Aurora
Wypowiadając to słowo nawet przez chwilę uśmiech nie schodził mu z twarzy. Cały czas jego usta układały się w pewny siebie, łobuzerski i zadziorny uśmieszek. Powiem szczerze, że było to dość przerażające. On do mnie mówił, patrzył się na mnie. Stał zaledwie kilka kroków przede mną. Był tutaj. On. Justin Bieber. Prawdziwy i niepowtarzalny. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale i tak każdy wie, że jest to Justin Bieber, zwany także niejakim "pogromcom olbrzymów". Wiecie dlaczego? Ludzie nazywają go tak, ponieważ przez niego nawet najwięksi upadają. Biznesmeni, prawnicy, lekarze i inne ważne osoby. Jeśli ktoś mu podpadnie nawet nie zawaha się, aby go zniszczyć. Zrobi to bez zastanowienia i nie będzie się z nikim liczyć. Po prostu będzie działać. Nic go nie powstrzyma. Zrobi to, co będzie chciał zrobić. Następnie po prostu się odwróci i odejdzie. Jakby nic się nie stało. To było przerażające.
- Halo? Jesteś tam, laleczko? - rzekł, machając mi ręką przed twarzą. Z jego buzi nie schodził uśmiech. Można nawet powiedział, że z każdą chwilą coraz bardziej się powiększał. Znowu zaczął mnie irytować. Nie wiem dlaczego. Myślałam, że nad sobą panuję. Ba... Panowałam nad sobą! Dopóki nie znalazł się on i wszystko zniszczył. To przy nim byłam najbardziej wkurzona. Miałam ochotę po prostu przywalić mu i odejść. Bałam się, że zamieniam się w taką osobę jak on. A tego bym już nie wytrzymała.
- Jestem - odpowiedziałam niepewnie. Spojrzałam w jego oczy i zaczęłam się zastanawiać. Co taki chłopak robi ze swoim życiem? Jest przystojny. Mam nadzieję, że mądry. Jakby się postarał to mógłby normalnie żyć. Oddalić się od tego życia. Mógłby znaleźć sobie nieziemską dziewczynę. Może nawet jakąś modelkę. Założyć rodzinę. Mieć normalną pracę. Ale co nim kieruje? Dlaczego robi to, co robi? Nie chciałby żyć normalnie? Tak, jak każdy inny? Kto cię skrzywdził tak bardzo, że pragniesz odegrać się na innych?
- Wyśmienicie, a teraz... Pójdziesz ze mną dobrowolnie, albo wyciągnę coś, co nie za dobrze ci się kojarzy i zrobimy trochę szumu dookoła. Ludzie zaczną panikować. Ty będziesz jeszcze bardziej przestraszona niż jesteś teraz i takie tam nikomu nie potrzebne problemy - poinformował mnie, znowu się uśmiechając. W jego oczach można było zobaczyć odbicie szatana. On nie był normalny. Kierowała nim jakaś nadprzyrodzona moc. Coś o paranormalnych możliwościach. Nie ma możliwości, żeby normalny człowiek zachowywał się tak jak on. To był szatan. On nie miał duszy. Siedział w nim diabeł.
- Co?
- Muszę cię zabrać w osobne miejsce, aby sobie z tobą na spokojnie porozmawiać. Bez świadków.
- Ale... - zaczęłam, lecz nie pozwolono mi dokończyć. Chwycił mnie za rękę i zaciągnął w osobiste miejsce. Byłam sam na sam z szatanem. To było spełnienie moich najgorszych koszmarów. Ba... To było gorsze niż moje najgorsze koszmary! Zabierzcie mnie stąd. Ja nie chce tutaj być. Wolę być przy ojcu. Chcę słuchać jego marudzenia i tego, jak bardzo nieodpowiedzialna jestem. Błagam. Chcę tego.
- Żadnych "ale". Chyba nie chcesz, żeby ktoś niepotrzebnie tutaj zginął, ponieważ ty nie chcesz ruszyć swojego tyłeczka, huh? Obiecuję ci, że jeżeli będziesz robiła to co ci każe to nic się nie stanie. Przynajmniej na razie - dodał. Boże, jeśli to jest twoja kara to już wszystko rozumiem! Powinnam być lepszym człowiekiem. Być bardziej wdzięczna ojcu. Wybaczę mu! Wybaczę tacie jeśli tylko mnie stąd zabierzesz, Ojcze. Błagam cię. Nie rób mi tego. Nie chcę popełnić znowu tego samego błędu.
- Okej - powiedziałam tylko jedno słowo, ponieważ nie mogłam wydusić z siebie nic więcej. Nadal nie mogę uwierzyć w to, dlaczego w domu pana Wesleya byłam taka... brak mi słów na to jaka byłam. Co mi odbiło? Na co mi to było? I to jeszcze z kim? Justin Bieber! Gorzej trafić nie mogłam. Powinnam czasami zamknąć buzie i przestać tyle mówić. Miałam wiele okazji, aby dostrzec to, że im więcej mówisz tym masz więcej kłopotów. Dlaczego to dotarło do mnie dopiero teraz? Ale poszłam z nim. Bardziej bałam się tego, co może zrobić innym osobą w pobliżu niż mi. Nigdy nie wybaczyłabym sobie jeśli ktoś zginąłby za mnie. Bez powodu. Bez żadnych wyjaśnień. Do końca swoich dni żyłabym z poczuciem winy.
CZYTASZ
I Love The Way You Hurt Me
FanficTutaj jedna tajemnica to za mało. Myślisz, że możesz mu zaufać i powierzyć mu swoje emocje. Mylisz się. Jeden człowiek udający kogoś, kim nie jest. Robi to tylko i wyłącznie po to, aby przejąć nad nią kontrolę. Chce zawładnąć jej ciałem, sercem ora...