Lacey POV
Nie wiem jak nazwać to, co stało się na początku roku akademickiego. Pech? Szczęście? Może jedno i drugie? Wyjazd z Salt Lake City miał pomóc mi zapomnieć o tym, co działo się w liceum. A raczej o kimś, kto uczęszczał tam ze mną. Dlatego po długim rozważaniu wybrałam San Diego i złożyłam papiery na jeden z tutejszych uniwersytetów. Dostała się tutaj również moja przyjaciółka, więc było jasne że musimy zostać współlokatorkami i tak się stało. Za nią podążył jej chłopak, który zamieszkiwał pokój na końcu korytarza w akademiku. Jak się okazało nie tylko my zamierzaliśmy tutaj kontynuować dalszą naukę. Caden Wheeler, chłopak którego kocham od momentu naszego pierwszego spotkania, chłopak który złamał moje serce i chłopak który jest dla mnie dalej ważny, również to zrobił. Wszystko przed czym uciekałam, złapało mnie znowu i przez najbliższe lata nie zamierzało odpuścić.
-Lacey!- usłyszałam głos Connora, dobiegający z salonu.- Pośpiesz się, jesteśmy głodni!
Przewróciłam oczami. Był piątkowy, późny wieczór. Zazwyczaj spędzaliśmy go całą paczką i o zgrozo, zaliczał się do tego również Caden. Jak się okazało, wszyscy chodziliśmy do tego samego liceum i tylko kojarzyliśmy twarze, wiedząc że wcześniej raczej nie rozmawialiśmy. Aż do teraz, gdy wszyscy spotkaliśmy się tutaj. Ja i Kayla trafiłyśmy na "Braci C", jak pieszczotliwe określaliśmy naszych znajomych, przez jej chłopaka- Jaydena. Nie łączyły ich więzy krwi, jedynie przypadkowa zbieżność, która charakteryzowała się pierwszą literą imienia. Cameron, Connor i oczywiście Caden. Szybko się dogadali i wynajęli mieszkanie, dzięki czemu nie musieli gnieździć się w akademiku.
-Już idę- odkrzyknęłam, wyciągając lasagne z piekarnika. Dziś przypadała moja kolej na przygotowywanie jedzenia dla przyjaciół.
Zaniosłam posiłek do salonu i postawiłam na stole. Chłopaki od razu rzucili się na moje dzieło, jakby nie jedli miesiąc. Wheeler również. Wiedziałam, że mu posmakuje. W końcu niespełna rok temu jadł ją ze mną na kanapie i zarzekał się, że nie kosztował nigdy lepszej. Kręciliśmy ze sobą od dawna. Zaczęło się niewinnie, od rozmów na Facebooku, dłuższych spojrzeń, kiedy mijaliśmy się gdzieś na korytarzach. Czasem jakieś spotkania, pocałunki i długie minuty spędzone w swoich objęciach. Było wspaniale- do czasu. W pewnym momencie przestał się odzywać, unikał mnie a kiedy próbowałam zacząć rozmowę, było jakoś sztucznie i niezręcznie. Cierpiałam, bo na prawdę zależało mi na nim i uważałam, że chwile które razem spędziliśmy, znaczyły coś więcej niż chwilowa przyjemność. Potem Caden znalazł sobie dziewczynę. Dużo ładniejszą niż ja, zgrabniejszą i mądrzejszą. Zrozumiałam, że to koniec, ale moje serce nigdy nie przestało bić dla Niego. Ich związek rozpadł się z hukiem, tak szybko jak się zaczął. Czy się cieszyłam? Owszem. Ale jeszcze większą radość czułam wtedy, kiedy znowu się do mnie odezwał. Nasze drugie podejście, było dla mnie cudem o który modliłam się co noc. Jednak tak szybko, jak nasz kontakt się poprawił, tak szybko się zepsuł. Po tych wszystkich momentach, łzach, próbach pogodzenia się z rzeczywistością i całkowitym nie radzeniem sobie, postanowiłam wykonać wielki krok. I wdepnęłam w niezłe bagno.
-Gdzie Kayla i Jayden?- zapytałam, zauważając że nie ma ich w pokoju.
-Chyba wrócili do akademika- powiedział Cameron, poruszając zabawnie brwiami.-Jak to!?- zdziwiłam się, prawie wypluwając sok pomarańczowy, który właśnie piłam.
-Woleliśmy odesłać ich do domu, niż obserwować porno na żywo - zaśmiał się Connor, mrugając porozumiewawczo.-Co?- szczęka mi opadła.
-Nie udawaj, że nie wiesz co będą robić tej nocy- odpowiedział.
Pokręciłam głową, próbując to zrozumieć. Czy moja najlepsza przyjaciółka zostawiła mnie tutaj? Dobrze rozumiem?
-Nie o to chodzi- zaprzeczyłam zszokowana.- Przyjechałam tu z nimi i teraz nie mam z kim wracać do akademika.
CZYTASZ
Pokochaj mnie
Teen FictionLacey Headey i Caden Wheeler poznali się już w liceum. Wielokrotnie zdobywali się na małe flirty i spotkania. Dziewczyna oddała mu swoje serce, jednak on nie potrafił go zabrać, w efekcie czego ich drogi się rozeszły. San Diego miało stworzyć szansę...