-14-

4.9K 393 168
                                    

Lacey POV




Czuję się jak maszyna, zaprogramowana do najprostszych czynności. 

Idź. Zatrzymaj się. Otwórz drzwi. Usiądź. Zapnij pas. Czekaj. Odepnij pas. Otwórz drzwi. Wyjdź. Dojdź do swojego pokoju. 

Przez całą drogę milczę i zapadam się w sobie, pogłębiając własny smutek. Caden ma dziewczynę- znowu. Po raz kolejny, po sprzedaniu mi taniego blefu, odstawia mnie na rzecz kogoś innego, lepszego, ładniejszego i zdolniejszego. Mam ochotę płakać i niejednokrotnie łzy stoją w moich oczach, ale duma, która już i tak jest mocno urażona, nie pozwala mi tego zrobić. Nie, dopóki oni wszyscy nawet Kayla, są obok. 

Moje serce złamało się po raz kolejny, kiedy Sylvia Peterson wkroczyła do pokoju z facetem, którego kocham bez opamiętania. Jej wzrok od razu przetoczył się po pomieszczeniu, ale ten chłodny wzrok wylądował najdłużej na mnie. Potem rozsiadła się na kanapie i zaczęła zachowywać się, jakby wszyscy byli jej starymi znajomymi, rozmawiała i odpowiadała na pytania, długimi zdaniami. Na jej miejscu, potrafiłabym odpowiadać tylko "tak" albo "nie", a ona z gracją rozwijała swoją wypowiedź, jakby prowadziła monolog do tłumu. Słuchałam, ale nie koniecznie się tym interesowałam. Szumiało mi w głowie, chociaż nic nie piłam, ale powód był inny. Byłam cholernie zła, smutna, stęskniona i zazdrosna.

-Suka.- Pomyślałam.

Zaraz jednak skarciłam się w myślach za to, że tak uważam. Przecież nawet jej nie znam, a przecież do tego tanga trzeba dwojga, więc to nie jest jej wina. Czy za miłość można winić?

A za nie kochanie?
-Dlaczego Trevor sprawdza pokoje o tej porze?- Zapytam tępo, przypominając sobie, dlaczego wróciłyśmy tuż przed jedenastą w nocy. 

Kayla odebrała ode mnie kurtkę, odkładając ją na wieszak. Swój płaszcz również powiesiła i spoglądając na mnie matczynym wzrokiem, westchnęła:
-Nie sprawdza. 

Pokiwałam głową na znak, że przyjęłam to do wiadomości i bez słowa usiadłam na swoim łóżku. Materiał ugiął się pode mną i zaszeleścił nieprzyjemnie. W tym czasie moja przyjaciółka nastawiła wodę i wyciągnęła dwa kubki. Już wiedziałam, czym to pachnie. 
-Musiałam cię stamtąd zabrać, Lacey.- Powiedziała, nawet nie oglądając się na mnie a jedynie przeszukując każdą szafkę w małym aneksie, chciała znaleźć coś, co się przyda. 

-Dzięki- uśmiechnęłam się słabo.
Przez chwilę obserwowałam, jak krząta się z szybkością światła. Już wiedziałam, że poda mi herbatę ziołową, zupełnie tak jakbym potrzebowała uspokojenia. Problem w tym, że ja byłam maksymalnie spokojna.

Wyprana emocjonalnie z zewnątrz, bez krzty uśmiechu i z poważną miną, od wewnątrz szalałam z rozpaczy i starty, zupełnie tak jakbym miała już nigdy go nie zobaczyć.

-Masz- blondynka wręczyła mi kubek i wepchnęła w zimne dłonie.- Co za dupek...

Przysiadła obok mnie i siorbiąc swój napój, patrzyła na mnie badawczo, czekając na moją reakcję. W zupełności zgadzałam się z dziewczyną- Wheeler był dupkiem do kwadratu i udowodnił to już nie raz.

 -Wiem, Kay- westchnęłam łamiącym głosem.- Powtarzasz mi to już od dawna. 

-Co on sobie kurwa wyobrażał!?- Uniosła się, a jej głos rozniósł się po pokoju.- Że przyprowadzi tą swoją wywłokę w miejsce, gdzie będziesz ty!? Ukatrupię zjeba. 

Pokręciłam głową, doskonale zdając sobie z sprawę z tego, że Millera jest zdolna do takiego czynu. Jeśli istnieje jakaś czarna lista blondynki, to ten chłopak zajmuje najwyższe miejsce w tym spisie. Wystarczy, że poproszę a zrobi mu piekło z życia i do końca tego roku, wyjedzie stąd na drugi koniec Ameryki. Ale ja nie chcę. Nigdy nie zechcę. 

Pokochaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz