2 Listopada, Środa
Marlena Wolska jak zwykle wstała przed świtem i właśnie robiła sobie poranną kawę. Nikodem jeszcze spał i za żadne skarby nie miała zamiaru go budzić, bo w ciągu ostatnich dni odpoczywał tylko kilka razy. Gorączki już nie miał, za to ciągle męczył go kaszel i chrypa, nie przeszkodziło mu to jednak w codziennych wyjściach. Teraz zamiast trzech występów dziennie, dawał sześć. Nie zarabiał dzięki temu więcej niż wcześniej, głównie dlatego, że nie czuł się najlepiej, często się mylił i nie mógł śpiewać. Co niektórzy ludzie podchodzili zapytać czy wszystko w porządku, ale on zbywał ich tylko bladym uśmiechem.
Wolska stała przy oknie i dopijała kawę, kiedy usłyszała za sobą trzask drzwi. Nikodem opuścił mieszkanie nawet się do niej nie odzywając. Ostatnio go nie poznawała. Coraz rzadziej z nią rozmawiał, cały dzień był poza domem, a kiedy wracał, zamykał się w swoim pokoju i grał. Kilka razy jeszcze namawiała go na lekarza, ale on był nieugięty. Rozmawiała ze sowim znajomym doktorem, ten powiedział jej, że Nikodem może mieć poważne problemy, jeśli nie będzie chciał się leczyć. Marlena darzyła swojego współlokatora wielką sympatią i naprawdę bała się o jego zdrowie.
Chłopak dawał właśnie ostatni występ tego dnia, na Placu Krzyży. Iwy jak zwykle nie było, ostatnio już w ogóle nie przychodziła, więc chłopak zrozumiał, że potrzebowała go tylko do wynajęcia, teraz nie miałaby z niego pożytku. Wyjął pieniądze z pokrowca i upchnął do kieszeni płaszcza. Ostatnio odkładał każdy grosz, oszczędzał nawet na jedzeniu, przez co tracił na wadze z prędkością światła. Dziś był ostatni dzień. Miał już tyle pieniędzy ile potrzebował. Wrócił pod drzwi mieszkania Marleny Wolskiej. Kiedy otworzyła, on natychmiast wsadził jej w dłoń kopertę.
– Niko? Co to jest? – kobieta spoglądała to na kopertę, to na niego i nie wiedziała co się dzieje.
– To są pieniądze za wszystkie miesiące, w których zwlekałem z opłatami. Cały mój dług.
– Nikoś, nie musiałeś – Marlena rozerwała kopertę i zajrzała do środka. Były tam same dziesiątki i dwudziestki. – Tyle ostatnio grałeś, żeby mi się wypłacić?
– Tak.
– I to jest wszystko co masz?
– Mhm – przytaknął.
– Weź to. Nie mogę tego przyjąć.
Wyciągnęła kopertę w jego stronę, on jej jednak nie przyjął.
– Pani Wolska, ja... Ja nie mogę dłużej tu mieszkać.
Tego się nie spodziewała. Zmarszczyła brwi i spiorunowała go wzrokiem.
– Słucham? – zapytała zdenerwowana. – Niko, czy ty czasem znowu nie masz gorączki?
– Proszę pani, niech pani zrozumie, że mnie nie stać. Dlatego wszystko pani oddałem, żeby nie mieć długów i teraz... Chyba możemy się pożegnać.
Wolska zamarła w drzwiach i gapiła się na niego jak ducha. Chłopak podał jej rękę i zaczął schodzić po schodach.
– Niko, gdzie ty idziesz? – zawołała za nim.
Wzruszył ramionami i przyspieszył. Słyszał jeszcze jak Wolska woła za nim, żeby wrócił, ale on podjął już decyzję. Nie chciał być dla niej ciężarem. Wyszedł na zewnątrz i od razu przeszedł go dreszcz. Wieczór, a właściwie noc była chłodna, a on nie miał pojęcia gdzie iść. Bez pieniędzy niewiele mógł zdziałać. Nie stać go było na hotel, nie miał żadnych znajomych i właściwie był na beznadziejnej pozycji. Poprawił gitarę na plecach i wolno ruszył ulicą.
Myślał o swojej przyszłości. Nie miał żadnych perspektyw, żadnego planu, albo chociaż pomysłu co zrobić. Nagle zawibrował mu telefon. Odebrał nawet nie patrząc na wyświetlacz.
– Tak? – zapytał.
– Niko, gdzie jesteś? W tej chwili masz wrócić – usłyszał stanowczy głos.
– Pani Wolska, ja...
– Nie chcę tego słuchać. Gdzie ty niby pójdziesz? Nie masz nic.
– Wiem, ale...
– Wracaj, Nikodem, błagam. Boję się o ciebie.
Chłopak się rozłączył. Nie chciał się tłumaczyć ze swojego wyboru. Zrobił to, co uważał za słuszne. Wolska jeszcze kilka razy do niego dzwoniła, ale nie odbierał. Szedł tak długo, aż nie doszedł na znany mu doskonale Plac Krzyży i usiadł na ziemi oparłszy się o pomnik Ofiar Czerwca 1956. Nie było to może najwygodniejsze miejsce, ale nie miał wyboru. Dotknął swojej twarzy. Rozpalona. Przeklął w myślach. W jego pechowej sytuacji brakowało mu tylko gorączki. Stwierdził, że zignoruje ten fakt, a jutro już coś wymyśli. Siedział obserwując auta i przechadzających się ludzi, a wtedy ponownie zawibrował telefon. Był pewny, że to znowu Wolska, ale kiedy na wyświetlaczu zobaczył numer Iwy, serce podeszło mu do gardła. Odetchnął głęboko, po czym odebrał.
– Halo? – spytał cicho. Chrypka w jego głosie była zdecydowanie zbyt słyszalna, więc ściszył swój głos do minimum.
– Nikodem? Cześć, nie odzywałeś się dawno, co u ciebie?
– U mnie... To samo – odparł po chwili. – A u ciebie?
– Przestałeś grać na peronie i myślałam, że coś się stało.
– Nie, ja po prostu trochę zmieniłem harmonogram i na peronie gram dopiero po szesnastej. Wybacz, że cię nie uprzedziłem, ale nie wiedziałem, że chcesz przyjść – dalej nie wierzył, że sama do niego zadzwoniła.
– Nikodem, wszystko z tobą w porządku? Źle brzmisz.
– T-tak, jest dobrze.
– Wciąż nie zaprosiłeś mnie do filharmonii na twój występ – powiedziała.
Dalej ją oszukiwać? Teraz nie ma już nic do stracenia, zresztą nigdy nie miał.
– Właściwie, muszę ci coś powiedzieć...
Wtedy w telefonie padła bateria. Wściekł się, ale nie miał gniazdka z prądem, więc wiele zdziałać nie mógł. Kiedy zrobiło się naprawdę późno i zimno, położył gitarę na ziemi, szczelniej otulił się płaszczem i położywszy głowę na instrumencie starał się zasnąć. Czuł, jak wysoka gorączka go osłabia, drżał coraz bardziej i kaszel atakował go częściej a w końcu doszło do tego, że nie wiedział gdzie się znajduje i co właściwie się z nim dzieje. Z przerywanego snu wybudził się w środku nocy. Przez gorączkę paliło go całe ciało, czuł ból w płucach, miał chorobliwie błyszczące oczy i za nic nie mógł nabrać tchu. Na placu nikogo o tej porze nie było, a reflektory samochodów do niego nie dosięgały. Z ulgą pomyślał, że to koniec, bo był tak wycieńczony, że w końcu świat zawirował mu przed oczyma i stracił przytomność.
![](https://img.wattpad.com/cover/100249517-288-k903944.jpg)
CZYTASZ
Mróz [THE END]
Short StoryDziennie 50 zł... Ledwo wiąże koniec z końcem, a przecież miał na swoje życie niesamowite plany. Nigdy nie pomyślałby, że to wszystko potoczy się w ten sposób. Obiady w McDonaldzie, przejażdżki tramwajami na gapę i Iwa... Powiedzieć jej prawdę? 15...