Rozdział XII

189 9 2
                                    

Nurbanu

Leżałam w łóżku. Czekałam aż Esma przyjdzie.

- Witaj pani! - zawołała.

- Witaj Esma.

- Pani wyglądasz na zmartwioną. Przecież już podałam substancję poronną Dilsah. Jej dziecko tej nocy umrze. - podała mi kubek wody.

Wypiłam go.

- Ale ja nie chcę żeby to dziecko umierało! Nie chce mieć jego krwi na moich rękach! Nie chce aby to wydarzenie miało miejsce! Chcę to odwrócić! Sprawić aby ta substancja nie zadziałała! Wiesz dlaczego byłam na tarasie? Błagałam boga! Esma ja nie przeżyje z myślą, że zabiłaam niewinne dziecko! Do końca życia będą dręczyły mnie wyrzuty sumienia!

- Wiesz pani tak się składa, że cię okłamałam. Do jedzenia wlałam jej zwykłą wodę, a tą ciecz, którą mi dałaś schowałam.

- Esma jesteś wspaniała! Dziękuję! Ten jeden jedyny raz jestem ci wdzięczna, że nie wykonałaś mojego rozkazu.

- Dziękuję pani.

Do komnaty wpadła rozwścieczona Dilsah. Rzuciła się na mnie. Zaczęła mnie bić i kopać. Widząc to Esma pobiegła po pomoc.

- Zabiłaś mi dziecko ty żmijo! Teraz ja zabije ciebie!

Do komnaty wszedł książę.

- Dilsah! - zawołał.

Ona zostawiła mnie, odwróciła się i podeszła do księcia.

- Ona zabiła moje dziecko! Jedna z niewolnic widziała jak jej służąca wlewa coś do mojego jedzenia!

- Jesteś pewna?

- Tak!

- Ale jesteś pewna, że straciłaś to dziecko?

- Tak szczerze to nie.

- Więc udaj się do akuszerki. Ona powie ci prawdę, a ty Nurbanu idziesz ze mną.

O nie... Czeka mnie poważna rozmowa z Selimem. Jak mam mu powiedzieć, że chciałam zabić jego dziecko? Nie dam rady. Boże pomóż. Weszliśmy do komnaty. Książę kazał mi usiąść.

- A więc teraz mów jak było! Ale tylko prawdę! Jeżeli mnie okłamiesz kara będzie o wiele gorsza!

Selim był na mnie zły. Wiedział co się na prawdę stało, ale chciał abym to ja mu wszystko  opowiedziała.

- Dobrze. Bo jak dowiedziałam się, że Dilsah spodziewa się dziecka wpadłam w szał. Rozkazałam Esmie je zabić. Dałam jej substancję poronną, którą ma wlać do jedzenia Dilsah. W nocy dręczyły mnie ataki sumienia. Nie umiałam sobie z tym poradzić. Prosiłam boga żeby ta substancja nie zadziałała. Nazajutrz okazało się, że Esma wlała wodę, a tą substancję schowała. Byłam szczęśliwa, że dziecku nic się nie stało. Do mojej komnaty wpadła Dilsah i rzuciła się na mnie. Oskarżała mnie o śmierć dziecka. Ale ono przecież żyje. Później zjawiłeś się ty.

- Dobrze. Mam nadzieję, że mówisz prawdę. Tym razem nic się nie stało, ale wierzę, że to dla ciebie nauczka. Mam nadzieję, że więcej już czegoś podobnego nie zrobisz.

- Nawet nie spróbuje.

- Dobrze. Idź już.

Wyszłam. Na szczęście rozmowa nie była aż taka zła. Selim mi wybaczył. Kiedy wracałam do komnaty podbiegła do mnie Esma i powiedziała, że dziecko Dilsah żyje. Wiem, że to dziwne, ale cieszyłam się. Chciałam żeby urodziła. Nie koniecznie księcia, ale córeczkę jak najbardziej. Może zostanie szczęśliwą matką i dostanie najpiękniejszy dar od boga - dziecko. A mój Murad zyska brata lub siostrę. Wiem, że to dziecko wynikło ze zdrady. Selim obiecał mi, że nie będzie żadnej innej kobiety niż ja. Złamał jednak tą obietnicę współżyjąc z Dilsah. Owocem tego jest dziecko, które nosi w swoim łonie. Zdecydowałam, że pozwolę jej zostać matką. Byleby tylko tylko nie nakręcała swojego dziecka przeciwko mnie czy Muradiwi. To by było nieładne, ale raczej tak się stanie. To jest cała Dilsah. Jestem na to przygotowana.

Minęło 9 miesięcy. Zima ustąpiła wiośnie. Wszystko budziło się do życia. Kwitły kwiaty i różnego rodzaju rośliny. Rosła trawa. Później wiosna przeobraziła się w lato. Było bardzo ciepło. Następnie z drzew zaczęły spadać liście. Świat stał się kolorowy. Nastała jeśnień. Tej pory roku na świat przyszło kolejne dziecko. Dilsah została matką. Urodziła przepiękną córeczkę. Nie jest zadowolona z tego, że to dziewczynka, wolałalaby chłopca. W tedy zostałaby sułtanką. Ale niech się cieszy, że jakieś dziecko w ogóle ma. Dla mnie to jest bardziej korzystniejsze. Murad nie ma rywala. Dilsah na szczęście nie jest dla nas zagrożeniem. Bóg widział, że zrozumiałam swój błąd dlatego urodziła się malutka sułtanka, a nie książę.  Poszłam ją zobaczyć. Była taka maleńka i śliczna. Oczy miała po mamie, a uśmiech po tacie. Na pewno wyrośnie na wspaniałą i piękną sułtankę. Jak ja mogłam ją w ogóle chcieć zabić? To było okrutne. Wstyd mi jest. Już zawsze miałabym obraz tego biednego dziecka przed oczami. Dręczyłyby mnie ataki sumienia, a to jest nie do wytrzymania. Na szczęście nic się nie stało. Dziecko urodziło się zdrowe i żyje. Selim również się cieszył. Znów został ojcem, a to wspaniałe uczucie. Nadał jej imię Gevherhan. To nawet ładne imię. Pałac świętował prawie tak hucznie jak wtedy kiedy urodził się mój Murad. Dilsah otrzymała nową komnatę, którą będzie dzielić ze swoją malutką córeczką.

Dilsah

Bardzo cieszę się, że urodziłam. Jestem trochę zła. Wolałabym księcia, ale nie chcę już więcej narzekać. Bóg obdarował mnie córką i jestem mu za to wdzięczna. Lecz z drugiej strony zła. Chciałam zostać sułtanką. W tedy ta przeklęta Nurbanu nie wywyższałaby siebie nie byłabym jej poddaną. Traktowano by nas na równi. Ale niestety tak nie będzie. Selim z pewnością nie zaprosi mnie ponownie do alkowy. Nie chce przeżywać kłótni z Nurbanu. Ale ona to ma wspaniale. Jest sułtanką i książę zawsze jej ulega. Chciałabym być na jej miejscu. Ale wiem co zrobić by raz na zawsze pozbyć się jej z tego świata. Ale to nie teraz. Zrobię to kiedy przydarzy się najlepsza okazja. A kiedy ona już odejdzie z tego świata to ja zajmę jej miejsce. Zostanę ukochaną konkubiną księcia. Urodzę mu wiele synów i zostanę sułtanką. Wszyscy będą się kłaniać mnie. Ale płuki ta żmija żyje nie dam rady. Muszę się jej pozbyć. Po tym co próbowała zrobić mojemu dziecku pałam do niej większą nienawiścią co wcześniej. Została jeszcze jedna sprawa. Po porodzie miałam zostać ukarana za usiłowanie zabicia Murada. To trochę nie sprawiedliwe, że ta żmija za podobny czyn nie zapłaci. Ale przecież ona jest sułtanką, ulubienicą Selima, której nawet nie tknie. Jeśli udałoby jej się zabić moją Gehverhan to i tak nie wyciągnął by z niej konsekwencji. Ona go zwyczajnie zaplątała w okół palca. Omamiła go. On robi wszystko co ta żmija chce. Ale niedługo to się skończy. Nastanie era sułtanki Dilsah. Potrzeba tylko trochę czasu. Muszę być cierpliwa nie działać pochopnie. A co do komnaty to jestem zachwycona. Jeż dosyć dużo, ale Nurbanu z pewnością ma większą. Ona ma wszystko lepsze, większe, kosztowniejsze. Nie ma co się dziwić jest sułtanką i ulubienicą księcia. Niedługo wszystko to co ma będzie moje. A kiedy ten zapchlony kundel wpadnie w moje ręce nie będę miała litości. Pozbędę się najpierw jego, następnie Nurbanu. Wkrótce przyjdzie czas na Murada.

Nurbanu

Spacerowałam sobie po ogrodzie. Podziwiałam naturę. Z drzew spadały kolorowe liście. Zaczęło się robić coraz zimniej. To już koniec tych miłych, ciepłych, letnich dni. Za kilka miesięcy znów nastanie zima. Poczułam, że ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się powoli i ujrzałam miłość mojego życia - Selima. Zaproponował wspólny spacer. Bez wahania zgodziłam się. Spędziliśmy razem wspaniały wieczór. Było bardzo romantycznie. Byłam szczęśliwa. Robiło się już zimno. Wróciliśmy zatem do pałacu. Spędziłam tą czwartkową noc w jego alkowie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka! Witam w rozdziale XII. Udało mi się go dodać dzisiaj. A dzisiaj są Walentynki. Zrobiłam takie miłosne zakończenie. Gdyby żyli w naszych czasach z pewnością Nurbanu zostałaby jego walentynką. Życzę wam wesołych walentynek pełnych miłości. Ja chyba znów spędze je sama... Ale co tam. Jestem jeszcze młoda. Całe życie przede mną. A jak wam minęły walentynki? Co sądzicie o nowym rozdziale? Dziękuję oczywiście za gwiazdki i komentarze.

Nurbanu sultanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz