secundo

547 70 9
                                    

Minął tydzień, a Chanyeol nie umiał sobie poradzić. Nie potrafił wykonać nawet tych najprostszych czynności, które jeszcze niedawno wychodziły mu całkiem dobrze. Nie mógł zapomnieć tego blasku, tego głosu, tego uczucia, które pojawiło się od razu, kiedy tylko go ujrzał. Widział jego twarz wszędzie. I z minuty na minutę coraz bardziej się w tym zatracał, co powoli doprowadzało go do szaleństwa. Nie umiał tego wytłumaczyć. To po prostu tliło się w jego głębokim wnętrzu, rozprzestrzeniało się do najdalszych zakamarków jego umysłu i nie potrafiło się stamtąd wydostać. Czuł się jak w potrzasku. Pudełku bez wyjścia, bez dna ani ścian. I choć dla innych nie miało to najmniejszego sensu, on po prostu czuł. Był szalony, ale on po prostu istniał. I ta istota pomału go zabijała.

Minęło siedem trudnych, ciężkich i niemiłosiernie ciągnących się dni, przez które miał ochotę płakać. Był żałosny i zdawał sobie z tego sprawę. Dlaczego to właśnie on? Dlaczego, kiedy jego życie było już wystarczająco nędzne i bolesne, to wszystko musiało przydarzyć się właśnie jemu? Chciał być jak inni, chciał się cieszyć, móc korzystać z życia każdego swojego marnego dnia. Chciał przestrzegać carpe diem, lecz gdy tylko wracał myślami do swojej małej, skromnej kawalerki, której ściany niemal go miażdżyły, to od razu wyparowywało.

Dziś po raz pierwszy otworzył klapkę swojego zakurzonego laptopa. Po raz pierwszy od wielu, wielu dni zrobił coś tak odważnego i absurdalnego. Lecz nie miał innego wyjścia. A przynajmniej tak sobie to tłumaczył. Jego palce zwinnie poruszały się po równie zakurzonych literkach na starej klawiaturze, pomału tworząc coś podobnego do słów, a czasem nawet zdań. Był tak otumaniony, że nie wiedział, co robi. Dopiero gdy zapisał czternaście stron z rzędu, zatrzymał się i szerzej otworzył oczy. On naprawdę to robił. Pisał. Pisał o tym blasku, o tym głosie, o tym uczuciu. Pisał o wszystkim, co odczuwał. Pisał i nawet nie spostrzegł, że jego umysł i myśli chociaż na chwilę udało mu się wyłączyć. Jakby był poza tym bólem i wszechobecnym cierpieniem. Poczuł się odizolowany w swojej własnej czasoprzestrzeni, gdzieś daleko od tajemniczego chłopca z baru.

Lecz było to uczucie ulotne. Dlatego, po chwili to wszystko uderzyło w niego ponownie, a on po raz kolejny się rozkruszył, całkowicie się temu uczuciu poddając. Jasnowłosy chłopiec wraz z jego diabelskim uśmiechem ponownie zawitał w jego głowie, w skutek czego miał ochotę krzyknąć. Ale zamiast tego niemal wybiegł ze swojego mieszkania i szybkim krokiem ruszył w kierunku bliżej nieokreślonym. Nie chciał wiedzieć dokąd zmierza, chciał po prostu uciec. Samochody co chwila go mijały, trąbiły na niego albo gwałtownie hamowały, gdy tylko za bardzo zatracił się w swoich myślach. Drzewa, które zewsząd go otaczały, delikatnie i z niezwykłą gracją falowały pod wpływem lekkiego wiatru. Ten powiew również go dotknął, lecz, z niewiadomej mu przyczyny, on wcale tego nie poczuł.

Niespodziewanie niebo z jasnych i błękitnych tonów przeistoczyło się w coś ciemniejszego i czerwonego. Piękne słońce przyćmiły potężne chmury, które nie wiadomo skąd w ogóle się nad nim znalazły. Wiatr wzbił się w górę, sprawiając, że konary drzew niemalże stykały się z ziemią. Liście zaczęły intensywnie spadać, a Chanyeol się w nich dusił. W jego płucach brakowało powietrza, a on powoli opadał z sił. I tak by się prawdopodobnie stało, gdyby nie nieokiełznany blask, oświecający go swoją postacią, której tak bardzo się wypierał. Dostrzegł go. Z oddali zobaczył jego czarne jak węgiel oczy, zbyt krótkie ubrania, jasne, niechlujnie ułożone włosy. Jego serce zabiło tak głośno, iż obawiał się, że tamten będzie w stanie go usłyszeć. Lecz nie usłyszał. Zamiast tego odwrócił się od niego z tym samym obojętnym wyrazem twarzy i złożył krótki pocałunek na policzku nieznanego mu wcześniej mężczyzny. Chanyeolowi zdawało się, że ten go nie zauważył. A przynajmniej miał taką nadzieję. Gdy Baekhyun zaczął coraz łapczywiej smakować usta obcego mu człowieka, Chanyeol wpadł w wewnętrzną furię. Jego wnętrzności, robiąc mu na złość, przekręcały się każdą możliwą stronę, powodując, że było mu niedobrze. Czuł się zdradzony i oszukany, chociaż to wcale nie powinno mieć miejsca. To, co czuł, nie powinno się tak naprawdę rozprzestrzeniać w jego wnętrzu, nie powinno w ogóle istnieć. Jednak istniało, a on nie był w stanie tego powstrzymać. Z każdą narastającą chwilą czuł się coraz gorzej. I to uczucie spotęgowało się od razu, gdy Baekhyun otworzył drzwi stojącego nieopodal auta, ciągnąc za sobą nieznajomego mężczyznę. Chanyeol poczuł, jakby ktoś przebił jego serce na wylot. Choć nie miał żadnych podstaw, aby tak właśnie czuć, nie mógł nic na to poradzić. Ledwo się znali, ale podświadomość Chanyeola podpowiadała mu, że to on powinien być teraz obok niego, że to jego połamane serce miało zawładnąć tym drobnym chłopcem. I gdy bez słowa przypatrywał się odgrywającej się przed nim sceny, a jego nogi, odmawiając posłuszeństwa, powoli rozjeżdżały się w przeciwne strony, zobaczył ten tajemniczy i przerażający uśmiech Baekhyuna, którego postać mógł zauważyć przez szybę bocznego lusterka. Po chwili na jego porcelanowej i bladej twarzy pojawiło się parę kropel jakiejś ciemnej cieczy, przez co serce Chanyeola momentalnie zatrzymało swoją pracę. Potem był w stanie ujrzeć tylko ostro czerwony kolor, który zalał całe wnętrze pojazdu, w którym znajdowała się ta dwójka. Widział tylko krew. Na alabastrowej twarzy Baekhyuna, na jego dłoniach, na jego przykrótkich ubraniach. Widział ją także wtedy, kiedy z lekkim uśmiechem opuścił wnętrze auta i jakby zadowolony, zaśmiał się sam do siebie, nie zdając sobie sprawy z tego, że ktoś może go obserwować. Gdy Chanyeol wydobył z siebie ostatni miarowy oddech, a jego spojrzenie ostatni raz skierowało się na Baekhyuna, zamarł. Jasnowłosy chłopak patrzył się prosto na niego. Droby, cały ubrudzony w cudzej krwi chłopiec swoim spojrzeniem wypalał dziurę w i tak już dawno zniszczonej duszy Chanyeola.

A potem nastała już tylko ciemność.

𝐏𝐨𝐞𝐦 𝐓𝐨 𝐓𝐡𝐞 𝐒𝐰𝐞𝐞𝐭 𝐒𝐞𝐫𝐢𝐚𝐥 𝐊𝐢𝐥𝐥𝐞𝐫 [𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz