Rozdział 7

243 21 6
                                    

Ciągle zastanawiam się czemu to robię. Sama nie wiem czego chce.

- Jadę dziś do Alexandrii. Jedziesz ze mną? - Zdziwiło mnie to pytanie. Negan jest słodki. Z jednej strony taki poważny człowiek, a z drugiej muszę mu ratować tyłek co drugi dzień.

- Fajnie, że zapytaleś, jasne że tak. Spróbuj dotknąć Glenna Maggie czy Beth, a przy następnej okazji wykręce Ci jajka kochanie. - Cmoknęłam w jego stronę, na co on odpowiedział tym samym.

- To jest to co w tobie kocham, buntowniczko. - Właściwie byłam buntowniczką. Jak miałam 8 lat wszystkie dziewczynki bawiły się lalkami, a ja biłam się z Darylem. Na samą myśl o tym zakręciła mi się łza w oku.

- Też Cię kocham. - Poslałam mu uśmiech - To za godzinkę wyjeżdżamy?

- Jasne, przygotuj się. Może wreszcie zwiedzimy te hangary w drodze powrotnej.

- To wy ich cały czas nie sprawdziliście? Myślałam, że kiedy ratowałam Ci tyłek już wracaliście.

- Sprawdziliśmy jeden zostały jeszcze trzy. Kiedy wyszliśmy z tego pierwszego zaatakowało nas stado. Później sama wkroczyłaś do akcji.

- Ciamajdy. Nawet zwykłej roboty nie umiecie wykonać. - Usmiechenłam się na to co powiedziałam.

Wchodziłam do samochodu wraz z Neganem. Tym razem jechaliśmy sami. Uchyliłam szybę i odpaliłam papierosa. Negan spojrzał na mnie miną zbitego psa.

- Przecież prowadzisz, musisz się skupić na drodze. - Powiedziałam szczerząc zęby w jego kierunku. Na co on jeszcze raz spojrzał na mnie błagalnymi oczami. - Znaj moją łaskę. - Powiedziałam wkładając mu papierosa do ust.

Reszta drogi była bardzo spokojna. Właśnie wysiadaliśmy z samochodów. Kiedy tylko otworzyli nam bramę zobaczyłam zapłakaną Maggie. Zrozumiałam, że coś jest nie tak. I dobrze wiedziałam, że chodzi o Beth albo o Glenna. Kiedy zaczęłam biec w jej stronę jakiś osiłek chciał mnie zatrzymać. Chciał zgwalić Arat. Jedynie co podtrzymał ją Negan od zabicia go. Była moją dobrą przyjaciółka więc przez przypadek połamałam mu zęby. Negan tylko gwizdnął z tyłu.

- Maggie co jest, pomogę Ci za wszelką cenę. - Widząc przyjaciółkę w takim stanie sama byłam załamana.

- Gl...glenn on je...st chory, możliwe że umrze. - Głos jej się załamywał. Wiedziałam, że jest jej ciężko. Spojrzałam w stronę bramy. Jeszcze ich tu tylko brakowało. Cieszyłam się z obecności Negana, ale bałam się, że im odwali.

Pobiegłam w stronę bramy, żeby ich rozgonić, że dziś nici z wizyty, a lekarz zostanie pomóc Glennowi. Negan chciał coś powiedzieć, ale uciszyłam go palcem, szybko zamilkł na co inni zrobili wielkie oczy.

- Dzisiaj nici z wizyty. Nie patrzeć na mnie tak tylko do wozów i wyjazd stąd! - Mówiłam krzycząc. - Jerry zostań ze mną, potrzebuję twojej pomocy. Jeden z moich przyjaciół jest chory i może umrzeć.

- Zrobię co w mojej mocy. - Powiedział blondyn na co podziekowałam mu skinieniem głowy.

- A co ze mną? - Powiedział Negan czekając na mój "rozkaz".

- Zostań ze mną, mamy samochód. Później pojedziemy sprawdzić te hangary. Może weźmiemy ludzi Ricka, przynajmniej jest szansa, że sie polubicie. - Pocałowałam go na co zrobił smutną minę i wskazał palcem na drugi policzek. Przewróciłam oczami. - Glenn umiera.

- Lubię tego Koreańczyka. Jest bardzo sympatyczny. Właściwie myślałem o tym, żeby odpuścić Alexandrii. Widzę, że są dla Ciebie ważni. A to co ważne dla Ciebie ważne i dla mnie.

- Najpierw przeproś Sashę i Rositę za Abrahama. Byłoby cudownie, gdybyś to zrobił. Jesteś kochany. Teraz chodźmy pomóc Glennowi. - Bardzo rozczuliły mnie słowa Negana.

- Rozmawiałem z nimi, właściwie się polubiliśmy. Mają mi za złe jego śmierć nie dziwie im się. Ale znalazły sobie już innych chłopaków. - Powiedział to, gdy byliśmy w drodze do Maggie. Byłam tym bardzo zaskoczona, zastanawiałam się z kim one mogły sie wpakować w związek.

- Glenn jest u mnie w domu, żaden z sztywnych go nie ugryzł. Proszę pomóżcie mu. - Widziałam, że Maggie była zmieszana mówiąc to do Negana tak samo jak inni.

- Nie martw się zrobimy co w naszej mocy. - Powiedział z prawdziwą życzliwością Negan, na co Maggie przyglądała mi się zdziwiona, a ja posłalam jej tylko uśmiech.

Kiedy Maggie zaprowadziła Jerry'ego do Glenna. Negan wszedł na dobrze widoczne miejsce i zaczął mówić.

- Przepraszam was wszystkich, jesteście dobrymi ludźmi. Nie musicie się już nas obawiać. Nie będziemy wam już zabierać zapasów. Na zgodę pojedziemy razem do kilku hangarów, jeśli oczywiście chcecie. - Byłam bardzo zadowolona, że Negan tak się zmienił. Ludzie tylko na niego patrzyli i zastanawiali się gdzie jest haczyk.

Nagle zobaczyłam Daryla, Negan też go dostrzegł na co Daryl niepewnie do nas podszedł. Sama się lekko przestraszyłam jak potoczy się sytuacja. Negan po prostu do niego podszedł i poklepał po plecach. Zdziwiłam się na ten gest, ale postanowiłam się nie wtrącać.

- Dobrze, że żyjesz, nie musisz się mnie obawiać. Teraz możemy zostać jedną wielką rodziną jeśli chcecie. Gdyby nie Sarah pewnie by do tego nie doszło, to ona mnie zmieniła. - Było mi miło, że Negan tak się zmienił. Widziałam niedowierzanie w oczach Ricka. Wszystko co skwitowało całą tą sytuację było to, że Sasha i Rosita podeszły do Negana i go przytuliły. Czyli jednak mu wybaczyły. Byłam szczęśliwa, nagle Jerry wyszedł i oznajmił.

- Glenn będzie żyć, po prostu nabawił się ciężkiej grypy. - Ułożyło mi. - Możliwe, że gdybyśmy przyjechali nie dzień lub dwa później by nie żył.

Maggie rzuciła mi się na szyję i zaczęła dziękować. Zaraz potem zobaczyłam, że Negan i Rick podają sobie ręce na zgodę. To był zdecydowanue najszcześliwszy dzień w moim życiu.

Siedziałam razem z Neganem w samochodzie. Byliśmy w drodze do hangarów. Za nami jechała część grupy z Alexandrii. Byłam przeszcześliwa. Pocałowałam namiętnie Negana na co ten się uśmiechnął. Spojrzałam za okno. Może wreszcie wszystko sie nie ułoży.

Niestety nie wiem czy kolejny rozdział pojawi się dziś w nocy czy jutro po południu. Jestem już trochę zmęczony, a nie chce pisać na siłę.

Dni które nie wrócą/ The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz