Pod moimi powiekami rozlała się czerwień. Delikatnie uchyliłem oczy, jednak od razu je zamknąłem oblepiony bielą. Po chwili podjąłem drugą próbę spojrzenia na otaczający mnie świat. Minęło kilkanaście sekund i mój wzrok przyzwyczaił się do poziomu jasności.
Na początku widziałem tylko jasność. Jednak po chwili z bieli zaczęły wynurzac się kształty. Siedziałem na ziemi w długim korytarzu o białych ścianach. Na oddalonej odemnie o około dwadzieścia metrów ścianie dostrzegłem mleczne drzwi.
Wstałem, czując ból w prawej kostce i lekko utykając ruszylem przed siebie. Chwyciłem za klamkę, drzwi ustąpiły po mocnym pchnieciu. Za nimi ujrzałem duszę pomieszczenie, równie białe co korytarz. W dwóch oddalonych odemnie kątach stały identyczne białe łóżka i szafy.
Moje wejście zaskoczyło dwie postacie siedzące na podłodze w połowie drogi między łóżkami. Obie postacie równocześnie wstały i ruszyły w moim kierunku. Po chwili mogłem zauważyć, iż było to dwóch około siedemnastoletnich chłopaków, byli niemal identyczni. Mieli około metra sześćdziesięciu wzrostu, bladą skórę, długie prawie do pasa mleczne włosy oraz jasnobłękitne oczy, ubrani byli w białe szpitalne koszule i mieli bose stopy. Jedynym co ich różniło była blizna biegnąca od kącika ust aż do ucha chłopca stojącego po mojej prawej. Obaj podeszli bliżej i złapali z rękawy mojej niebieskiej koszulki.
- Nie białe, nie czerwone i nie nic.
Zaczął jeden szarpiąc delikatnie za materiał.
- Co to?
- Lee nie wie.
- Lou też nie.
Kiedy otrzasnąłem się z pierwszego szoku, zacząłem zadawać pytania.
- Kim jesteście? I gdzie ja do cholery jestem?
- Cholera? Co to?
- Lou nie wie.
- Lee też nie.
- Takie słowo, a teraz gadajcie kim jesteście.
- Jestem Lou, a to jest Lee. - Powiedział chłopiec bez blizny.
- Jestem Lee, a to jest Lou.
Po tym przedstawieniu złapali się za ręce i zaczęli skakać wokół mnie, podśpiewując pod nosem "cholera, cholera". Patrzyłem na to z niedowierzaniem, jednak po chwili ból w mojej kostce przypomniał o sobie i zmusił mnie do usadzenia się na ziemi.
Chłopcom chyba znudziła się zabawa, ponieważ przestało śpiewać i podeszli do mnie. Obaj równocześnie usiedli twarzami w moją stronę, chwytając mnie za dłonie.
- Kto jesteś?
- Dostaniesz z nami?
- Jestem David. Właściwie to nie wiem gdzie jestem, wiec nie mogę tu zostać.
- Jesteś u nas.
- U Lee i Lou.
- Zostań chociaż na chwilę.
- Pobaw się z nami.
- Dobrze, ale nie za długo.
Zgodziłem się zrezygnowany, uradowani skoczyli na równe nogi i pociągneli mnie za ręce w stronę mebli po drugiej stronie pokoju.
Na podłodze leżały kolorowanki. Jednak tym co mnie zdziwiło było to, że jedynymi występującymi w nich kolorach były biały, czarny oraz czerwony, jak również tylko takie kredki leżały obok.
- Dlaczego nie używacie kolorów?
- Nie ma innych.
- Są tylko białe, czerwone i nic.
- Tylko takie są.
- A na przykład niebieski, taki jak moja koszulka.
Dziwiły mnie ich słowa, nie rozumiałem co to znaczy "nie ma innych". Polubili czy ktoś je zabrał? Po chwili zastanowienia zauważyłem, że w pomieszczeniu nie ma nic w kolorach innych niż leżące na ziemi kredki.
- To nowe.
- My nie mamy.
- Ale nowego nie można.
- Niewolno.
- nie pozwalają.
Lee podbiegł do jednej z szaf, coś z niej wyciągnął i schował za plecami. Podbiegł do Lou, powiedział mu coś na ucho, a ich twarze rozświetliły uśmiechy. Chłopiec z blizną podszedł do mnie bliżej, w tego ręce dostrzegłem białe nożyczki. Wsunął je w moją stronę i spojrzał pytając.
- Mogę trochę?
Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale jakoś odruchowo kiwnąłem głową. Doskoczył do mnie, łapiąc za materiał mojej koszulki i odciął spory kawałek materiału. Cmoknął mnie w usta odbiegając w stronę jednego z łóżek oraz krzycząc do mnie.
- Dziękuję.
Potem Lou zrobił to samo co chwilę wcześniej pierwszy chłopiec, łączne z cmoknięciem i ucieczką.
Odeszli do ścian nad swoimi łóżkami i przy użyciu kleju, przyczepili kawałki mojej koszulki do muru. Wszystkie czynności wykonywali niemal synchronicznie, mimo że nawet na siebie nie patrzyli. Obserwowałem jak każdy z nich bierze czarny pisak i pisze swoje imię na fragmencie materiału.
Nagle podbiegł do mnie Lou, stanął za mną i złapał za tył mojej koszulki. Oparł brodę na moim ramieniu tak, na szyji czułem jego spokojny oddech.
- Mogę jeszcze?
Zapytał, ale nie czekając na odpowiedź, szarpnął za materiał. Tym razem nie użył nożyczek, usłyszałem dźwięk rozdzieranego materiału.
- Dziękuję...
Szepnął mi do ucha i znów pocałował moje usta, tym razem trwało to znacznie dłużej. Zanim zdążyłem zrozumieć co się stało, podbiegł do mnie Lee. Nawet nie pytając zrobił dokładnie to samo, co pierwszy chłopak. W trakcie kiedy nasze usta się spotykały, Lou przeszedł za moje plecy i jakimś sznurkiem związał moje nadgarstki. Chciałem krzyknąć, ale w tym momencie Lee ugryzł mnie w usta. Zrobił to na tyle mocno, że poczułem metaliczny posmak krwi. Obaj zaczęli radośnie skakać wokół mnie i znowu podśpiewywać.
- Cholera, cholera, cholera...
Zapiekły mnie plecy i poczułem ciecz spływającą w dwóch miejscach po mojej skórze. Stanęli przede mną z nożyczkami w dłoniach, po ich ostrzach spływała moja krew.
- Czerwone.
- Tak, to Lee zna.
- Lotu też zna.
- Czerwone jest ładne.
- Bardzo.
- Teraz będziesz ładniejszy.
Uśmiechnęli się demoniczniejszy i zaczęli zostawiać płytkie cięcia na nich ramionach oraz klatce piersiowej. Poczułem znacznie głębszą ranę na ramieniu, ale pochwili Lee przejechał po niej językiem, co było przerażające, jednak na chwilę uśmieżyło ból. Chłopak spojrzał mi w oczy, w jego twarzy zobaczyłem szaleństwo, po bladych ustach spływała mu krew, plamiąc idealnie śnieżną koszulę.
- Teraz jesteś śliczny.
Szepnął po czym rzucił się na mnie, przywracając mnie i wpijając się w moje usta. Równocześnie Lou zadawał mi coraz to nowe rany, również zlizując wypływającą z nich krew. Zaczynałem powoli tracić ostrość widzenia, przed oczami pojawiły mi się czarne plamki, kiedy Lee oraz Lou stanęli nademną i zostawili po jednym, ostatnim cięciu na tętnicach w mojej szyji.
Jedynym co poczułem przed odpłynięciem były dwa delikatne pocałunki złożone na moich ustach. Później biel pomieszczenia została zastąpione przez wszechogarniejącą ciemność...
CZYTASZ
Yaoi - one shots
Short StoryOpowiadania o tematyce yaoi, czyli o miłości męsko - męskiej. Nie lubisz/tolerujesz, nie wchodź. Ostrzeżenie: Opowiadania mogą zawierać wulgaryzmy oraz sceny brutalne lub erotyczne. No więc wchodzisz na własną odpowiedzialność.