Epilog

910 91 28
                                    

"Co jest najśmieszniejsze w ludziach: Zawsze myślą na odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli."


Aurora

Obudziłam się w szpitalu. Poczułam, że ktoś trzyma mnie za rękę. Powoli zaczęłam otwierać swoje brązowe oczy. Od razu skierowałam swój wzrok na swoją dłoń, a następnie na osobę, która ją trzymała. Mama. To była mama.

- Kochanie? - zaczęła. - Dzięki Bogu. Obudziłaś się. Wszystko okej? Dobrze się czujesz? - zasypała mnie pytaniami.

- Jest dobrze. Co się stało? - spytałam. Wtedy do mojego łóżka podszedł mój tata. Miał on na głowie bandaż, a jego ubranie było całe w krwi. Wtedy sobie wszystko przypomniałam. - Udało nam się? - zapytałam.

- Przepraszam, Aurora - zaczął mój ojciec. - Przepraszam, że traktowałem cię jak nic nie wartą osobę. Zawsze byłaś, jesteś i będziesz dla mnie jedną z najważniejszych kobiet w moich życiu i wszystko co kiedykolwiek zrobiłem było dla ciebie.

- Tato... Nie jestem na ciebie zła. Mama mi wszystko wytłumaczyła... Ja chcę tylko wiedzieć czy....

- Czy wygraliśmy, tak? - wtrącił się dziadek, podchodząc do szpitalnego łóżka.

- Dziadek - westchnęłam i podniosłam się lekko, aby go przytulić.

- Moja kochana wnuczka - rzekł.

- Powiedz mi dziadku co się tam wydarzyło.

- Na pewno chcesz wiedzieć? - spytał.

- Najbardziej na świecie.

- A więc... Słuchaj mnie uważnie, dziecko, bo to co ci teraz powiem nie będzie miłe. Dowiesz się czegoś nie przyjemnego i mam nadzieję, że to nie zmieni twojego zdania o nas. Ale przechodząc do rzeczy... Udało nam się, ale nie było łatwo. Po tym jak tamten facet cię uderzył,  a później Brittany Thomas wpadł w szał. Zaczął się ze wszystkimi bić, a ja próbowałem zatrzymać Bieberów, którze próbowali uciec.

- Zabiłeś ich?

- Nie. Ogłuszyłem. Uderzyłem ich w głowę,  a oni zemdleli. Wtedy pomogłem twojemu ojcu ogłuszyć resztę z tamtych ludzi.

 - Czy... Czy ktokolwiek...

- Zginął?

- Tak.

- Nikt - rzucił.

- A Kevin?

- Dostał nóż w nogę jak pozostali - wtrącił mój ojciec. - Wszyscy leżeli tam dopóki nie przyjechała policja i karetka.

- Policja i karetka?

- Tak - rzekł dziadek. - Zanim do was przyszedłem zadzwoniłem po nich. Nigdy nie działamy sami. My nie jesteśmy tymi złymi.

- Skąd miałeś pistolety? - spytałam.

- Ach, to... To były atrapy. Nie prawdziwe. Prawdziwy gangster powinien rozróżnić takie rzeczy, ale oboje wiemy, że młodzi Bieberowie nimi nie było. Wystraszyli się, a teraz...

- A teraz co?

- Siedzą w areszcie i czekają na rozprawę w sądzie. Policja długo nie mogła ich znaleźć, ale teraz jak im się to udało to obiecuję ci, że długo ich nie wypuszczą.

- Czyli to wszystko? Nie ma już żadnego zagrożenia?

- Nie ma, Aurora. Justin i Greg Bieber trafią do więzienia, a ludzie, którzy im pomagali pokutują jak na razie w szpitalu. Później będziemy mogli oglądać cały ich gang za kratkami - powiedziała moja mama.

- Czyli to jest koniec? - spytałam.

- O nie, moja droga. To jest dopiero początek - odpowiedziała, a następnie wszyscy razem się przytuliliśmy.

Rodzina Carterów znowu w komplecie.




KONIEC


_____________________________

Oficjalnie mamy koniec!
Dziękuje każdemu kto to przeczytał i dotarł do tego momentu! Gdyby nie wy to nie wiem czy w ogóle dokończyłabym to fanfiction!
Dziękuje wam z całego serca i do zobaczenia w innych pracach!


I Love The Way You Hurt MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz