Rozdział siódmy

878 97 80
                                    

Aurora


Od ostatniego spotkania, na którym Justin przedstawił mi kilka faktów o swoim życiu, minął tydzień. Od tamtej pory nie rozmawialiśmy. Chłopak wytłumaczył mi, że ma pewne obowiązki związane z ojcem, a ja, nie chcąc wchodzić w szczegóły, po prostu powiedziałam, że to rozumiem. Chociaż wcale nie rozumiałam. Gdyby tak bardzo zależało mu na tym, aby nie krzywdzić innych ludzi to dawno by z tym skończył. Chyba, że jego ojciec naprawdę jest bardziej strasznym człowiekiem niż mogłoby mi się wydawać. Bieber wydawał się być człowiekiem, któremu nikt nie rozkazuje; który nie ma żadnych obowiązków, zasad i nie patrzy na to czy robi coś źle, czy dobrze. Wydawał się być człowiekiem niezależnym od nikogo. Jednak po ostatnim spotkaniu zaczęłam mieć do tego wątpliwości. Prawdopodobnie Bieber miał więcej sekretów przed światem niż ja sama. Prawdopodobnie był całkiem innym człowiekiem, ale nie wiem z jakich przyczyn nie chciał się ujawnić. Bo co? Bo go ojciec zabije? Sam mówił, że jedyne czego potrzebował starszy Bieber to syn. Teraz ma syna. Czy byłby wstanie go uśmiercić? Nawet jeśli tak, to co wtedy? Nie ma syna. Zostaje sam. A po jego śmierci kto przejmie firmę? Albo Justin tego nie przemyślał, bo jest za bardzo głupi... albo jest na tyle mądry, że wymyślił coś dużo gorszego.

Justin Bieber jest dobrym człowiekiem.

Justin Bieber nikogo nie zabił.

Justin Bieber jest prawiczkiem.

Próbowałam przyswoić te informacje i zaklepać je w swojej głowie, ale z każdą chwilą wierzyłam w nie coraz mniej. Nie mogło od mnie dojść, że Bieber może być całkiem inną osobą niż mi się wydawało.

Ubrana w krótkie spodenki i białą koszulkę wyszłam ze swojego mieszkania. Włosy postanowiłam związać w wysokiego koczka, ponieważ na zewnątrz robiło się coraz cieplej. Szłam chodnikiem, nie rozglądając się dookoła siebie. Patrzyłam na wprost i nie przejmowałam się nikim obok. Głowę miałam podniesioną do góry, plecy były wyprostowane i szłam. Zatrzymałam się na czerwonym świetle, które znajdowało się nad pasami dla pieszych i westchnęłam. Nie spodziewałam się, że dzisiaj będzie tak bardzo gorąco. Zapowiadali, że słońce przygrzeje mocniej niż wcześniej, ale myślałam - jak na połowę marca - że będzie chłodniej. Liczyłam przynajmniej na lekki wiatr.

Nagle usłyszałam klakson. Ściągnęłam z oczu swoje okulary i zaczęłam się rozglądać dookoła. Pierwszy raz odkąd wyszłam dzisiaj na dwór. Nie zauważyłam nic niepokojącego, więc jedynie wzruszyłam ramionami i nadal czekałam na zielone światło. Jednak po chwili ktoś znowu zatrąbił. Nie miałam pojęcia po co ktoś tak cały czas trąbi. Wydawało mi się, że to po prostu jakiś niecierpliwy kierowca, któremu się gdzieś śpieszy i nie może uwierzyć w to, że czerwone światło świeci nieco dłużej niż zwykle. Chociaż tak na prawdę zawsze świeci tak samo.

- Ten blond chłopaczek w tym niebieskim samochodzie chyba coś od pani chce - powiedziała w moim kierunku staruszka i wskazała na niebieski samochód. Uśmiechnęła się w moją stronę, czego nie odwzajemniłam i z powrotem skierowała swój wzrok na pasy. Wyglądała na silną babeczkę, która potrafiłaby mnie powalić jednym ruchem. I chociaż była niższa ode mnie to odsunęłam się lekko od niej. Miała na sobie leginsy i sportową bluzę. Patrzyłam na nią niezrozumianym wzrokiem, a później skierowałam swój wzrok na niebieskie auto.

Ach, tak... Justin Bieber we własnej osobie. Czego ja się mogłam spodziewać? Podeszłam bliżej jego samochodu, a on odsunął szybę. Na nosie miał czarne okulary,  a ubrany był w niebieskie spodenki oraz czarną koszulkę polo. Nic specjalnego jak na największego gangstera w mieście, ale wyglądał on dobrze.

I Love The Way You Hurt MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz