Los jest bardzo kapryśny. Czasem obsypuje nas szczęściem i pokrywa naszą ścieżkę płatkami róż, a czasem wylewa na nas powódź najgorszych pomyj. Wydaje nam się , że jesteśmy panami własnego losu, ale gdy przyjdzie co do czego, okazuje się, że jesteśmy tylko małymi, bezradnymi stworzonkami w wielkim świecie, który nie jest nam ani trochę przychylny.
Wszyscy ludzie o czymś marzą, ale tylko nielicznym udaje się dotrzeć do wyznaczonego sobie celu. Reszta zadowala się ochłapami fałszywej rozkoszy, które zrzuci im ślepa fortuna. Okłamują samych siebie i swoje otoczenie, mówiąc, że są szczęśliwy.Ale czy można nazwać szczęśliwym człowieka, który otacza się przyjemnościami z cudzych marzeń i wymyślonymi na siłę snami?
Ja nie jestem szczęśliwy, zdaję sobie z tego sprawę. Kiedyś się okłamywałem dla wygody własnej i mojego otoczenia. Robiłem to nieświadomie, bo tak było po prostu łatwiej. Jednak kiedy już zrozumiałem w jakim błędzie żyłem, okazało się, że moje środowisko nie może tego przyjąć do wiadomości. Oni nadal uważali się za szczęśliwych, nie chcieli nic zmieniać, nie próbowali mnie nawet zrozumieć.
I tak właśnie skończyłem na dachu jednego z najwyższych budynków w mieście. Dobrze znałem to miejsce, pracując w jednym z biur w tym wieżowcu, nie raz wychodziłem na dach, żeby zapalić. Stałem blisko krawędzi, zastanawiając się czy to dobry dzień na śmierć. Trzeba przyznać, bałem się, ale chyba tylko głupiec nie boi się śmierci. To idiotyczne, lecz naturalne, żeby obawiać się nieznanego.
Zrobiłem rachunek sumienia, przypomniałem sobie najważniejsze chwilę mojego życia. Przeanalizowałem wszystkie za i przeciw, jednak miałem problem ze znalezieniem jakichkolwiek przeciw. Jedynym co przychodziło mi do głowy był Vini.4 miesiące wcześniej
- Vincent, dlaczego się gniewasz?
- Nie mów do mnie "Vincent", ty złamasie, ty idioto, ty chuju niedojebany.
- Przepraszam, iż zapomniałem o naszej rocznicy. Przecież wiesz, że nie mam pamięci do dat, Vinie.
Posadziłem go sobie na kolanach i przytuliłem do swojej klatki piersiowej. Był taki drobny i delikatny, że czasem miałem wrażenie, że mógłbym go zgnieść, gdybym tylko mocniej go ścisnął. Spojrzał na mnie załzawionymi oczyma.
- Tą jedną datę mógłbyś zapamiętać. Rok temu dałeś radę, zabrałeś mnie na kolację i było tak romantycznie.
- Przepraszam, kochanie. No więc gdzie chciałbyś pójść? Zgodzę się na wszystko, o czym dzisiaj zamarzysz.
Złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach, jednak on przyciągnął mnie mocniej do siebie. Pocałunek stał się bardziej zachłanny i namiętny.
- Dzisiaj marzę tylko o tobie, Oliver.To były takie piękne czasy. Codziennie budziłem się obok najważniejszej osoby w moim życiu. Vini był źródłem wszelkiego szczęścia w moim małym świecie. Ale te czasy już minęły.
2 miesiące wcześniej
Ledwo starczyło mi siły, żeby nacisnąć czerwoną słuchawkę. Właśnie wsiadałem do pociągu, który miał mnie zawieźć do domu, kiedy zadzwoniła mama Viniego. Dowiedziałem się od niej, że kiedy byłem w delegacji, ktoś włamał się do mojego domu. Włamywacze zabrali większość cennych rzeczy, jednak nie to było najgorsze. Vincent był tam wtedy i szykował wszystko na mój powrót. Został zgwałcony, a potem zastrzelony przez złodzieji.
Straciłem światło mojego życia, osobę która wyprowadziła mnie z mroku i pokazała, że świat jest jednak piękny. Zostałem zupełnie sam, nie miałem już nikogo. Odebrano mi sens istnienia, a także wszystkie plany oraz marzenia, które zdążyłem sobie ułożyć.
W stronę krawędzi dachu pchała mnie myśl, że może spotkam się z moim słońcem po drugiej stronie. Zrobiłem ostatni krok, poczułem wiatr we włosach, a potem nie było już nic.
CZYTASZ
Yaoi - one shots
Historia CortaOpowiadania o tematyce yaoi, czyli o miłości męsko - męskiej. Nie lubisz/tolerujesz, nie wchodź. Ostrzeżenie: Opowiadania mogą zawierać wulgaryzmy oraz sceny brutalne lub erotyczne. No więc wchodzisz na własną odpowiedzialność.