Rozdział ósmy

777 84 11
                                    

Aurora


Szłam powoli chodnikiem i z każdym kolejnym krokiem mój humor się pogarszał. Stawiałam kolejne kroki, które coraz bardziej zbliżały mnie do mojego ojca, który czekał na mnie pod uczelnią z kompletem notatek z ostatnich kilku zajęć, które opuściłam. Przyśpieszyłam trochę, aby nie spóźnić się na kolejne wykłady. Zobaczyłam mojego ojca stojącego i szukającego mnie wzrokiem. Westchnęłam głośno. Jeszcze do niego nie podeszłam, a już mam ochotę odejść. Dlaczego muszę mieć tak irytującego ojca? Co ja mu takiego zrobiłam? Zabiłam mu kogoś? Starałam się być dobrą córką, a on tylko z każdym spotkaniem coraz bardziej mnie wkurzał. W końcu przestałam się starać. Biorę z niego przykład.

Przynajmniej mnie stworzył. To jedyne co mu w życiu wyszło.

- Masz to, co chciałam? - rzuciłam bez przywitania.

- Ciebie też miło widzieć, Auroro. Jak tam twój dzień? - powiedział sarkastycznie. Spojrzał na mnie wzrokiem, który pokazywał jedynie to, jaką czuje do mnie odrazę. Odpycha go ode mnei wszystko co możliwe, a ja nie mam nic przeciwko temu.

- Daruj sobie. Masz to, albo tego nie masz. Proste? Proste - przewróciłam oczami. Przysięgam, że zaraz wyjdę z siebie, stanę obok i mu przywalę.

- Mam - westchnął i podał mi dość ciężką teczkę. - Wiesz, że...

- Nie, nie wiem. Cześć - przerwałam mu i odeszłam. Nie obchodzi mnie co on ma do powiedzenia, pokazania czy udowodnienia. Dla mnie on już od dawna jest tylko nauczycielem. Nikim więcej. Ojciec? Jaki ojciec? Ja nie mam ojca.



Od: Numer Nieznany

Możemy się spotkać? Potrzebuje czegoś takiego co nazywa się RADA, a ty jesteś jedyną osobą  w moim otoczeniu, która zna tego PRAWDZIWEGO mnie.


Przeczytałam wiadomość, która prawdopodobnie była od Justina, wychodząc z sali. Zapisałam sobie jego numer i stanęłam chwilę na korytarzu i zaczęłam pisać odpowiedź.


Do: Justin

Jasne. Tylko... gdzie i kiedy?


Natychmiast dostałam odpowiedź. Miałam wrażenie, że chłopak czekał z telefonem w rękach na moją wiadomość. Muszę przyznać, że w pewnym sensie było to urocze. Ale tylko w pewnym sensie.


Od: Justin

Najlepiej teraz. Jak skończyłaś zajęcia to mogę po ciebie przyjechać. Spotkamy się na przystanku autobusowym pod uczelnią za pięć minut.


Do: Justin

Już czekam.


Ruszyłam w kierunku miejsca, gdzie byliśmy umówieni. Nie śpieszyłam się za bardzo, ponieważ miałam jeszcze kilka minut. Zastanawiałam się co on może ode mnie chcieć. O jaką radę mu chodziło? Nie wiedziałam czy jestem dobrą osobą do udzielania rad. Szczególnie jeśli nasze światy różnią się pod każdym względem. Nie znam się na tym co robi Bieber i nie wiem czy dałabym radę udzielić mu jakiejkolwiek rady.

I Love The Way You Hurt MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz