Rozdział 10

19 5 2
                                    

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Pierwsze co zrobiłem po wejściu do niego to sięgnąłem swą zakrwawioną ręką po apteczkę. Od razu się opatrzyłem, rana była fatalna. Ale szycie będzie zbędne, na całe szczęście. Popatrzyłem na swą twarz, jedyne co mi krążyło po głowię  to to jaki słaby byłem podczas tamtej walki, prawie nic nie mogłem mu zrobić. "A co by było gdyby tam była Julii?" Pomyślałem i uderzyłem w lustro, przez co z moich knykci zaczęła lecieć krew, a ja krzyknąłem z bólu na cały dom. Obmyłem i opatrzyłem swoją dłoń, po czym powolnym krokiem zacząłem iść do sypialni. Na moje nie szczęście w połowie drogi zemdlałem i usnąłem.

Gdy się obudziłem byłem u siebie w łóżku, nie wiem jak. Gdy otwarłem swe oczy ujrzałem "Senseia". Byłem nadal cały obolały, miałem wrażenie jakby coś mnie paliło od środka, a on po prostu położył rękę na moim czole i patrzył.
-Gorączka- Powiedział oschle -Co ty żeś zrobił co? Sam walczyć z kimś takim? Ty się dobrze czujesz?- Był ewidentnie wkurzony, bo patrzył na mnie jakby miał mnie zabić.
-Dobrze się czuję, w dodatku dowiedziałem się wielu rzeczy- Odpowiedziałem mu dosyć oschle i próbowałem wstać, lecz niestety mi to nie wychodziło, ponieważ straciłem za dużo krwi i ledwo co czuję nogi.
-Dobra, zostawiam cię tutaj na razie. Zapisz wszystko na kartce i masz odpocząć- Brunet wstał i przeciągnął się -I żeby mi to było ostatni raz- Odpowiedział opierając się o kremową ścianę.
-Dobra, dobra- Gdybym mógł to bym machnął ręką. Od razu po tych słowach znowu usnąłem.

Obudziłem się dopiero po paru godzinach, już czułem się lepiej więc udało mi się wstać ze skrzypiącego łóżka i wziąć bordowy notes, w którym zacząłem zapisywać co mówił potwór oraz jak wyglądała walka z nim. Po tym wyruszyłem do kuchni aby coś zjeść, niestety wchodząc do salonu zauważyłem cholerną plamę mojej krwi "Nie posprzątał staruch" powiedziałem cicho do siebie. Przez to musiałem jeszcze zajrzeć do toalety i wziął mopa aby to zmyć. Gdy już to zmyłem znowu przerwało mi coś dojście do kuchni. Tym razem był to mój dzwonek. Podszedłem do ciemnych drzwi i je otworzyłem
-Dzień dobry!- Powiedział, żeński pozytywny głos, a u progu drzwi ujrzałem Julii, która trzymała w rękach zeszyty
-Nie mów mi, że tyle muszę nadrabiać- Złapałem się za głowę.
-Niestety ale tak- Odpowiedziała pozytywnie, po czym wepchnęła się do mego domu. Wleciała niczym przecinak i usiadła na sofie -Szybciej! Czasu nie ma!
-Czas jest i się znajdzie- Odpowiedziałem oschle i zamknąłem drzwi -Chcesz coś do jedzenia? Bo akurat będę obiad robić- Oparłem się o ścianę i popatrzyłem na nią
-Nie dziękuje- Uśmiechnęła się do mnie, a ja nie umiałem nawet tego odwzajemnić, więc przymulonym krokiem poszedłem do kuchni. Tam zaś szybko zrobiłem sobie sporą ilość tostów z serem i szynką, które ledwo co się mieściły na talerzu. Zwinnie i szybko przyszedłem z jedzeniem do salonu i zacząłem spisywać te durne zeszyty, czasami zerkałem na dziewczynę, a czasami na podłogę. I to wszystko z nudów

Mijały godziny z tymi zeszytami... biologia, chemia, WOS, historia, polski, matematyka, niemiecki, angielski. To wszystko i nawet więcej musiałem spisywać, dziwiłem się, że mi ręka nie odpadła
-Koniec!- Puściłem długopis i z ulgą rozłożyłem się na kanapie
-To ja się zbieram- Zaczęła zbierać powoli swoje zeszyty -W sumie... to co ci się stało?- Zapytała, po dość długim okresie czasu. Muszę przyznać, że szybko zareagowała, niczym Usain Bolt po usłyszeniu strzału, który zwykle startuje wyścig
-A skaleczyłem się- Spojrzałem na nią z nerwowym uśmiechem na ustach. Niestety skłamałem lecz nie chciałem jej zamartwiać -A może jutro byśmy gdzieś połazili? Taka mała sugestia ode mnie- Szybko usiadłem na kanapie i podparłem głowę ręką.
-No nie wiem... umówiłam się już z Akatsukim- Odpowiedziała zamyślona, a ja wyplułem niewidzialną herbatę z ust
-ŻE CO?!- Dosyć głośno krzyknąłem i popatrzyłem na nią lekko wkurzony
-No to, Akatsuki i ja robimy projekt. W dodatku on jest taki słodziutki! I jeszcze jest ofiarą- Zaczęła się rozczulać i go opisywać jak jakiegoś słodziasznego misia.
-Projekt? O czym kuźwa? O sexie czy może o związkach?- Odpowiedziałem nadal wkurzony, mam ochotę zabić małego gnojka.
-Oj nie stresuj się tak! On ma u mnie szanse ale są one tycie w porównaniu do tego co ty masz- Puściła do mnie perfidne oczko i zaczęła się kierować w stronę drzwi.
-Idę z wami...- Patrzyłem już ewidentnie wkurzony w ziemie.
-Nie! To będzie prawie jak rand...- Złapała się za usta.

-CO?! Kobieto nie wkurzaj mnie już! Prowokujesz człowieka, wiesz?- Szybko do niej podszedłem i złapałem ją za rękę.
-Będę robić co mi się żywnie podoba. A na randkę, idziemy teraz kochasiu!- Wzięła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć za sobą. Zdezorientowany nie wiedziałem co powiedzieć ani co zrobić, więc po prostu dałem się ciągnąć jak głupi.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po raz kolejny udało mi się wywalczyć ten rozdział z mojej głowy! ... mam pełno pomysłów, a nawet nie umiem ich zrealizować ;") Osobiście poinformuje, iż mamy lekki nie dobór postaci w tym opowiadaniu, więc byłbym wdzięczny gdyby udało wam się stworzyć kogoś, kto by się tutaj dobrze wpasował. I jeżeli dałoby radę to od razu napisać jakby mieli się spotkać. Z góry dziękuje za wszystkie propozycje :3 I jak zwykle oczekuję na konstruktywną krytykę w komentarzach! Udanego dzionka :3

W samotności we dwojeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz