Bardzo wczesny początek.

2K 73 1
                                    

Właśnie nastał piękny  słoneczny poranek, który mieszkańcy Kingman wykorzystywali jak najlepiej. Jednak najbardziej wesoło i radośnie było tego dnia na podwórku państwa Adams gdzie było słychać głośne dziecięce chichoty od samego początku dnia. Dwójka dzieci biegało po zielonej trawie i skrywało się za drzewami nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, a nieopodal nich siedziały przy stole ogrodowym dwie kobiety które także się śmiały z zachowania dzieciaków. 

-Och Irene, Emily po prostu to cała ty!  Pamiętam jak my się tak bawiłyśmy jeszcze  u moich dziadków na podwórku.-Powiedziała ze śmiechem kobieta o blond włosach. Jej spojrzenie szarych oczów było łagodne, a jej śmiech był wręcz anielski. Siedząca naprzeciw niej brunetka o wielkich błękitnych oczach spojrzała na nią wymownie z cwaniackim uśmiechem. 

-Akurat niestety z bałaganiarstwem poszła w ojca Jackie.-Irene wymieniła się  z przyjaciółką spojrzeniami po czym obie wybuchły chichotem.

 -Znam ten ból kochana. Ethan nigdy jeszcze nie posprzątał swoich klocków, a Stephan nigdy nie wyrzucił swoich koszulek do koszu na pranie. Och czemu to lenistwo jest tak bardzo dziedziczne.-Jackie przewróciła oczami, a po chwili  nalała sobie, oraz Irene soku pomarańczowego do szklanki.- To zdrowie za naszych brudasków!

-Zdrowie!-Kobiety stuknęły swoimi szklankami o siebie i zaśmiały się jednocześnie. Trochę dalej od nich stali dwaj mężczyźni, którzy akurat zajmowali się grillem. Jeden z nich przyglądał się kobietą z lekkim uśmiechem na twarzy. 

-Jak myślisz Will z czego one się tak śmieją?-Spytał mężczyzna o brązowych włosach po chwili przyglądania się dwójce przyjaciółek.

-Pewnie nas obgadują Steve.-Stwierdził drugi mężczyzna po czym poprawił swoje blond włosy. 

-Masz pewnie racje. To co chyba nie powinniśmy pozostać im dłużni w takiej sytuacji?-Steve uśmiechnął się dziarsko i poczochrał Williama po włosach, które przed chwilą poprawiał.

-Stary pamiętaj kobiety mają lepszy słuch niż myślisz. Ja ledwo powiem imię mojej żony, a ona już dzwoni do mnie z końca miasta.-Powiedział z powagą William, ale po chwili zaczął się śmiać tak samo jak towarzysz od grilla. 

-Emily myślisz, że dlaczego oni się tak głośno śmieją?-spytał Ethan przyjaciółkę od zabawy, gdy zauważył to dziwne jak dla niego zachowanie dorosłych.-Zrobiliśmy coś śmiesznego? 

-No co ty Ethan. Dorośli są dziwni, więc nie przejmuj się tym.-Stwierdziła dziewczynka i poklepała po ramieniu przyjaciela z troskliwym uśmiechem. Jej liliowa sukienka była już trochę brudna od ziemi na której przed chwilą się taplali, ale dziewczynka w ogóle się tym nie przejmowała.

-My też tacy będziemy?-Ethan spojrzał ze strachem w oczach na Emily, a ta jedynie uśmiechnęła się do niego promiennie.

-Oczywiście, że nie! Póki będziemy razem to zawsze będziemy tajnymi agentami z gangu ninja. Nie ważne czy będziemy mieli po dziesięć lat czy dwadzieścia, zawsze będziemy się tak dobrze bawić jak dzisiaj.-Emily wypowiedziała te słowa tak jakby było to coś oczywistego po czym wystawiła do chłopca mały palec.- Jesteśmy przyjaciółmi na zawsze, pamiętasz?

-Przyjaciele na zawsze!-Chłopiec uśmiechnął się radośnie i złapał swoim małym palcem palec Emily. Śmieszne jest to, że oboje nie spodziewali iż w czasach licealnych będą się mijać na korytarz bez słowa. 


Whether that's all is a lie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz