2. Wszystko zostało powiedziane

375 31 18
                                    


- Nie zadzwoniłaś do mnie wczoraj. Co się stało? - słyszy głos Constantine. Jest zniekształcony przez telefon, ona chciałaby usłyszeć go tuż obok, na prawdę.

- Przepraszam, byłam... zajęta. - odpowiada. - Tęsknię. - dodaje i przewraca się w łóżku na drugi bok. Od kilku godzin nie zrobiła nic. Tylko leżała i myślała. Dopóki on nie zadzwonił. Teraz leży, rozmawia i tylko trochę myśli.

- Wiem, kotku. I ja też. - mówi czule. - Chciałbym być tu z tobą, ale rozumiesz sytuację w firmie. Rozwiążemy ten problem ze sponsorem i już za trzy miesiące się zobaczymy.

- Tak, wiem. - odpowiada. Nagle trzy miesiące wydają się wiecznością.

- Evelynn, dzwoniła do mnie pani doktor. - mężczyzna zaczyna niepewnie. - Wiesz, że muszę wiedzieć, kiedy to się powtarza, prawda? Dlaczego mi nie powiedziałaś?

- Mówiłam, byłam zajęta.

Płakaniem na podłodze i przeklinaniem całej ludzkości.

- Evelynn, posłuchaj mnie...

- Nie, to ty mnie słuchaj, Constantine. - przerywa mu. - Nie jestem małym dzieckiem, które potrzebuje pomocy. Jestem dorosła i potrafię o siebie zadbać. Przestań trzymać mnie za rękę i obserwować każdy mój krok. Pozwól mi... po prostu mi zaufaj, dobrze? Zaufaj. Nie chcę znów czuć się osaczona, nie chcę myśleć, że jesteś kolejnym lekarzem, którego obchodzi tylko odhaczenie kolejnej godziny z pacjentem. Chcę myśleć, że wszystko ze mną dobrze. - Evelynn zamyka oczy. Wsłuchuje się w szmer w telefonie i jego oddech po drugiej stronie. Tęskni. Bardziej, niż myślała, że będzie.

- Kocham cię. - mówi Constantine. Przez chwilę milczy, pozwalając, by te dwa słowa wybrzmiały między nimi jak potężny dzwon. - Dlatego ci ufam. Tylko boję się o ciebie. Zawsze muszę mieć pewność, że jesteś bezpieczna.

Zawsze muszę mieć pewność, że jesteś bezpieczna...

Jest pewna, że słyszała już te słowa. W odmętach wspomnień migocą jasno. Co było dalej?

Kiedy sobie przypomina, telefon wylatuje jej z ręki. Uderzenie o podłogę do niej nie dociera. Patrzy tępo w ścianę, a wspomnienia ukazują się przed nią jak żywe obrazy.

Byli bardzo blisko. Czuła jego oddech na twarzy i widziała szafirowe przebarwienia w brązowych oczach. Cieszyła się, że ma odwagę nie odwracać wzroku od intensywności jego spojrzenia. Od delikatnego dotyku palców na jej szyi wypełniało ją ciepło rozlewające się w dół ciała. Zaparło jej dech. Po raz kolejny nie mogła uwierzyć, jak bardzo go uwielbia. Jak kochała, gdy tak robił. Kiedy czuła jego ciepło tak blisko przy sobie, jakby należał do nikogo innego, tylko do niej.

- Jesteś mój? - zapytała tuż przy jego uchu.

- Tak, już zawsze będę. - odpowiedział i wtulił się w nią jeszcze mocniej.

- Ja po prostu zawsze muszę mieć pewność, że jesteś bezpieczna. Tutaj, obok mnie. Pamiętaj, nigdy cię nie opuszczę. Nigdy, przenigdy...

Obraz się rozmazuje i wszystko znika. Evelynn przeciera oczy, by odzyskać ostrość widzenia.

Czuje zapach psiego szamponu i nagle zdaje sobie sprawę, że na łóżku tuż obok niej leży Lauv z postawionym uszami.

- Spadaj. - mówi z pretensją. On tylko przekrzywia łeb i nadal wpatruje się w nią lśniącymi ślepiami.

- Złaź, Lauv. - powtarza i pcha go na podłogę. Pies jednak okazuje się zbyt ciężki i nadal nie chce zejść z łóżka stanowczo siedząc na pościeli w kwiaty. To by było na tyle z rzekomego treningu, który ponoć przeszedł.

Mind issuesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz