jednocześnie zabawnym wydarzeniem.
- Czego chcesz? - rzuciłam. Spojrzałam w jego stronę ze znudzonym wzrokiem. Założyłam ręce na klatce piersiowej i podeszłam kawałek bliżej niego. Po co ja to robię? Przecież mogę spokojnie odejść! Jestem głupia, ale jego osoba przyciąga do siebie moją irytacje zbyt mocno.
- Chcę cię poznać - palnął bez owijania w bawełnę. Uśmiechnął się szeroko. Rozłożył ręce. Nie mam pojęcia o co mu chodzi, więc zaczęłam się głośno śmiać.
- Ba... Wiem, że chcesz mnie poznać. Widziałam to w twoich oczach wczoraj. Patrzyłeś na mnie jak na jakiegoś przybysza z innej planety i zastanawiałeś się co tutaj robię, prawda? Chciałbyś wiedzieć o mnie wszystko. Chcesz dowiedzieć się jak ja - malutka, trochę zbyt chuda, słodka i na pierwszy rzut oka, wydająca się być grzeczną i poukładaną dziewczynka, mogłabym rozmawiać, stawiać się i krzyczeć w twoją stronę, huh? - wyrzuciłam z siebie. Tym razem to ja się uśmiechnęłam. Nabrałam więcej pewności siebie i podeszłam do niego jeszcze bliżej. Nie odrywałam wzroku od jego oczu. Chciałam wyczytań z jego tęczówek jak najwięcej się da, jednak nie zobaczyłam tam niczego, co mogłoby mnie interesować i dać mi jakiś znak o tym, jak on się teraz czuje. Waliło od niego obojętnością na kilometry.
CZYTASZ
I Love The Way You Hurt Me
FanfictionTutaj jedna tajemnica to za mało. Myślisz, że możesz mu zaufać i powierzyć mu swoje emocje. Mylisz się. Jeden człowiek udający kogoś, kim nie jest. Robi to tylko i wyłącznie po to, aby przejąć nad nią kontrolę. Chce zawładnąć jej ciałem, sercem ora...