Dziewiąty miesiąc ciąży zaczął się niepokojąco.
Yoongi zaczął narzekać na okropny ból brzucha, który nasilał się przy każdym ruchu dziecka i zdawał się nie zanikać nawet przy odpoczynku. Jin przyjechał razem ze swoim narzeczonym, jednak nie skończyło się na zwykłej wizycie, a wzięli ciężarnego do szpitala i kazali Taehyungowi spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Yoongi nie zgadzał się na poród, dopóki nie miał pewności, że dziecku nic nie zagraża, dlatego torba nadal nie była zapełniona szpitalnymi ubraniami. Aktor musiał zająć się tym sam, podczas, gdy jego mąż jechał już na badania. No właśnie, mąż.
Na ślubie obaj płakali ze szczęścia. Kiedy za zgodą pastora pocałowali się na oczach przyjaciół i rodziny w ich sercach zapłonęło dziwne uczucie błogiego spokoju i wszechogarniającego szczęścia. Ich obrączki były metaforą ich samych. Dwa złączone pierścienie, jeden srebrny, połyskujący i widoczny, a drugi czarny, nieodbijający światła. Pasowały idealnie na oba palce, były stworzone tylko dla nich, na prośbę Taehyunga.
Ceremonia przebiegła lepiej niż pomyślnie, wszystko udało się według planu. Co prawda starszy nie tańczył dużo, w przeciwieństwie do Jimina, który nawet nie wspominał o tym, że jest w ciąży. Wieczorem, kiedy Seokjin odmówił kolejnego już drinka, wyszło na jaw, że też oczekują dziecka. Teraz jedynym, który nie planował zostać tatusiem, był Hoseok, który niedelikatnie dał znać wszystkim, że i on i jego dziewczyna nie mają na to czasu.
Seokjin nie miał uprawnień, żeby przyjąć poród swojego przyjaciela, dlatego monitorował operację jako jego lekarz prowadzący. Taehyung nie znał nikogo innego w szpitalu, więc po wpadnięciu do głównego holu bez informacji, co ma robić dalej, upadł bezradnie na podłogę z telefonem i dużą torbą w rękach. Jakaś pielęgniarka skierowała go na krzesełka w poczekalni, jednak wykazał się niebywałą inteligencją i zdołał zapytać się o drogę do oddziału położniczego, gdzie będzie przebywał jego mąż po męczącym porodzie.
Usiadł na krzesełkach w dużym korytarzu, czekając na jakiekolwiek sygnały od lekarzy lub pielęgniarek. Nie miał pewności, czy na pewno przychodzi teraz na świat jego dziecko, ale miał taką nadzieję. Ciąża bardzo męczyła cukierka o drobnej budowie, dlatego lepiej byłoby, żeby wszystko skończyło się nieco wcześniej. Przy każdym, nawet najmniejszym dźwięku podnosił szybko głowę, jednak nic nie było w stanie opisać zrezygnowania, z jakim spuszczał wzrok z powrotem na pięści, zaciśnięte mocno na kolanach.
Yoongi był zbyt słaby, żeby samemu urodzić i każdy z ich najbliższego otoczenia doskonale o tym wiedział.
W przeciwieństwie do kobiet, u których większość rodziła bez konieczności cesarskiego cięcia, tylko niektórzy mężczyźni byli w stanie urodzić siłami natury. Do nich należał między innymi Jimin ze swoimi wyjątkowo szerokimi biodrami. Sugar też miał do tego dobrze zbudowaną miednicę, ale mimo wszystko nie dałby rady przeć przez kilka długich godzin, w przeciwieństwie do młodszego tancerza o nieludzkiej kondycji.
Otarł zbłądzone łzy z policzków i ukrył twarz w dłoniach, żeby powstrzymać ich ponowne wypływanie. Martwił się cholernie o swojego ukochanego, ale nie był w stanie już nic zrobić. Operacyjny poród jest znacznie bardziej niebezpieczny, zarówno dla rodzica, jak i dla dziecka, ale trwa o wiele krócej. Nie wiedział, co myśleć. Miał ochotę zasnąć i obudzić się znowu u boku swojego męża w ich wspólnym, królewskim łożu, jakby wszystko było tylko złym snem, ale wiedział, że nie wybaczyłby sobie zostawienia go samego w tak ważnej chwili.
- Kim Taehyung? - Zawołała pielęgniarka, która wpuściła go na oddział. Była młoda i uśmiechnięta, możliwe, że rozpoznała jego nazwisko bez większego problemu. Upewnił się, że czarna, materiałowa maska znajduje się na jego twarzy i podszedł na drżących nogach do niższej kobiety. Skinął głową, pokazując, że to on został przez nią wezwany, mimo, że tak naprawdę oprócz jakiejś pacjentki, wokół nie było nikogo. - Jest pan mężem... Mina Yoongiego?
- Tak, to ja. Co się... - Zanim skończył swoje pytanie, pielęgniarka obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę sypialni. Wprowadziła go do pokoju, w którym stało tylko jedno łóżko. Pod ścianą było puste miejsce na inkubator, dla małych, słabszych dzieci. Przez jego głowę przebiegły miliony myśli, że coś poszło źle i ich syn musiał zostać zamknięty w plastikowej klatce. A może jeszcze gorzej - nie przeżył operacji?
Tae upadł na ziemię, zaraz obok nogi pustego łóżka. Jego serce szalało okropnie z chorobliwego strachu o życie potomka, ale nie był w stanie zrobić nic więcej. Chwycił się wolną ręką za bluzkę w okolicy serca. Co, jeśli dziecko naprawdę umarło? Wtedy Yoongi ponownie zniknie z jego życia, ponieważ nie będzie miał powodów, by zostać. Ślub wzięli tylko ze względu na małego, który nagle mógł całkowicie wyparować. Gdzie był Seokjin, kiedy był potrzebny...
Drzwi otworzyły się szeroko i stanął w nich uśmiechnięty lekarz. Wyglądał, jakby był sam, ale natychmiast zaraził szatyna pozytywnymi myślami. Wyciągnął obie ręce w jego stronę, jakby chciał go przytulić i trzymał je w takiej pozycji, dopóki młodszy nie zbliżył się do niego na wystarczającą odległość. W ostatnim momencie odsunął się taktycznie i odsłonił stojącą za sobą pielęgniarkę, trzymającą maleńkie zawiniątko z koców w kolorowe gwiazdki.
Dziecko było przepiękne. Skóra nadal była odrobinę zaczerwieniona, zmarszczona, a paluszki lekko podpuchnięte, ale nie mógł wydawać się piękniejszy. Spało spokojnie, nieprzejęte tym, że przed chwilą przyszło na niebezpieczny świat. Wyglądało wtedy zupełnie, jakby było miniaturową wersją Yoongiego.
- Poznaj swojego syna. - Szepnął Seokjin pasywnie, nie chcąc obudzić małego chłopca. Taehyung podszedł powoli do dwójki pracowników, wyciągając ręce w proszącym geście. Przez kilka ostatnich tygodni uczył się nosić dziecko, więc co mogło pójść źle.
Kobieta nie zaufała mu jednak w stu procentach, ponieważ ruchem głowy wskazała na krzesełko w kącie. Dopiero wtedy, kiedy na nim usiadł, podała mu synka i przywiozła małe łóżeczko szpitalne, na którym maluch miał spać przez następne dni.
- Miał leżeć w inkubatorze, ale okazało się, że jest wystarczająco silny, żeby poradzić sobie bez niego. Dacie sobie radę w trójkę. - Powiedział ciepło lekarz, obserwując magiczną scenę pierwszego powitania. - Yoongi... Jeszcze się nie obudził. Musimy dać mu czas. Zaraz przewieziemy go tutaj, żeby odpoczął. - Dodał smutno, zerkając ukradkiem na korytarz, w którym już niedługo miał pojawić się młodszy na szpitalnym łóżku.
Coś zapadło się w sercu młodego aktora, ale nie chciał pokazać, że się boi. Przytulił syna do siebie i uśmiechnął się lekko do przyjaciela.
- Damy sobie radę.
-----
//W Korei nie ma zwyczaju przybierania nazwiska po mężu. Kobiety po ślubie nadal żyją pod swoim panieńskim nazwiskiem. Jest to związane z tradycją i szacunkiem do nazwiska przyjętego po swoim ojcu, ponieważ każde dziecko dziedziczy imię klanowe po męskiej stronie rodziny.
//Długo zastanawiałem się, które nazwisko dać Yoongiemu, ale stanęło na tym, że chłopak chociaż raz zastosuje się do tradycji.
//Nie sugeruję, że jest żoną Tae.
//To już ma wystarczającego raka.

CZYTASZ
Let me run | Taegi
FanfictionTaehyung to młody, popularny aktor z ogromną ilością fanów. Na swojej drodze spotyka jednak mężczyznę, który sprawia, że chłopak traci zmysły. Co wyniknie z niebezpiecznej znajomości osób, które nie powinny mieć ze sobą nic wspólnego? [ZAKOŃCZONE] O...