Rozdział 10

50 1 0
                                    

|Ashley|

Idę zdecydowanie w stronę drzewa. Kiedy jestem już na miejscu, sóweczka zauważa mnie i zaczyna wiercić się na kolanach chłopaka.

-Twoja? -pyta głębokim, spokojnym głosem brunet.

-Tak, szukałam jej po całym zamku- mówię i kucam obok. Sowa cały czas się wyrywa i skrzeczy.

-Przyleciała tu i robiąc kółka wpadła na drzewo- pokazuje ręką tor lotu ptaka po czym wskazuje na niego- Upadając złamała skrzydło.- zakrywam dłonią usta- Spokojnie już je opatrzyłem.

Spoglądam na sowę. Rzeczywiście.
Na jej skrzydle znajduje się usztywniony patyczkiem opatrunek. Wracam wzrokiem do twarzy chłopaka.
Jest naprawdę przystojny. Drobne, jasno brązowe piegi na polikach i nosie wyglądają niczym rozsypana posypka do muffinek, a ciemne brązowe oczy przysuwają na myśl płynną czekoladę.

-Dziękuję- mówię i uśmiecham się do niego z wdzięcznością.

-Nie ma za co, tym już się zajmuję.- również posyła mi uśmiech przez co w jego policzkach pojawiają się urocze dołeczki- Przy okazji nazywam się Lucas Harisson.

-Ashley Price- podajemy sobie ręce. Patrzę znów w jego czekoladowe oczy. Tuż nad nimi brązowe, lekko kręcone włosy opadają na czoło w artystycznym nieładzie.
Tę chwilę przerywa krzyk.

-Lucas!-woła wysoka szatynka biegnąc w naszą stronę.

-Och. Przepraszam cię, ale będę się zbierał.-pakuje wszystkie porozrzucane książki i przyrządy badawcze do skórzanej torby na ramię- Uważaj na sowę, nie może latać przez jakiś czas. Za tydzień możesz z nią do mnie przyjść, sprawdzę czy kość dobrze się zrasta.- podał mi Balonówkę, pożegnał się i już go nie było.

|Draco|

Mój problem, chyba sam się rozwiązał. Mam już pomysł na zemstę. 

Widziałem jak na niego patrzy...

Kiedy nareszcie puchońska wersja Longbottoma-tyle, że z obsesją na punkcie zwierząt- odchodzi blondynka wraca ze sprawczynią całej awantury.

-Dobra znalazłaś ją, to ja też będę już spadał. -odwracam się, by udać się do zamku, ale dziewczyna łapie mnie za nadgarstek. Zdziwiony patrzę na nią.

-Dziękuję, Draco.- sposób w jaki wypowiada moje imię przyprawia mnie o dreszcze.-Dziękuję, że poszedłeś że mną jej szukać.-dodaje po czym uśmiecha się szczerze i wymijając mnie odchodzi.

~Tego samego dnia, kolacja~

Cały czas myślę o tej całej zemście.
Czy jest potrzebna? Czy ciągle chce ją upokorzyć? Czy zasłużyła?

Odpowiedź na wszystkie pytania znajduję, kiedy patrzę jak kilka miejsc dalej dziewczyna siedzi i razem z Pansy śmieją się z czegoś.
Wyobrażam sobie, że to ja jestem tym czymś. Na pewno wspomina o tym jak to ona upokorzyła mnie przed moimi własnymi gorylami.

Teraz już wiem.

Odpowiedź to zdecydowane tak.

Myślę po czym zabieram się za jedzenie kanapki z dżemem, którą przygotowałem wcześniej.

Od razu po posiłku jak najszybciej udaję się do dormitorium. Nie ma jeszcze nikogo. Idę do łazienki, wykonuję wieczorną toaletę, nakładam krem na noc- wiecie o idealną skórę trzeba dbać- po czym ubrany w bokserki i biały t-shirt wskakuję do łóżka.

Zasuwam kotary przy meblu, zapewniając sobie tym prywatność i z pod poduszki wyciągam książkę. Tak, książkę Dziewczyny Od Balonówek...

Miałem oddać ją jej jeszcze tego samego dnia kiedy ją zostawiła, ale moja "malfoyowa ciekawość" kazała mi zerknąć chociaż na jedną stronę. 

Jak wszyscy się domyślacie na jednej się nie skończyło.

Aktualnie jestem już na ostatnim rozdziale i niestety muszę przyznać, że jest dobra.
Bardzo dobra.
Oczywiście na tyle, na ile dobra może być książka napisana przez mugola, wydana przez mugoli, oraz kupowana i czytana przez mugoli.

Nie wiem jak taki zwykły nie magiczny człowiek mógł wymyślić coś takiego.
W XVIII-wiecznym Paryżu żyje bohater tej opowieści – osobliwy karzeł obdarzony niepospolicie wrażliwym zmysłem powonienia.
Jan Baptysta Grenouille tworzy eliksiry- coś jednak trafiłem z tym Sevciem- do produkcji perfum, które są powszechnie uznawane za niedoścignione w swej wyszukanej wytworności.
Jednak żadne go nie satysfakcjonują, geniusz zapachów marzy bowiem o wydestylowaniu wonności nad wonnościami z dziewiczego ciała kobiecego. Ta myśl każe mu szukać dziewczyny o idealnym zapachu...

Jest naprawdę osobliwa. Czuję napięcie aż do ostatniego słowa po czym zamykam książkę i z mętlikiem w głowie opadam twarzą na poduszkę. Nie podnosząc głowy rzucam powieść gdzieś w bok. 

Nigdy nie pomyślałem, że taka myśl kiedykolwiek przyjdzie do mnie ale...

Chcę więcej mugolskich książek.

Zasypiam.

Skądś Cię znam...||dlmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz