Rozdział XVII

162 9 5
                                    

Wiał delikatny wiatr, które dawał odrobinę chłodu. Stwierdziłem, że mój syn jest młody musi się jeszcze wiele nauczyć. Dam mu szansę. Zapomnę to co zrobił. Każdemu przecież zdarzają się błędy. Chce być wyrozumiałym ojcem. Może to będzie nauczka dla mojego syna. Może go to czegoś nauczy i już więcej nie popełni tego błędu. Dam te pieniądze i będzie spokój. Nagle z zamyśleń coś mnie wyrwało. Ktoś położył swą delikatną dłoń na moim ramieniu. Była to moja ukochana Hurrem. Ona była dla mnie zawsze pocieszeniem w trudnych chwilach. Podzieliła moje zdanie. Zostaniemy jeszcze kilka dni w pałacu. Poszedłem wraz z moją ukochaną Roksolaną do komnaty, którą przydzielono nam na czas pobytu tutaj.

Hurrem

Weszliśmy do komnaty. Była średniej wielkości. Znajdowało się tam duże łoże przeznaczone dla dwóch osób, toaletka oraz ogromne lustro. Cieszę się, że Sulejman nie wyciągnie żadnych konsekwencji z zachowania Selima. Jest on moim ukochanym synem i chciałabym żeby w przyszłości osmański tron należał właśnie do niego. Zrobię wszystko w tym kierunku, ale żeby zapewnić mu jeszcze lepsze wsparcie musi znaleść się mądra kobieta u jego boku, która mu w tym pomoże. Jest nią Nurbanu, ale jeżeli Selim nadal będzie się tak zachowywał to pokłóci się z nią i wtedy może mu nie pomóc. Muszę więc porozmawiać z nimi obydwoma.  Wyszłam ze swojej komnaty i udałam się najpierw do Nurbanu. Przekroczyłam próg jej komnaty. Była wielka i na prawdę piękna. Godna każdej sułtanki. Musi być zachwycona z tego gdzie mieszka. Posiadała nawet własny taras. Lecz jedna rzecz była dziwna. W komnacie nie było jej właścicielki. Postanowiłam, że poczekam tu na nią. Rozejrzę się dookoła. Oglądałam uważnie wszystkie szafki. Na jednej z nich leżała mała karta papieru. To pewnie jakiś list. Od razu wzięłam go do ręki i zaczęłam czytać:

Jeżeli chcesz zobaczyć swego syna
do lochów natychmiast udaj się.

Teraz już wiadomo dlaczego jej nie ma.  Ktoś porwał mojego wnuka Murada. Jemu i jego matce może grozić niebezpieczeństwo. Muszę jak najszybciej się tam udać.

Nurbanu

Przybyłam na miejsce spotkania z porywaczem. Rozglądałam się dookoła ciemnego pomieszczenia. Nikogo nie było. Zaczęłam się trochę bać, lecz najbardziej bałam się o mojego maleńkiego synka. Nagle zauważyłam w oddali postać pewnej kobiety, która szła w moją stronę. Podeszłam bliżej. Coraz lepiej było ją widać. To blondynka i to całkiem znajoma mi blondynka niosąca na rękach mojego synka. Tak jak przypuszczałam była to Dilsah. Jak ona śmiała porwać moje dziecko?! W życiu jej tego nie wybaczę!

- Nurbanu przyszłaś.

- Przyszłam, bo interesuje się swoim dzieckiem w przeciwieństwie do ciebie!

- Nie martw się o niego Nurbanu. Nie chodzi mi o niego tylko do ciebie. Jemu włos z głowy nie spadnie. Porwałam go tylko dlatego aby cię tu sprowadzić.

- Ty żmijo!

Chciałam ją uderzyć, ale jakiś mężczyzna chwycił mnie za rękę i przetrzymał. Drugi związał mnie i dokładnie zawiązał mi usta oraz oczy. Nie mogłam nic powiedzieć ani zobaczyć. Prowadzili mnie i gdzieś wrzucili. Zorientowałam się, że to jakiś pozów. Porwali mnie i gdzieś wywożą. Nie mam pojęcia gdzie. Ale jednego jestem prawie pewna. Dilsah sama nie mogłaby tego zorganizować. Jej mózg jest za mały, aby wymyślić taką intrygę. Ktoś musiał jej pomóc. Żeby tylko mówiła prawdę i nic nie zrobiła Muradowi.

Nurbanu sultanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz