6.

1K 50 12
                                    


Wydzielająca się adrenalina nie pozwoliła mi stać bezczynnie. Zdołałam się wyrwać od brudnych łapsk mężczyzny, które i tak zdołały się dostać za daleko. Odepchnęłam go. Złapał mnie za nadgarstki. Panika. Co mam robić, nie wiem. Kompletnie. Bałam się, cholernie. Krzyczałam, najgłośniej jak byłam wstanie, mimo ogromnego zmęczenia. Mężczyzna trzymał mnie mocniej.

Zrezygnowana rozpłakałam się. W pewnej chwili drzwi od pomieszczenia otworzyły się, była to dziewczyna która pracowała tu nocami. Blondynka, wysoka. Kojarzyłam ją, ale nie mogłam się skupić.

Dziewczyna obojętnie przeszła koło faceta.

-Zostaw ją, powaliło cię do reszty.-Powiedziała pogardliwie.

Odepchnęła go, a mnie popchnęła w stronę drzwi. Wychodząc usłyszałam tylko:

-Chcesz, żeby młody się dowiedział, wiesz, że to przyjaciółka jego laski?

Poleciało kilka nieprzyjemnych epitetów gdy zamknęłam za sobą drzwi. Wyszłam z lokalu, nawet nie odwróciłam się za siebie. Cholernie pragnęłam domu, starego domu. W którym matka wrzeszczałaby na mnie, pragnąć idealnych dzieci, domu i męża. W którym tak desperacko sprzątała, zapraszała przyjaciółki, w którym dochodziło do aktów przemocy. Tego samego domu w którym mój ojciec po całym dniu pracy, wrzeszczał na matkę. Tego samego domu..


                                                          *

Nie mogę zostawić pracy. Nie teraz. Muszę się ogarnąć. Cholera. Nie znajdę nigdzie indziej pracy, ledwo skończyłam liceum, nie mam żadnych referencji.

Spojrzałam na Kat, jak zwykle siedziała z Hermanem.

Odgarnęłam włosy z czoła, myśląc o zdarzeniu. Po prostu nie mogę z nim zostać sam na sam. Nic więcej.

Przez to wszystko nawet nie zauważyłam jak Manu zjawił się w mieszkaniu. Kompletnie nie miałam głowy przyglądać się mu jak idiotka. Już i tak pewnie uważa mnie za psychiczną. Teraz i tak nic się nie liczy.Zrobiło się głośno, a mi przy tym gorąco i słabo. Nie patrzyłam na niebieskookiego, źle na mnie działał.

Wstałam na chwiejnych nogach i wyszłam z mieszkania. Pierwszy raz sama. W nocy. Poczułam ogromną złość, do siebie i do mężczyzn. Cholera. Jakby ktoś w tym momencie chciał mi coś zrobić, przysięgam udusiłabym go gołymi rękami.

Siadłam na krawężniku i patrzyłam na niebo. Myślałam o mojej rodzinie, mamie, tacie i mojej siostrze. Przypomniałam sobie dzień w którym się wyprowadziłam.. cholera. Już nie tęsknie, za dużego złego dała mi moja rodzina.

W po chwili poczułam męskie dłonie na ramionach. Bez chwili zastanowienia zamachnęłam się. Uderzyłam kogoś w twarz pięścią.

-O boże, przepraszam!-Pisnęłam.

Właśnie uderzyłam Manuela, cholera. Leciała mu krew z nosa. Chłopak przetarł rękawem nos.

-Przyniosłem ci bluzę, ale okej.-Jęknął łapiąc się za nos i podając mi bluzę.

Byłam przerażona, jego rękaw w ułamku sekundy zrobił się czerwony.

-Jezusie, chodź na górę!-Krzyknęłam łapiąc chłopaka za ramię i ciągnąc do budynku.

Cholera, co jak mu nos złamałam!? No ja to wiem jak zachęcić do siebie chłopaka, tak, tak.

-Weź się tak nie sraj. Jest okej.-Powiedział w połowię drogi do mieszkania.

-Zamknij mordę!-Krzyknęłam, przeskakując co dwa schodki. 

-Rose.-Syknął.

Stanęłam.

-Taak?-Spytałam przeciągając samogłoskę.

-Ładnie wyglądasz.

----------------------------------------------------------------------------


Dziękuję, za przeczytanie ♥

Jak ktoś gustuje w takich obrazkach, jak te które wstawiam przed opowiadaniami to zapraszam na mojego tumblr'a ♥ https://simplycatlover.tumblr.com/ ♥

Heartbreaker I Manu RiosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz