Rozdział 11

31 3 10
                                    

Ma dziewczyna ciągnęła mnie prosto w stronę molo. Podążając tam weszliśmy przy okazji do paru sklepów, głównie po koszyk, koc oraz jakieś jedzenie. Generalnie chciała zrobić tam piknik. Byłem dosyć pozytywnie nastawiony do tego, lecz dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, iż nie zabrałem miecza z domu. Co może mi przysporzyć wielu kłopotów.

Po paru godzinach łażenia po sklepach oraz podążaniu na molo, dotarliśmy do celu. Była piękna słoneczna pogoda. Grzało nie miłosiernie, ale lubiłem taką pogodę. I wydawało mi się, iż Julii też ona w miarę odpowiada. Na miejscu ujrzeliśmy piękne błękitne morze i na nasze szczęście nie było nikogo, dosłownie. Więc mogliśmy zająć dowolne miejsce na molo.  Wybraliśmy to na samym czubku, jedyne co mnie korciło to to, żeby ją wrzucić do wody, ale powstrzymywałem swoje zapędy. Julii szybko sięgnęła do koszyka i zaczęła wyjmować z niego pyszności.
-Oj! Będzie co jeść- Powiedziałem z uśmiechem na ustach i już zacierałem rączki do jedzonka.
-Hola, hola!- Przerwała mi moje zapędy -Na początku przydałoby się chyba coś zrobić. Czyż nie?- Patrzyła na mnie jakbym czegoś na serio zapomniał, ale nie wiedziałem czego.
-Emm co niby?- Powiedziałem nie pewnie
-Na przykład- Popatrzyła w niebo- Popatrzmy na razie w chmury albo ...- Nie zdążyła dokończyć zdania i już wylądowała w wodzie, gdy ja wskoczyłem za nią śmiejąc się -GŁUPEK!- Krzyknęła dosyć głośno i zaczęła we mnie chlapać wodą.
-Oj tam! Będzie fajna zabawa!- Banan nie schodził mi z ust. Julii prawie od razu podpłynęła do brzegu, a ja za nią. Patrzyłem na nią i jej mokre ciało.
-Zbok- Powiedziała śmiejąc się i rzuciła się na mnie, przy okazji mnie przewracając.
-Co ty ro...- Nie dokończyłem zdania i zasłoniła mi usta.
-Ćśśś patrzą na nas- Powiedziała cicho, po czym wskazała na czerwone ptaki, które się w nas wgapiały. Roześmiałem się nie miłosiernie i po chwili lekko zepchnąłem ją ze mnie. W wesołych już nastrojach poszliśmy coś zjeść. Siadając na molo nie potrafiłem oderwać wzroku od jej smukłej figury, w dodatku przez to, iż jest ona mokra, jeszcze lepiej to widać, co mi się bardzo podobało. Julii spojrzała na mnie i cicho się zaśmiała. Wtedy już wiedziałem, żeby oderwać wzrok i zaczęliśmy jeść.

Po zjedzeniu dobrego posiłku mój pech się odezwał, Julii musiała pójść "przypudrować nosek" A w tym czasie pojawił się średniej wielkości zakapturzony w taki sposób, iż nie mogłem ujrzeć jego twarzy anioł. Nie upadły lecz po prostu anioł, który spojrzał na mnie i zaczął iść w moją stronę. Jego białe jak śnieg skrzydła rozpostarły się, były one ogromne, a jego szata delikatnie niczym puch ocierała się o molo. Byłem gotów do walki mimo braku miecza lecz on się odezwał.
-Spokojnie dzielny człowieku. Mam coś ważnego do przekazania- Pokazał spokojny gest ręką i odłożył na ziemie swą broń, była to dosyć duża glewia -Zwą mnie Micheal -Powoli do mnie szedł.
-Po co do mnie przyszedłeś?- Lekko opuściłem gardę.
-Aby coś powiedzieć. Naczynie, które szukał tamten demon, może być bliżej niż ci się wydaje. Rozglądaj się, patrz na szczegóły, które zwykłe oko nie spostrzeże. Lecz twoje tak. Naczynie te jest w formie człowieka i jedyne co mogę ci zdradzić to to, iż jest on chłopakiem w twoim wieku. Nic więcej na ten temat nie wiem- Anioł po tych słowach zniknął, tak samo jak jego broń. A w tym czasie wróciła Julii...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po raz kolejny trochę krótszy rozdział, lecz wolę wstawiać takie lecz trochę częściej. Powiedzcie mi jakie formy wolicie. Jak zwykle zapraszam do komentowania i poprawiania moich jakże czasami głupich błędów. Pozdrawiam :3

W samotności we dwojeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz