Występ prywatny - IV

154 35 0
                                    

          

17 Października, Poniedziałek

Dzień zapowiadał się piękny. Nikodem zerwał się z samego rana przeszczęśliwy. Poprzedniego dnia napisał Iwy sms z propozycją spotkania, na co ona z chęcią przystała, więc dziś czekał go cudowny dzień. Z tego tytułu postanowił wziąć dziś wolne. Nowa znajoma od czwartku przychodziła na każdy jego południowy występ. Jej napiwki znacznie się uszczupliły, zwykle wrzucała dychę, ale Nikodemowi w żadnym wypadku to nie przeszkadzało, wystarczyła mu jej obecność. Specjalnie dla niej napisał trzy nowe piosenki. Komponował je w nocy, więc źle było ostatnio z jego snem, ale jej brawa stanowiły dla niego najlepsze wynagrodzenie. Od czwartku prawie cały czas o niej myślał. Powędrował do kuchni na swoje pierwsze od wieków śniadanie.

Wparował do kuchni i od razu rzucił się na stojący na stole kubek kawy. Marlena siedziała przy stole i z jej miny wynikało, że nie podziela jego entuzjazmu.

– Właściciel bloku chce podwyższyć opłaty za mieszkania – mówiła. – Poza tym, sąsiedzi skarżą się na twoje nocne koncerty.

Nikodem nie słuchał jej, za to po raz dwudziesty czytał wiadomość od Iwy, w której pisała, że spotka się z nim z wielką chęcią. Wolska przyjrzała mu się z uśmieszkiem.

– Ależ ty masz maślane oczka, synku – roześmiała się. Dopiero wtedy podniósł głowę i na nią spojrzał. – Ktoś się tu chyba zadurzył.

– Oj pani Wolska, gdyby pani ją poznała, albo chociaż zobaczyła...

– Liczę, że mi ją kiedyś przedstawisz.

– T-tak, kiedyś pewnie – zająknął się. Wciąż nie przyznał się jej do kłamstwa, więc Marlena nie widziała problemu w wizycie Iwy w ich skromnym mieszkanku. Problem jednak był, bo Nikodem zdążył już opisać przyjaciółce swoją własną kawalerkę w centrum miasta, która de facto nie istniała.

Dopił kawę, chwycił gitarę i wybiegł na klatkę schodową, zapomniawszy zupełnie o jedzeniu. Nie był jednak przesadnie głodny. Z Iwą spotkali się niedaleko Teatru Wielkiego i przechadzali się poznańskimi uliczkami gawędząc przyjaźnie. Nikodem starał się jak najwięcej pytać, żeby nie musieć mówić o sobie. Dowiedział się, że oprócz tego, że studiuje prawo, uwielbia grać w squash i tenis, a także czyta niesamowitą ilość książek. W końcu jednak pomysły na pytania się skończyły i zaczął pogrążać się w bagnie swoich kłamstw.

– A więc mówisz, że grasz w filharmonii? – zagadnęła.

– Na niektórych wieczornych spektaklach. Nic szczególnego.

– Nie bądź taki skromny. Chętnie przyjdę kiedyś posłuchać. Zwykle mam sporo nauki i dużo wykładów, ale jestem pewna, że odrobinę czasu znajdę.

– To... Świetnie. Będzie mi bardzo miło.

– A teraz może byś coś zagrał, co?

Nikodem bez słowa wyjął gitarę z pokrowca i zatopił się w melancholijnych akordach Tears in Heaven. Iwa słuchała go uważnie. Śpiewał jak anioł, a muzyka, która wydobywała się z gitary, idealnie wypełniała tło, tworząc niezapomnianą kompozycję dźwięków. Gdy skończył, długo go oklaskiwała.

Kolację zjedli w restauracji, w której Nikodem musiał zostawić połowę swojego miesięcznego dorobku. Nigdy wcześniej tak drogo nie jadał, ale czuł, że musi pokazać Iwie, że ma gust i smak. Późnym wieczorem odprowadził ją pod sam dom.

Sam był w mieszkaniu bardzo późno. Drzwi były otwarte, Marlena z całą pewnością już spała. Cicho zakluczył drzwi i zaszył się w swoim małym pokoju. Z rozmarzeniem szarpał struny i myślał o Iwie. Brzemię kłamstw jakie na nim ciążyło, przy każdym spotkaniu stawało się cięższe, ale za cenę spotkań z nią... Warto było.

Mróz [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz