12.

311 48 7
                                    

^Camila^

Minęły dwa lata odkąd znam się z Lauren. Cały czas jesteśmy parą. Jesteśmy takie szczęśliwe. Obie skończyłyśmy szkołę i mamy zamiar pójść na studia. Obecnie pracujemy zarabiając jakoś na życie. Lauren jest asystentką prezesa w jakiejś firmie, a ja jestem recepcjonistką w hotelu, do którego zabrała mnie Laur na pierwszej randce.

Pół roku temu wyprowadziłyśmy się ode mnie. W końcu zielonooka powiedziała mi prawdę o jej psychicznym ojcu. Przez tydzień była strasznie przygnębiona, że musiała do tego wracać. Ale usczęśliwiałam ją.

Ostatnio znalazłam w bibliotece miejskiej bardzo fajną książkę, którą czytam już dość długo,  ale to przez dużą ilość stron. Typowy wciągający romans.

~~~

Siedzę sobie właśnie na kocyku koło naszego skromnego, jednopiętrowego domu. Jest bardzo przytulny. Jestem bardzo szczęśliwa, bo mamy kominek. Wieczory przy kominku z Lauren i książką to  najlepsza recepta na szczęście.

Lekki wiatr zamyka mi książkę. To znak, że powinnam już wracać. Lauren nie lubi jak czytam na polu gdy wieje wiatr. Twierdzi, że jestem tak delikatna, że bez problemu mógłby mnie porwać. Wiem, że to głupie, ale się jej słucham. Ona jest taka opiekuńcza.

Wchodzę do domu przez drzwi balkonowe koło kuchni. Idę zrobić sobie coś do jedzenia. Jestem strasznie głodna.

- Lauren! Chcesz coś do jedzenia? - wołam po domu. Czekam chwilę,  ale nie słyszę odpowiedzi. Gdzie ona jest? Postanawiam do niej napisać. 

do:Lauren
Hejka skarbie <3 gdzie jesteś?

Chwilkę czekam na odpowiedź

od:Lauren
Jeszcze nie wróciłam z pracy. Szef każe mi dłużej zostać. Muszę jakieś papiery poogarniać. Nie musisz na mnie czekać z obiadem ;*

Kurde, Laur

do:Lauren
No dobrze tylko szybko. Kocham cie bardzo <3

od:Lauren
Ja ciebie też  <33

W takim razie dziś obiad będę jadła sama. Przynajmniej mam książki. Jestem uratowana.

^Lauren^

Fuck. Ten pieprzony typ chce, żebym jeszcze została w pracy. On jest jakiś chory. Przez niego nie zjem obiadu z Camilą. No ale dobra. Jakoś dam radę. To tylko dodatkowe półtorej godziny. Przynajmniej mi za nie zapłaci.

Załatwiam kolejne zamówienie na komputerze. Do mojego gabinetu wchodzi Sam. Opiera się o ramę drzwi i patrzy na mnie. O co mu zaś chodzi?

- Mogę w czymś pomóc? - pytam lizusowksko.
- Nie, nie zawracaj sobie tym głowy. Dam sobie radę samemu - mówi z ironią w głosie
- Na pewno?
- A wiesz. W sumie to możesz mi pomóc. W magazynie są takie pudła z nowego zamówienia. Mogłabyś je posegregować? Byłbym Ci dogodnie wdzięczny. - mówi patrząc błagalnie
- Oczywiście szefie - odpowiadam posłusznie. Nie chce stracić tej pracy. Jest bardzo dobrze płatna. Aczkolwiek szef jest strasznie napalony. Bardzo często zarywa do mnie jakimiś słabymi tekstami. Żenada.
- Jaki tam szefie. Lauren, już Ci mówiłem. Jestem Sam. A teraz zmykaj do magazynu.

Powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Wstałam z krzesła i podreptałam na najniższe piętro budynku.

Pudła są porozrzucane po całym pokoju. Straszny bałagan. Od czego by tu zacząć. Na początek robię miejsce na puste pudła obok drzwi. Paręnaście minut wystarczyło, żeby wszystko było pięknie poukładane.

Słyszę pisk uchylanych drzwi i zgrzyt podłogi. Ktoś wchodzi do magazynu. Odwracam się i widzę Sama. Stoi oparty o ścianę przyglądając się mi.

- Coś się stało, Sam? - pytam
- Tak w zasadzie to nic. Przyszedłem sprawdzić jak ci idzie, ale widzę, że już wszystko jest gotowe. - uśmiecha się - pięknie. Chyba zasługujesz na podwyżkę. - mówi zbliżając się wolnym i chwiejnym krokiem. Zaniemówiłam
- Dziękuję bardzo. A tak przy okazji, kiedy mogę liczyć na wypłatę? - trochę mi głupio pytać, ale powinnam ja dostać tydzień temu.
- Kurde, Lauren. Zostawiłem pieniądze w domu. Masz jeszcze pół godzinki czasu, to chodź pojedziemy do mnie to ci dam razem z podwyżka. - puszcza mi oczko
- Hmm... no dobrze, ale szybko. Dziewczyna na mnie czeka.

________________________________

Hejka dziś troszkę krótszy rozdział niż zwykle
Ale 🌟 i 💬 dalej chętnie przyjmuje
❤❤

Lolo Back : Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz