Rozdział 4

343 22 4
                                    

Obudził mnie krzyk. Pies zerwał się tak samo jak ja. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam płonącą szopę. Nie wiedziałam co się stało, ale wszędzie były szwendacze. Wzięłam szybko wszystkie moje rzeczy do plecaka, założyłam łuk i kołczan na plecy i zaczęłam biec. Jack trzymał się mnie.

Widok po wyjściu z domu zmroził mi krew w żyłach. Zobaczyłam Pat, rozszarpywali ją na strzępy. Carol. Zaczęłam biec do ściany, przy której stała. Zaczęłam puszczać strzały w stronę zombiaków.

- Uciekaj! Nie ma czasu. - w tym momencie Carol rzuciła się do ucieczki. Widziałam, że wsiada do samochodu z Andreą i Amy.

-Sarah, szybko. - Obrociłam się w stronę głosu. Na motorze siedział Daryl, kiedy mnie zobaczył oczy mu zaświeciły.
Nie musiał powtarzać. Wzięłam Jacka i wsiadłam z nim na motor.

Spojrzałam ostatni raz na to wszystko, nie wiedziałam kto przeżył.
Wszystko stało w ogniu.

- Widziałem, że Merlowi się udało, ale Dale nie miał tego szczęścia.

- Nie przejmuj się, wydaje mi się, że powinniśmy pojechać na autostradę.

Wiedziałam, że Merle żył. Wszędzie był ogień, znowu zostaliśmy bez dachu nad głową. Zaraz była zima, a my nie mieliśmy nic.
Byliśmy już na autostradzie, przeczuwałam to. Ludzie zaczęli się zjeżdżać. Najpierw zobaczyłam Glenna i Maggie. Kiedy tylko go zobaczyłam, puściłam mu oczko na co się zaczerwienił. Maggie zauważyła to i zaczęła się śmiać na co Glenn spalił jeszcze większego buraka.
Kolejne samochody jechały. Z pierwszego wysiadła Andrea, Amy i Carol. Z kolejnego wysiadł Rick i Carl.
Cała grupa zaczęła się zbierać, kiedy Maggie zobaczyła tatę i siostrę odrazu rzuciła się im w ramiona. Merla cały czas nie było. Nagle zza drzew wyszedł sztywny, wszyscy zobaczyli moją zmianę miny. Zaczęli się zastanawiać o co chodzi. Bez słowa wyciągnęłam strzałe i puściłam. Wszyscy zwrócili głowy w tamtym kierunku. Zobaczyłam Daryla, który upadł i skulił się. Podeszłam do niego i pocalowałam w czoło, poszłam po strzałe. Ostatni raz spojrzałam na mojego przyjaciela i zamknęłam mu oczy.

- Nie szukajcie mnie, chce być sama. Dam sobie radę. Daryl zaopiekuj sie Jackiem. Będzie Ci o mnie przypominać. Jeszcze kiedyś się spotkamy.

Widziałam, że wszyscy patrzyli się na mnie i chcieli coś powiedzieć, ale nikt nie umiał. Podeszłam do Maggie i Beth i je przytuliłam.

- Nie marnuj czasu kochasiu. - Szepnełam na ucho Glenna. Na co się zaczerwienił, ale przytulił mnie tak mocno, że płuca mi prawie wypadły. - Zgnieciesz mnie zaraz.

- Przepraszam, obiecuję nie zmarnuje. - Widziałam, że kręci mu się łza. Mimo, że znaliśmy się tak krótko bardzo się zżyliśmy.

- Żegnam wszystkich. - Teatralnie się ukłoniłam i odeszłam.

ROK PÓŹNIEJ

Chodzę bez celu już dość długo. Nie widziałam żywej duszy. Uslyszałam gwizdanie, przeszedł mnie dreszcz. Wiedziałam, że to muszą być żywi ludzie. Nagle poczułam jak ktoś mnie łapie. Chciałam się wyrwać co udało mi się. Zauważyłam, że po tym roku zrobiłam się bezwzględną bestią i nauczyłam sie bardzo wiele. Poczułam, że atakują mnie już trzy osoby. Nie dałam rady się im wyrwać więc sie poddałam. Zaprowadzili mnie na otwartą przestrzeń, wszędzie stały samochody i oswietlały wszystko. Zamarłam. Tu byli ludzie, których znałam, chciałam rzucić się w ramoina Maggie i Glenna. Daryla bym chyba podrzucała ze szczęścia do góry.

Gwizdanie ucichło, z przyczepy wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Mial na sobie skórzaną kurtkę i lekko siwą brodę. Szczerze mówiąc spodobał mi się, był przystojny. W ręce trzymał kij owinięty drutem. Zaniepokoiło mnie to.

Dni które nie wrócą/ The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz