Rozdział 16

17 5 2
                                    


-Zmieniając temat... - Odezwał się najpewniej zdenerwowany. - Chyba wiem kim może być naczynie, o którym było napisane w książce... Jak na zawołanie podszedłem do niego i ledwo powstrzymałem się od podniesienia głosu.
- Kto to? - zapytałem w miarę spokojnie, zaciskając pięści aż zbielały mi knykcie.- No wiesz - zaczął, opierając głowę na ręce.
- Powiem ci, ale pod jednym warunkiem...- Jakim? - spytałem podejrzliwie. Koniecznie musiałem się dowiedzieć kto jest naczyniem. Tylko skąd miałem mieć pewność, że mnie nie okłamuje? W sumie nie mogłem też znaleźć powodu by miał kłamać.- Powiem, jeśli oddasz mi dziewczynę - wypalił, a kąciki jego ust uniosły się w kpiącym uśmieszku.
No to przegiął! Zazgrzytałem zębami, mierząc go wzrokiem, a po chwili złapałem go za bluzę tuż przy gardle i zmusiłem by patrzył mi w oczy.- Nie - wysyczałem z wściekłością. Nie miał prawa decydować z kim będzie Julii. Oczywiście, że wolałbym by to mnie wybrała.

Jego warunek był wręcz absurdalny.- To nie chcesz wiedzieć? - powiedział spokojnie, choć widziałem, że brakuje mu powietrza.

- Przestańcie! - Zainterweniowała dziewczyna. Jakoś nas rozdzieliła, po czym stanęła między nami, twarzą do Snake'a, więc nie mogłem zobaczyć czy jest smutna, czy może zła. - Nie możecie decydować o tym z kim będę - dodała, a następnie oparła dłonie na biodrach i odwróciła się do mnie. - Niewiele rozumiem z waszej paplaniny, ale nie chcę, żebyście skakali sobie do gardeł, więc nie wyjdę dopóki się nie ogarniecie. Westchnąłem tylko i w odpowiedzi kiwnąłem głową. No cóż miała rację, co akurat mnie ucieszyło zważywszy na zdenerwowanego metala.

- W takim razie ja sobie idę. - Czarnowłosy wyminął nas i już po chwili nie słyszeliśmy nawet jego kroków, jedynie trzaśnięcie drzwiami.Staliśmy tak przez chwilę w ciszy, którą przerwała niebieskooka.- Ja też będę się zbierać - powiedziała, uśmiechając się lekko. - Miłego dnia - dodała, wychodząc. Odetchnąłem głęboko i opadłem na kanapę.
Muszę lepiej chować klucze do domu - pomyślałem, przeczesując włosy palcami.

Następnego dnia rano udałem się do szpitala, by sprawdzić co z Senseiem. Jednak nie przewidziałem, że pielęgniarka będzie szła w zaparte i odmówi mi wizyty. Do tego w drodze nieomal zakrztusiłem się pijąc wodę, gdy zobaczyłem Snake'a z mała jego kopią. Tylko nie taką wykolczykowaną. Musiała to być jego siostra, ale widok uśmiechającego się czarnowłosego... niczym obraz z moich koszmarów.
- Dlaczego?
- Nie jesteście spokrewnieni, prawda? - fuknęła kobieta, a czarne loki opadły jej na policzki. - Nie możesz wejść.
- Chrzanić to - syknąłem pod nosem, by nie usłyszała.
- To ważne - ciągnąłem, usilnie starając się nie podnosić nadto głosu. Wtem poczułem czyjąś rękę na ramieniu. To było... dziwne. Natychmiastowo odwróciłem się i napotkałem parę piwnych oczu. Miałem wrażenie, że wzrok tego bruneta świdruję mnie na wylot i wyczytuje wszystkie emocje. Jednak ten uśmiechnął się tylko wesoło.
- Wpuść go proszę - powiedział do pielęgniarki.


- Na moją odpowiedzialność - dodał, a następnie gestem ręki kazał mi iść za sobą.
Chłopak był zdecydowanie za młody na lekarza. Najwyżej student. Do tego jakoś dziwnie chodził, ale nie pytałem, mimo że trochę mnie to ciekawiło. Sam fakt, że poręczył za mnie, choć mnie nie znał. Był niski jak dla mnie, miał długie proste włosy związane w kucyk . Nosił biały fartuch, ale nie taki jak normalny lekarz.
- To ta sala - oznajmił, wskazując na drzwi o numerze sześćdziesiąt.
- Jego stan jest stabilny, a doktor mówił, że będzie mógł wyjść za kilka dni. Odpoczynek dobrze mu zrobić. Wydawał się być rozeznany, a jednak mówił zwięźle i rzeczowo. Ponadto wciąż tu był. Lekarz raczej albo zajmuje się pacjentem, albo odpoczywa w wolnej chwili.
- Sorki, że tak nagle pytam, ale... nie jesteś lekarzem? - zapytałem nieco niepewnie, lekko unosząc brwi. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i znów popatrzył na mnie tym przeszywającym spojrzeniem piwnych tęczówek.
- Nie - odpowiedział po chwili. - Jeszcze nie - sprecyzował od razu. - Jestem tu na praktykach, bo chciałbym w przyszłości zostać lekarzem. Jakoś od zawsze ciągnęło mnie w kierunku medycyny. Może dlatego, że sam... Mniejsza. Mam nadzieję, że pomogłem i do wiedzenia - dodał na odchodne.
Ciekawe dlaczego jakby kuśtykał. Niby chodził jak każdy inny, ale jak się przypatrzeć, to jednak coś tu było nie tak.
Od razu wszedłem do sali i zobaczyłem Senseia siedzącego na łóżku i czytającego jakąś książkę. Gdy tylko mnie- Ooo! Młody przyszedł- Popatrzył się na mnie z uśmiechem -Znalazłeś coś ciekawego?Milczałem. Miałem powiedzieć, że przez emocje zmarnowałam najpewniej szansę na poznanie prawdy o tym, kto jest naczyniem? Jeszcze czego. Ten gnój pewnie i tak nic by mi nie powiedział.
- Nic nowego - mruknąłem. - Jak się czujesz staruszku? - zagadnąłem, by zmienić temat.
- Coraz lepiej - odparł, lekko się uśmiechając. - Ten praktykant był tak miły i rozmawiał ze mną. Nie co te pielęgniarki. Była tylko jedna taka fajna... młoda -Uśmiechnął się szeroko i trochę chyba rozmarzył. -Ten praktykant cię tu wpuścił?- Przytaknąłem na jego słowa. - Sprawdź go - dokończył już poważnie.

Porozmawialiśmy chwilę, a następnie wyszedłem z sali. Rozglądałem się, po czym skierowałem do socjalnego. Musiałem też przygotować się na to, że ktoś mnie przyłapie, więc zacząłem układać sobie w głowie warianty odpowiedzi. Od "szukałem tylko łazienki" po "mój młodszy brat gdzieś mi uciekł".
Po jakimś czasie ujrzałem praktykanta, który wszedł do jakiegoś pokoju. Wszedłem tam po chwili.
-Szukasz czegoś?- Zapytał się zerkając na mnie. Ja lekko zdziwiony, że tak szybko się odwrócił speszyłem się troszkę -Oj nie bój się. Nie jestem raczej groźny- Zaczął przeszukiwać szybko szafki -Gdzie ja to...- Mówił cicho do siebie szukając jakiś dokumentów.
-Po prostu szukam pewnej osoby...-Powiedziałem nie pewnie. O dziwo się nie wściekałem ani nic takiego
-Zwie się naczynie. Prawda?- Dalej przeszukiwał szafki -Nie ma go tutaj, nie martw się- Popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem, a gdy zrobił krok w mą stronę potknął się o papiery, które sam zrzucił.
-Nic ci...- Nie dokończyłem słów, bo ujrzałem jego protezę na nodze. To od razu wyjaśniło czemu chodził tak jakoś inaczej -nie jest?- Dopowiedziałem owe słowa i podałem mu rękę.
Pomogłem mu wstać, a on podał mi dokumenty dzięki, którym mogłem już zabrać Senseia do domu.
-Jest tam również mój numer jakbyś czegoś potrzebował... o i nazywam się Simon, a naczynie nadal jest blisko ciebie- Puścił mi oczko i znowu zaczął szukać czegoś po szafkach. Chcąc nie chcąc musiałem już wyjść z tego pokoju, bo wygonił mnie doktor. Następnie skierowałem się do Senseia. Po paru słowach zabrałem go do swojego domu gdzie znowu ...czekała na mnie nie mała niespodzianka
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Polsatowych zakończeń ciąg dalszy! I po raz kolejny bardzo przepraszam za tą przerwę. Ostatni mi czasy mam straszną blokadę do tego opowiadania. Niestety. Klasycznie czekam na konstruktywną krytykę w komentarzach i uwaga... SPECIAL! Zadawajcie pytania jakie tylko chcecie. Zarówno do mnie jak i do postaci, a ja wam na nie po prostu odpowiem. Takie małe Q&A, które jest małą rekompensatą za brak rozdziałów. Miłego dzionka życzę!!! :3

Edit: Spacji nie wczytało <3
Zapomniałem wspomnieć za co przepraszam. Bardzo ale to bardzo dziękuję mojej znajomce @SukimaYu za pomoc w pisaniu tego rozdziału. Gdyby nie ty pewnie nawet by on nie powstał. Dziękuję! <3

W samotności we dwojeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz