Rozdział dziesiąty

664 83 15
                                    


Aurora

Dojechaliśmy na miejsce bardzo zdenerwowani. Po drodze zatrzymaliśmy się w sklepie i najszybciej jak się dało ruszyliśmy w drogę. Bieber wysadził mnie kilkadziesiąt metrów od celu, aby nikt nie zobaczył, że ktoś z nim jest. Zabrałam się z zakupami i ruszyłam w odpowiednim kierunku. Dotarłam na miejsce. Pod jednym z większych domów stało dwa samochody, z których wysiedli nieznani mi ludzie. Zadaniem Justina było zagadanie ich, abym mogła zrealizować swój plan. Potrzebowałam jedynie kilku minut teraz i kilkanaście minut potem aby wszystko poszło idealnie. Zakradłam się od tyłu domu, zapukałam w okno i miałam ogromną nadzieję, że ktoś mi otworzy. Nie myliłam się. Po kilku sekundach w oknie pojawił się starszy mężczyzna, który otworzył okno ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Miał on lekko siwawe włosy, które w niektórych miejscach były ciemniejsze, a w innych bardzo jasne. Oczy miał koloru zielonego, a cała jego twarz była pokryta w zmarszczkach. Nie był on zbyt chudy, ale nie należał też do najgrubszych osób jakie widziałam. Był ubrany w jakieś brudne dresy i bluzę z kapturem.

- Kim pani jest? - zapytał. Spojrzał na mnie podejrzliwie i lekko przymknął okno. Prawdopodobnie bał się, że mogę być kimś od Biebera. I mówiąc szczerze to się nie mylił. Byłam od Biebera, ale nie tego złego.

- Jestem Aurora. Pod pana domem są ludzie Biebera, którzy przyjechali po pieniądze. Wie pan o tym? - rzuciłam. Nie zastanawiałam się nad tym co mówię, bo nie miałam na to czasu.

- Doskonale o tym wiem. Mam przygotowane dokładnie trzydzieści tysięcy. Bardzo się boję, ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze - powiedział. Zmarszczył brwi nie odrywając swojego wzroku ode mnie.

- Nie liczyłabym na to.  Przepraszam, że pana martwię, ale miałam styczność z taką sytuacją. Mówią jedną sumkę, a przychodzą po drugą. Dlatego jestem tutaj ja - uśmiechnęłam się w jego stronę. Puściłam mu oczko i pomachałam reklamówką z zakupami przed twarzą.

- A co chce pani zrobić? - spojrzał na mnie jeszcze bardziej niezrozumiałym wzrokiem.

- Przyszłam panu pomóc. Proszę mi zaufać. Nie musi się pan bać. Wiem, że jeżeli nie będzie mieć pan tyle pieniędzy ile oni będą chcieli to nie wyjdzie pan z tego żywy. Mam plan. Tylko musi mnie pan wpuścić i... spróbować mi zaufać - zasugerowałam. Uśmiechnęłam się lekko, bo chciałam sprawić, aby było mu łatwiej mi uwierzyć. I miałam nadzieję, że dobrze mi to wyjdzie.

- Dlaczego miałbym to zrobić? - spytał, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Chyba chce pan żyć, prawda? Taka mała dziewczynka jak ja niczego panu nie zrobi. Mogę jedynie pomóc - odpowiedziałam, pewna siebie.

- Wchodź - rzekł, otwierając szeroko okno i wpuszczając mnie do środka. Wtedy zaczęłam mu tłumaczyć cały plan. Musiałam mu wytłumaczyć jak się ma zachować i co robić oraz to, żeby się nie bał. Obiecałam, że mu pomogę i tego słowa chciałam dotrzymać. Potrzebowaliśmy dosłownie jeszcze kilku minut, abym mogła dopowiedzieć mu kilka szczegółów.



Justin

Stałem pod domem człowieka, którego nawet nie znałem. Aurora powinna być już w środku.  Nie powinienem zgadzać się na jej plan. Wydawał się on być tak bardzo idealny kiedy ona mi o tym opowiadała, ale z drugiej strony jest on także strasznie niebezpieczny. Jeśli ktokolwiek ją tutaj zobaczy to może się pożegnać z życiem jakie prowadziła do tej pory. Aurora jest piękna i seksowna i jestem pewien, że mój ojciec nie odpuści takiej sztuki. Zabierze ją i odda ludziom, którzy u nas mieszkają. A oni się nią zabawią kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt razy z rzędu i ją wyrzucą za próg. Naćpaną. Schlaną. Pobitą i zgwałconą.  Mimo iż Carter jest wielką suką, która patrzy tylko na siebie to lubię ją. Wiem, że mnie wysłucha i spróbuje zrozumieć. Lubię ją za to, że mnie nie osądza i jako jedyna spróbowała mnie poznać.

I Love The Way You Hurt MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz