Rozdział III

315 13 0
                                    

KAGUYA POV I 

              Widziałam Desmonda, zbiegał po schodach. Próbował mnie ratować. Nie miał dobrej kondycji, ale ani razu się nie zatrzymał. Ujrzałam postrzelonego

  -Bierz te łapska ode mnie- wykrzyknęłam do faceta w czerni 

  -Siedź cicho

Agent nie miał zamiaru mnie puścić. Zostałam zmuszona wejść do samochodu, albo umrzeć. Ostatnim co zobaczyłam był Desmond zabijający pięciu mężczyzn. Dokonał niemożliwego, nigdy nie potrafił trafić w 10-cio metrowy cel, a co dopiero wspominać o rzucie między oczy pięcioma nożami naraz. Potem założyli mi jakiś czarny worek na głowę. Nic nie widziałam. Jakiś męski głos powiedział mi żebym się uspokoiła i nie ruszała. Więc zrobiłam najmądrzejsze co przyszło mi do głowy, zaczęłam się rzucać po całym samochodzie.

  -Skoro nie chcesz po dobroci to będzie po złości- odezwał się ten sam głos

Dwie osoby mnie trzymały, w tym momencie facet wbił mi chyba największą możliwą igłę w rękę. Czułam jak jakiś płyn krąży w moich żyłach. Nie była to już moja krew. Zemdlałam…

  -Obudź się – powiedział jakiś ciepły nieznany mi kobiecy głos

  -Co? Gdzie? Jak? Co się dzieje?

  -Spokojnie to tylko ja… Elizabeth 

  -Kto? Nie znam cię. Gdzie ja jestem? 

  -Wszystko ci wyjaśnię, ale nie teraz. Nie mamy czasu

Nie czekałam na wyjaśnienia. Nie potrzebowałam ich. Coś mi się stało. Ledwo chodziłam, moje ciało stało się ciężkie, nie kontrolowałam go. Ta kobieta mi pomogła, ale nadal było ciężko.

  -Aua, co mi się stało

  -Zostałaś zainfekowana. Niebezpieczny wirus

  -Wirus?

  -Coś w tym sensie. Nie bój się, to oznacza, że jesteś wyjątkowa.

  -Wyjątkowa? –Powtórzyłam 

  -Tylko jedna osoba na dziesięć milionów może być zainfekowana i przeżyć. 

  -Czyli cały ten magazyn, śmierć Lulu- Zawiesiłam głos, warga mi drżała, dopiero teraz sobie uświadomiłam, że straciłam najlepszego przyjaciela- Były po to, żeby mnie złapać?

  -Zrozum nie jesteś już człowiekiem, przynajmniej nie w pełni.

  -Jak to? Odpowiadaj na moje pytania

  -Nie mamy czasu, zaraz nas znajdą

  -Kto? 

  -Ci, którzy cię porwali

  -FBI?

  -To nie jest FBI

Zadawałam jeszcze wiele pytań w stylu „kto?, co?, jak?, kiedy?, dlaczego” i tak dalej. Doszłyśmy do samochodu.

  -Umiesz otworzyć? -Spytałam

  -Oczywiście, ale nie jeśli będziesz na mnie wisieć

  -Przepraszam

  -Nie ma za co. Za jakieś pół godziny twój organizm powinien się przyzwyczaić…

  -Do tej… choroby?

  -Wszystko w swoim czasie. A póki co opowiedz mi o sobie. 

  -Nie ma co opowiadać. Mam na imię Kaguya, a nazwiska nie znam, moja matka nie żyje, ojciec też. Od dziesięciu lat byłam w domu dziecka. Znalazłam się w tej szkole dzięki stypendium. Mam 14 lat  i zostałam zarażona jakimś dziwnym wirusem, o którym nic mi nie wiadomo.

Z dziennika Nefilima.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz