Rozdział V

254 10 0
                                    

Desmond POV III

               Zaczęliśmy przygotowania. Siedzieliśmy w ciszy, ostrzyłem moje noże, które wyciągnąłem z martwych ciał tych ścierw z FBI. Były całe zakrwawione, ale nie przejmowałem się tym. Lelouch wyszedł właśnie na wyższe piętro po jego pistolet, który niestety nie miał amunicji. 

  -Cholerne gnoje. Musimy się zbierać- powiedział Lelouch wróciwszy do mnie

  -Zgadzam się, ale daj mi jeszcze minutkę. Muszę to wszystko przemyśleć.

  -Pierdoleni agenci, prawie mnie zabili.

  -To nie byli agenci, przynajmniej nie tego o czym myślicie- Odezwała się jakaś dziewczyna w skórzanej kurtce.

Wyglądała na 17 lat, włosy były nie równe, zwisające do ramion i odstające w każdą stronę świata. Brązowe oczy zdawały się martwe, jak gdyby widziały śmierć setki razy. Dziewczyna stała z sztyletem w ręce, wydawał się on tępy, ale mógłby zabić. Dumnie opierała się o ścianę. Była szczupła i wysportowana. Pod wpływem chwili, obracając się tylko przez prawe ramie rzuciłem w nią nożem. Była to głupia decyzja. Nastolatka zdążyła schować swój sztylet do małej pochwy przy pasie, złapać mój nóż i go odrzucić. Widok jej w ruchu byłby niesamowity gdyby nie to, że… Wbiła mi sztylet w ramię, ale jakimś cudem to nie zabolało. Zadziwiony wyciągnąłem własną broń z ramienia- nic, zero bólu, ani kropli krwi, nawet odrobiny.

  -Co jest- spytałem

  -Więc to jednak prawda. Jesteś nim. Tym, który nam pomoże.

  -Pomoże? W czym? I co się ze mną dzieje?

  -Musimy jechać.

  -Czekaj, najpierw Kaguya.

  -Ona jest już na miejscu. Jest z Elizabeth, w bezpiecznym miejscu, w które musimy się udać.

  -Nie wiem czy można ci ufać, możesz być jedną z Nich.

  -Zapewniam cię, że nie jestem. A teraz tak z innej beczki, gdzie jest twoja wataha Lelouch?

  -Wa-wataha? Ale co masz na myśli?- Odpowiedział mój skołowany przyjaciel.

  -Jesteś Alfą, nie pamiętasz?

  -Alfą? Jak wilki?

  -Tak, tylko, że wilkołaki, jesteś jednym z nich. Pewnie Beta stada cię szuka.

  -Ale, wilkołaki? Jak w tym głupim filmie? Zamieniały się w wilki?

  -Nie, chodzi tutaj o prawdziwe wilkołaki, takie zmieniające się  podczas pełni, i nie tylko, rzadkie osobniki miewają sierść, ale ty jak widzę nie masz. Są to pół ludzie, pół wilki. Nie kontrolują zmiany.

  -Ee, możesz mi to wszystko kurwa wytłumaczyć?

  -Mogę, ale na razie musimy jechać. Już wiem skąd ten cały napływ wilkołaków u nas.

  -Gdzie chcesz jechać?- wtrąciłem się do rozmowy

  -Jak to gdzie? Do obozu. Tam wszyscy ci, którzy chcą dołączyć się zbierają i trenują.

  -Ale kto powiedział, że chcemy dołączyć- Stanowczo odparłem

  -Słuchaj dzieciaku, mam gdzieś to czego chcesz, pakuj się do tego samochodu- wskazała na czerwonego fiata-  Jeżeli chcesz zobaczyć swoją niunię, to nie kłóć się ze mną i chodź.

Zgodziłem się, bo bałem się o Kag. Była dla mnie naprawdę ważna. Martwiłem się o nią. Wsiedliśmy do samochodu, jechaliśmy przez ciemny las, minęliśmy kilka wiosek i miast. Trwało to kilka godzin, więc musiałem wypytać dziewczynę o… wszystko. 

  -Powiedz mi, jak się nazywasz.

  -Jestem Mary Archer, mam 17lat-Ha! Zgadłem- Jestem przywódczynią „wyrzutków”.  Tyle musisz wiedzieć.

  -Jesteś bardzo tajemnicza. Poczekaj wyrzutków? 

  -No wiesz, wilkołaki, wampiry, i inne takie stwory

  -A ty kim jesteś?

  -Jestem Demonem, a Elizabeth jest Aniołem.

  -Nie trudno zgadnąć, ale kim jest ta Elizabeth?

  -Nie twoja sprawa. Dowiesz się jak będziemy na miejscu.

  -Czyli kiedy?

  -Za dziesięć minut.

  -Już? Tak szybko?-spytałem sarkastycznie.

  -Będziemy musieli jeszcze przejść kilometr w las.

  -Świetnie po prostu.

  -Zamknij się.

 „Ta dziewczyna przypomina mi siostrę, której nigdy nie miałem”- Pomyślałem.

Szliśmy ciemnym lasem chyba z pięć minut, aż w końcu dotarliśmy do wielkiej…. Stodoły, nie jestem jakimś znawcą, więc powiem tylko, że była drewniana. Była noc więc czułem się zmęczony. 

  -Chodź odprowadzę was do waszych pokoi- powiedziała przyjaźnie nastawiona, troskliwa dziewczyna. Była całkowitym przeciwieństwem Mary.

  -Ty musisz być Elizabeth.

  -Tak, skąd wiesz?

  -Domyśliłem się… Więc jesteś Aniołem?

  -To też się domyśliłeś?

  -Mary mi powiedziała.

  -Aha, no okej. Tutaj jest twój pokój Lelouch, nie mylę się?

  -Tak, dla przyjaciół Lulu- powiedział mój przyjaciel.

  -Dobranoc- Powiedziałem i poszliśmy dalej.

  -Twój pokój jest na samej górze. Tam zawsze było zapalone światło, dla ciebie. 

  -Czemu jestem taki ważny?

  -Jesteś bardzo potężny. Jesteś synem władców, jednego z nich przez to wygnano. Dowiesz się wkrótce.

Wszedłem do pokoju, był taki, jaki zawsze chciałem, zielone ściany z sufitem ze szkła, abym mógł patrzyć na gwiazdy, obrazy wojny i tego podobnych były rozwieszana na ścianach. Łóżko proste, ale bardzo wygodne. Podłoga była wykonana z jeszcze pachnącego drewna, meble również. Położyłem się na łóżku myśląc o całym dzisiejszym dniu, o tym jak miały to być tylko przygotowania do randki, o tym, jak zaatakowali nas agenci, o śmierci i ożywieniu Lulu oraz o tym, że jutro spotkam Kaguyę. Usnąłem dopiero około pierwszej w nocy. Śniła mi się masa rzeczy, aż trudno sobie wyobrazić ile. O wiele za dużo jak na jedną noc…

Z dziennika Nefilima.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz