Rozdział 5

81 1 0
                                    

-Ekhemm...ja...Od czego tu zacząć? -spytałem,gdy otrząsnąłęm się po pierwszym szoku.
-Najlepiej od początku tato.-bąknęła i złożyła ręce na piersiach.

Jak to dobrze, że razem z Emilly przygotowywaliśmy się do tej rozmowy,chociaż tak naprawdę nigdy nie mieliśmy jej przeprowadzić.

-Jak pewnie wiesz ja i...twoja mama poznaliśmy się w szkole.-przytaknęła- To nie była zwykła szkoła tylko...
- Hogwart.-wtrąciła Ash
-Dokładnie. Ona należała do Ravenclawu, a ja do Slytherinu.
Pomagała mi z wypracowaniami na transmutacje. Była taka bystra i pomocna- uśmiechnąłem się na wspomnienie szkolnych lat.
-Tato chwila co to jest ten Ravenclaw i Slytherin? Jakiś rodzaj klas? A,B i tak dalej?
-Coś w ten deseń. Ale wracając. Ja i mama jesteśmy czarodziejami czystej krwi...i Ty też.-spojrzałem na blondynkę. Wyglądała jakby jeszcze przetwarzała wszystkie informacje.
Po chwili jej brwi podjechały wysoko w górę, a piękne,zielone oczy zabłysły.
Chwilę później zmarkotniała.

-Zaraz, czemu nigdy o tym nie wiedziałam? Czemu nigdy nie widziałam jak czarujesz?- i tu mnie zamurowała... musiałem powiedzieć jej całą brudną prawdę.
I tak przez tyle lat żyła w kłamstwie.

-Kiedy byłaś jeszcze całkiem mała, ja i mama musieliśmy uciec ze świata czarów.W magicznym świecie rozpętała się wojna, wojna,w której zginęło mnóstwo czarodziejów i czarownic walczących przeciw Czarnemu Panu, któremu my niestety służyliśmy...
Czarny Pan przegrał, a my w obawie o to ,że Ministerstwo Magi nas ukarze schroniliśmy się w letniej rezydencji znajomych. Mieszkaliśmy w nim aż do twoich piątych urodzin, kiedy dla bezpieczeństwa przenieśliśmy cały dom do mugolskiej części Angli pod Londynem.-gdyby brwi zielonookiej mogły z pewnością by odleciały
-Ale...Ale dlaczego nic z tego nie pamiętam? Przecież od zawsze mieszkamy tutaj...
-Twoja pamięć została zmodyfikowana.
Niektóre rzeczy pamiętasz innaczej niż było naprawdę. Tak naprawdę już trzy lata temu powinnaś iść do szkoły magii i czarodziejstwa, ale twoja mama co roku pisała do dyrektora by nie wysyłano do Ciebie listów.
W tym roku tego nie zrobiła...
-Wow...całe moje dotychczasowe życie jest...sztuczne.
Ale nie martw się nie jestem zła -uśmiechnęła się -chcieliście mnie chronić - przytuliła mnie mocno.

Ułożyło mi obawiałem się że mnie znienawidzi.

-Żeby Ci to wszystko wynagrodzić zabiorę Cię na zakupy.-oderwałem się od niej

-Serio? Ty i zakupy?
-

Ale nie takie zwykłe zakupy.

Minęła godzina zanim Ashley skończyła się szykować. W końcu wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy spod domu.

Po drodze do Londynu blondynka zaczęła prawić mi kazania o moralności ale wytłumaczyłem jej, że to całe małżeństwo to tylko wymysł zakochanej gosposi.
Śmialiśmy się z tego do chwili kiedy zatrzymaliśmy się przed barem, nad którym widniał szyld z nazwą:

"Dziurawy Kocioł".

-To tu-powiedziałem wskazując na budynek

~~~~~~~~~~~~~~~

WAŻNE!!PROSZĘ NIE POMIJAJ!!

JEŚLI CHCECIE KONTYNUACJI PROSZĘ ZOSTAWCIE JAKIEKOLWIEK KOMENTARZ
ŻEBYM WIEDZIAŁA CZY PISAĆ DALEJ
DZIĘKUJE ZA WYSŁUCHANIE.

A wracając
Kolejny rozdział, tym razem z perspektywy ojca, który okazał się kochanym tatusiem.

Dobranoc wam😘😴

Skądś Cię znam...||dlmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz