Nazywam sie Sarah, mam 18 lat i mieszkam na obrzeżach Atlanty w starym, zniszczonym domu. Jestem niską dziewczyną o czarnych kruczych włosach, jako jedyna w rodzinie mam zielone oczy. Moja matka zginela 7 lat temu w wypadku samochodowym, od tego czasu zajął sie mną mój starszy o dwa lat brat. Nazywa się James i jest wysokim chłopakiem o czarnych włosach i niebieskich oczach. Od śmierci matki ojciec jest alkoholikiem, zresztą ona też była. Staramy się z James'em żyć normalnie, chodzimy do szkoły, ale ojciec często nas bije. Zawsze kiedy za dużo wypije obrywa się mi albo James'owi za to, że żyjemy. Szczerze go nienawidzę, i uważam ze tacy ludzie jak on zasługują na piekło, mimo że nie jestem katoliczką. Pamiętam jak na szesnaste urodziny zrobiłam sobie tatuaż u najlepszego kolegi Jamesa. Zrobił mi go Merle Dixon, a były to skrzydła na przedramieniu. Uważam go za dupka, ale tak czy siak lubie go. Bardzo zżyłam się z nim i jego młodszym bratem Daryl'em.
Dzień jak każdy inny, wstałam poszłam do łazienki i zaczęłam się myć. Z pokoju obok usłyszałam krzyki, działo sie tak zawsze kiedy ojciec przesadził z alkoholem. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że wygladam jak gargamel.
- Teraz na spokojnie mogłabym iść łapać smerfy. - powiedzialam do siebie i zaśmiałam sie pod nosem. Dokończyłam mycie i poszłam sie ubrać. Założyłam na siebie zwykłą jasną koszulkę, bluzę z napisem "fuck you" i czarne spodnie. Na nogi włożyłam jakieś sportowe buty, jedyne jakie miałam. Poszłam sprawdzić o co są te krzyki. Odrazu kiedy weszłam uderzył mnie zapach alkoholu.
- O! Obudziła się śpiąca królewna. Może ty powiesz mi co stało sie z 20 dolarami, które jeszcze wczoraj były w moim portfelu? - Zaczął sie na mnie wydzierać ojciec. Nienawidziłam go.
- Nie wiem, jak wróciłam wczoraj do domu odrazu położyłam się spać. - Nie zamierzałam kłamać. Na kanapie zobaczylam James'a który patrzył, na każdy ruch ojca. Patrzył czy mnie nie uderzy. Ojciec słysząc moją odpowiedz wymamrotał coś i zaczął sie obracać. Nawet nie zauwazyłam jak jego ręką znalazła sie na moim policzku, nie była to dla mnie nowość, ale tym razem zrobił to dość mocno.
Odsunęlam sie kilka kroków i złapałam za policzek, piekł.
- Wiem, że kłamiesz głupia suko! - Wydzierał się na mnie ojciec, ja nie słuchałam go, miałam go gdzieś. Zobaczyłam jak zaczął się szarpać z James'em. Bałam się o brata, ale wiedziałam, że jest silniejszy. James pchnął ojca na ścianę, a ten się na niej osunął. Podszedł do mnie i pomógł mi wstać, zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy do szkoły. Szliśmy już jakiś kawałek w milczeniu, policzek nie piekł mnie już tak bardzo.
- Dziękuję, - zaczęłam rozmowę - dziękuję że sie za mną wstawileś.
- Wiesz, że zawsze to zrobię, jesteś moją siostrą. - Zrobiło mi się przyjemnie ciepło, widziałam, że mogę na niego liczyć. Telefon James'a zadzwonił. Była to stara nokia, dzwonił Merle. Słyszałam cała rozmowę, w głosie Merla można było wyczuć, że jest zaniepokojony.
- James, stary musisz biec ile sił w nogach na Compton Street, tam czekam z Daryl'em w szarym vanie. - Nie wiedziałam czemu chciał abyśmy teraz się z nim spotkali, ale dalej słuchałam rozmowy.
- Ale po co mamy tam iść, to jest kawałek drogi stąd, stary jest rano, nie chce mi się. - Szczerze mi tez sie nie chciało, ale nie wcinałam się w rozmowę.
- Po ulicach chodzą szwendacze, zjadają ludzi, po ugryzieniu stajesz sie jednym z nich, czy to jest wystarczający powód żebyś ruszył tą tłustą dupe, wziął swoją siostrę, i przebiegł tu do mnie?
Najpierw pomyślałam, że pewnie znowu przesadził z prochami i gada głupoty, ale zmieniło sie to kiedy zobaczyłam kobietę stojąca nad ciałem jakiegoś mężczyzny, właśnie go zjadała. Nie docierało to do mnie przez chwilę, ale z osłupienia wyrwał mnie James, ktory powiedział Merl'owi, że zaraz będziemy. Złapał mnie za rękaw bluzy i razem rzuciliśmy się w kierunku vana Merla. Przez moją głowę przelatywała masa myśli, co teraz będzie, ale stwierdziłam że co ma być to będzie i nie zastanawiałam sie już wiecej, tylko po prostu biegłam. Zobaczyłam wreszcie vana dlatego przyspieszyłam, James biegł zaraz obok mnie. Razem wskoczyliśmy do vana, a Merle odjechał z piskiem opon. Van miał pięć miejsc. Dwa z przodu, na których siedział Merle i James, oraz trzy z tyłu, na których siedziałam obok Daryl'a. Z tyłu vana znajdował sie duży bagażnik jeśli można to tak nazwać. Mieścił się w nim motor Merla, którego kochał nad życie. Czasem dawał go Daryl'owi, ale jeśli znalazł na nim choć jedną ryse widziałam uciekajacego Daryla przez pół Atlanty. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Odrzuciłam wspomnienia i zdałam sobie sprawe z rzeczywistości. Z przodu James rozmawiał z Merlem. Merle odezwał się do wszystkich.
- Po ulicach chodzą szwendacze, kiedyś byli to ludzie, ale teraz ich jedyne zajęcie to jedzenie. Zatrzymuje ich tylko strzał w łeb. - Zaczął mówić poważnie Merle, nie wiem czemu ale zawsze kiedy mówił cos na poważnie miałam ochotę się śmiać.
Siedziałam i patrzyłam w okno, zaakceptowałam nowy świat, obok mnie siedział Daryl, a z nim jego ukochana kusza, zawsze kiedy szedł za miasto zabierał ją ze sobą. Zobaczyłam za okno, zaczął padać deszcz. Gdzieś na drodze zobaczylam kobietę po 40, którą otoczylą grupa pięciu szwendaczy. Powiedzialam sobie w myślach "jesz albo jestes jedzony", wtedy rzuciły się na nią i rozszarpały. Oparłam sie o pierś Daryla. W głowie caly czas słyszałam te słowa. Jesz albo jesteś jedzony powiedzialam po cichu,Daryl objął mnie mimowolnie ręką, spał. Poczułam jak powieki zaczęły robić sie ciężkie, też zasnęlam.
CZYTASZ
Dni które nie wrócą/ The Walking Dead
TerrorOpowieść bazuje na serialu oraz komiksie "The walking dead" nie znaczy to, że nie będę dodawać fragmentów od siebie. Jest to historia 18-letniej dziewczyny, która właśnie przeżywała apokalipse zombie, potocznie mówiła na nich szwendacze. Jej marzen...