Rozdział 4

58 2 0
                                    

Kanalia!Kamień bez serca!

Jak on mógł?!

O nie,nie...pogadamy sobie młodzieńcze, oj pogadamy... Jak tylko wrócisz do domu to dostaniesz taki wykład o moralności, że Ci się odechce jakiś Amand.

Skąd on ja w ogóle wytrzasnął?

-Mike nic Ci nie mówił? -spytała dalej trzymając mnie w objęciach

-Nie za bardzo...-pomocy duszę się.

-No cóż, to teraz już wiesz.-uśmiechnęła się szeroko- Chcesz coś do picia słonko?

-Nie...Dzięki. Pójdę już do siebie.

Wymaszerowałam z pomieszczenia, a potem wbiegłam na poddasze do swojego pokoju.

Było to przestronne pomieszczenie o siwych ścianach.
Naprzeciw drzwi znajdowały się trzy duże okna, a pod nimi stało podwójne łóżko.

Rzuciłam się na nie i patrzyłam na rozgwierzdżony  sufit. Pamiętam jak razem z ...przyjacielem(?)
z dzieciństwa malowaliśmy na nim różowe gwiazdki.

Swoją drogą muszę zapytać tatę...nie,nie. Ojca. Tak to właściwe określenie. Wracając, muszę zapytać go o tych znajomych i ich syna...naprawdę, nie pamiętam nawet ich nazwiska ani wyglądu...

Z zamyśleń wyrwała mnie Hexa- moja suczka wyżła niemieckiego.

-Oj, Hexa. Kochana moja!-zaczęłam drapać ją po brzuchu i za uszami za co ona podziękowała mi dokładnie wylizując mi twarz.

Ona zawsze potrafiła poprawić mi humor.

Nasze psie pieszczoty przerwał głuchy huk.

Spojrzałam na okno i zamarłam...

Do szyby "przykleiła" się żywa, najprawdziwsza SOWA.

Hexa zaczęła szczekać jak opętana. Zerwałam się z łóżka i wprowadziłam zwierzę z pokoju.
Podbiegłam do okna i otworzyłam je. Lekko oszołomiona sowa "odlepiła" się od szyby i spadła na pościel.
Była to mała płomykówka o jasnym, podpalanym upierzeniu i zgrabny ciemnym dzióbku.
Wstała, otrząsnęła się i podała mi list ,którego wcześniej nie zauważyłam.
Wyciągnęłam rękę po przesyłkę.

Kto jeszcze używa sowiej poczty??

Koperta była biała i nie zagnieciona(co dziwne po spotkaniu ptaka ze szklaną szybą...) znajdowała się na niej czerwona, woskowa pieczęć z wizerunkiem jakiegoś herbu.
Niepewnie przełamałam ją i wyjęłam za wartość koperty.

Był to list napisany ręcznie pochyłym pismem na lekko pożółkniętym...hmm pergaminie?
Lecz w tym wszystkim nie sowa czy pergamin były najdziwniejsze...
Ale sama treść listu...

Szanowna Panno Price,
Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pańskiej sowy nie póżniej niż 31 lipca.

Z wyrazami szacunku,
Minerva McGonagal,
zastępca dyrektora.

Czy to jest jakiś żart na Prima Aprilis?? Jaka szkoła magii?? Muszę natychmiast porozmawiać z ma...tatą.

-Hej, Ash. Poznałaś już Amandę...-o wilku mowa. Tata wszedł do pokoju.
-Nie teraz tato. Aktualnie musisz mi wytłumaczyć to!-podsunęłam mu pod nos ów świstek.
Złapał się za głowę.
-Ekhem...jaa.Od czego tu zacząć...?

~~~~~~~~~
Proszę dajcie mi znać w komentarzu lub zostawicie symboliczną gwiazdkę jeśli mam kontynuować pisanie tej historii.😊

Co do samego rozdziału to mi się osobiście podoba☺

Skądś Cię znam...||dlmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz