Rozdział 6 - Kochaj albo nienawidź, czyli boski Snape

692 70 87
                                    


Najsłodszy Salazarze! Już ponad osiemset wyświetleń! Jestem taka podekscytowana, bo dla mnie to dużo, ej! 

Dzisiejszy rozdział chciałabym zadedykować wszystkim tym, którzy tak samo jak ja, naprawdę  kochają wspaniałego Mistrza Eliksirów. Nie jestem w stanie opisać miłości, jaką go darzę, bo to po prostu nie jest możliwe. I tak - uwielbiałam go od samiutkiego początku, a nie że dopiero po IŚ! 

Przede wszystkim piszę ten rozdział z myślą o Tobie, kochana @alexandraise, bo po prostu podoba mi się to, co robisz, wiesz? :) Jesteś niezwykła, nie zapominaj o tym! 


***

Severus Snape - tego mężczyzny nie trzeba nikomu przedstawiać. Naczelny postrach Hogwartu, przerośnięty nietoperz, Mistrz Eliksirów, podwójny szpieg, Smarkerus, romantyk, brytyjski Werter, bla bla bla. 

On robił to wszystko z miłości. On kochał szalenie i do szaleństwa...

Kiedyś obiło mu się o uszy, że uważany jest za najseksowniejszego nauczyciela w Hogwarcie, że nastolatki mdlały i piszczały na jego widok. Owszem, wiedział, że mdlały i piszczały, ale kiedy uświadomiono mu, że to nie przez strach, a uwielbienie, wzruszył nieporadnie ramionami, westchnął ciężko i odpowiedział niesamowicie spokojnym tonem, racząc słuchaczy swoim jedwabistym głosem. 

- Cóż mogę rzec? Taki już jest ze mnie zimny drań - a na jego twarz wpełzł ironiczny uśmieszek. 

Odkąd Lily umarła jego życie niby straciło sens, niby nie. Wydawało mu się, że ją kocha. Tak, wydawało. Uświadomił to sobie, kiedy ruda wyszła za Jamesa, automatycznie odrzucając młodego Snape'a. Z perspektywy czasu uświadomił sobie, że w sumie to była jej strata, a nie jego, a jeszcze lepszym był fakt, że Potter rzeczywiście okazał się Rogaczem. Harry Snape, a nie Harry Potter, to mówi samo za siebie, baaaang!

Co prawda chłopiec nie znał jeszcze prawdy, ale wkrótce miał się o tym dowiedzieć. W sumie to mogło poważnie uszkodzić jego psychikę... Chodzisz do szkoły, jakiś podejrzany nauczyciel obiera sobie ciebie za obiekt drwin i ciągle poniża. Pieprzy coś o zamkniętej w fiolce sławie, a po kilku latach okazuje się, że to twój ojciec. Ironia losu, ironia losu!

- No wiecie, w końcu łobuz kocha najbardziej - odparła jedna z Krukonek, kiedy przechadzał się korytarzami Hogwartu. Usłyszał to, znalazłszy się w ich pobliżu. Dziewczęta nie omieszkały zerkać co chwilę w stronę swojego profesora i szeptać między sobą. 

- A widziałyście jego dłonie? Długie, smukłe palce... Można sobie tylko wyobrazić, jak doskonale potrafi nimi manewrować... 

-...i penetrować - zakończyła druga Krukonka rozmarzonym tonem. 

Snape'a to nie dziwiło. Nawet uśmiechnął się lekko do siebie. W sumie to romans z jedną z uczennic mógłby być całkiem ciekawy. Oczywiście gustowałby jedynie w siódmoklasistkach, bo i tak niedługo opuszczają Hogwart. 

Nie wiedzieć czemu pomyślał nagle o Granger, bo w sumie to była nawet dość inteligentna. No i te nagłe zmiany w jej wizualności. Nie dało się ich nie zauważyć. Może gdyby Dumbledore zaaranżował jakieś małżeństwo, albo zlecił im ważenie jakichś cholernie ciężkich eliksirów? Granger mogłaby mu w tym pomóc, a potem to wszystko by się jakoś potoczyło. Ona młoda, on nieco starszy. Uczennica i nauczyciel. Niezwykle zdolna, niezwykle wymagający. Oboje dosyć inteligentni. On miał hebanowe biurko, na którym zazwyczaj nie znajdowało się nic, ponieważ cenił sobie perfekcyjny, a wręcz pedantyczny porządek. Przypadkowo mogłaby się na nim znaleźć. Pomógłby jej w tym. Był pomocnym człowiekiem, o czym sam Dumbel mógł poświadczyć. Ewentualnością mogłoby być to, że wróciłby z niezwykle ważnego spotkania u Czarnego Pana. Podpadłby mu jakoś, na przykład powiedziałby, że nie ma ochoty po raz kolejny wysłuchiwać jego żali na temat problemów natury egzystencjalnej, a ten rzuciłby w niego kilkadziesiąt razy cruciatusem. Snape niezwykle ranny, na pograniczu życia i śmierci z niezwykłą trudnością dotarłby do Hogwartu. Ktoś musiałby zająć się jego głębokimi ranami, a Dumbeldore przecież nigdy nie miał czasu. Oczywiście, pani Pomfrey sprawowała rolę szkolnej pielęgniarki, ale po co ją niepotrzebnie fatygować? Przecież w szkole było wiele zdolnych dziewcząt, które z pewnością z wielką chęcią zajęłyby się uleczaniem swojego profesora. Dyrektor poprosiłby Granger. A dlaczego akurat ją? Bo tak. Sevmione murowane! I to do tego nie byle jakie, oryginalne, a co!

Moja Szlama | DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz