Rozdział 19

611 63 11
                                    

Objął szyję młodszego i czule złączył ich usta w przelotnym pocałunku. Każdy moment tego typu zbliżał ich do siebie, mimo, że byli już wystaczająco przepełnieni sobą nawzajem. Aktor siedział na kanapie, a Yoongi zajmował jego kolana i przyglądał się ich odbiciu w czarnym ekranie płaskiego telewizora. To popołudnie było wyjątkowo spokojne, nie mieli żadnych planów ani nagłych telefonów, które zmusiłyby ich do ruszenia się z miejsca.

- Tae... - Starszy szepnął niepewnie, przygryzając dolną wargę białymi zębami. - Boję się o nasze dziecko... Urodzi się nieślubne, a wiesz, w jakim świecie żyjemy. - Wytłumaczył, kładąc czoło w okolicy obojczyka szatyna i wzdychając ciężko. Nieprzerwanie głaskał swój duży brzuch mimo stópek, które pojawiały się gdzieniegdzie pod jego szczupłymi palcami. Bawił się ze swoim nienarodzonym dzieckiem. - Chciałbym, żeby było inaczej...

Szatyn nie odpowiedział, złożył delikatny, motyli pocałunek na czubku jego głowy i westchnął ciężko, zastanawiając się nad jego słowami.

-----

Yoongi przywykł do wczesnego wstawania z łóżka przez wiercące się dziecko lub ukochanego, który wstawał do pracy i chciał zjeść wspólne śniadanie. Dużo sypiał za dnia, dlatego nie narzekał na nieprzespane poranki i chętnie wstawał rano i zabierał się za sprzątanie albo czytanie poradników dla młodych rodziców.

Tego dnia jednak nic nie obudziło go do godziny dwunastej, co wydawało się być wyjątkowo dziwne. Zarzucił szary, puchaty szlafrok na chude ramiona i z odkrytym brzuchem wyszedł z sypialni. Jego piżama składała się z samych długich spodni w kratę przez to, że w całym mieszkaniu działało ogrzewanie podłogowe, spisujące się idealnie. W całym korytarzu unosił się zapach ciepłych tostów z żurawiną, ulubionego śniadania mężczyzny, jednak Taehyunga nie było nigdzie w apartamencie. Zamiast niego w salonie siedział zadowolony Namjoon, piszący z kimś zawzięcie przez telefon. Ekran był już lekko pęknięty, mimo, że był nowy, a wszystko przez jego niezwykły talent do niszczenia przedmiotów.

- Cześć Joonie. - Przywitał go promiennie, nie zatrzymując się w drodze do kuchni. Jego żołądek wołał bezlitośnie o jedzenie, a on nie miał serca mu odmówić. Usiadł przy jedynym przygotowanym talerzu i ignorując gościa zaczął jeść pachnące śniadanie. Zanim zdążył wstać po zjedzeniu, Namjoon zabrał od niego pusty talerz, odkrywając małą samoprzylepną karteczkę, na której koślawe pismo zbyt ruchliwego Taehyunga układało się w krótkie zdanie

Let me run | TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz