quintus

358 61 9
                                    

Zza bordowych zasłon wyłaniają się pierwsze promienie porannego słońca, które od razu wpadają do przesiąkniętej ciszą sypialni Chanyeola. Jest godzina piąta rano, a przynajmniej tak wskazuje znajdujący się na białej ścianie zegar. Od kilku dni brunet nie jest wstanie choć na chwilę zmrużyć oka, przez co jego twarz zdobią odcienie fioletu oraz granatu. Jego nieskazitelnie blada skóra jest zniszczona prawie tak samo, jak jego już dawno zepsuta dusza. Przewraca się z boku na bok, nie potrafiąc znaleźć sobie wygodnej pozycji na twardym tapczanie. Czuje głód i chłód, lecz nie zamierza nic z tym zrobić. Jest kompletnie zmęczony i nie ma na nic siły. Czuje, jak jego mięśnie co chwila się spinają, gdy tylko przypomina sobie drobną sylwetkę Baekhyuna. Jego jasne włosy, czarne oczy, smukła twarz, to wszystko uderza w niego z niezrównaną prędkością, sprawiając, że ma ochotę krzyczeć w niebo głosy. Jest rozdarty, głupi i bezmyślny, a przynajmniej tak cały czas sobie powtarza. I kiedy kompletnie bezwładny i wyprany z jakichkolwiek emocji, bez celu wgapia się w sufit, słyszy dźwięk. Irytująca melodia dostaje się do jego uszu, które nieudolnie próbuje zasłonić miękką poduszką. Zdenerwowany, odrzuca ją od siebie i gwałtownie wstaje, wzrokiem od razu szukając źródła tej okropnej muzyki. Wchodząc do korytarza, widzi co chwilę podświetlany ekran jego komórki, znajdującej się bezpośrednio na podłodze. Wzdychając cicho, zniża się po to denerwujące urządzenie i nie patrząc na wyświetlacz, od razu odbiera.

- Słucham? - mruczy zaspanym głosem, nie wykazując jakiekolwiek chęci na rozmowę o tak wczesnej porze.

- Ch-Chanyeol?- po drugiej stronie słuchawki słyszy ten głos, przez co jego ciało automatycznie się spina. - M-masz bardzo ła-ładny głos.

- I dzwonisz do mnie o piątej rano, żeby mnie o tym poinformować? - mówi chłodno brunet, który od razu zaczyna żałować, że w ogóle odebrał.

- Nie wiem. - Chanyeol słyszy jego śmiech i wie, że coś jest nie tak. - Może ty mi po-powiesz?

- Baekhyun, dobrze się czujesz? - pyta od razu, zupełnie ignorując pytanie blondyna.

- Nie wiem. - brunet ponownie słyszy ten żałosny śmiech i zaczyna mieć coraz więcej podejrzeń. - Czuje ich wzrok.

- Kogo? - pyta Chanyeol, będąc lekko wystraszony obecnym stanem blondyna.

- Są niedaleko. - odpowiada zdawkowo Baekhyun, nie do końca świadomy tego, co robi. - Gapią się na mnie, chyba rozbierają mnie wzrokiem.

- Gdzie ty jesteś? - pyta brunet, czując, jak krew zaczyna buzować w jego żyłach.

- Ch-Chanyeol, ratuj mnie. - szlocha cicho blondyn, przez co Chanyeol powoli traci nad sobą panowanie. - Idą tu, Chanyeol, błagam.

- Gdzie jesteś, do cholery? - krzyczy brunet, czując, jak grunt prawie osuwa mu się pod nogami.

- Ch-Chanye... - jedyne, co udaje się Chanyeolowi usłyszeć to krzyk i dźwięk zakańczającego się połączenia.

Drżącymi rękoma uderza telefonem o ścianę, przez co urządzenie od razu pęka, rozbijając się na parę małych kawałków. Widzi wszystko jakby przez mgłę, gdy pospiesznie nakłada losowe ubrania i szybko wybiega z domu, nie trudząc się nawet zamknąć po sobie drzwi. Biegnie przed siebie, z każdą chwilą czując to narastające, nieprzyjemne uczucie, które pojawiło się w jego podbrzuszu. Nie ma czasu nawet zastanowić się, czy to wszystko ma jakiś sens, czy on tak naprawdę dobrze postępuje. Po prostu jak najszybciej dobiega do jednego z dziewięciu barów, ulokowanych na ulicy, którą ostatnio zbyt często odwiedza. Gdy powoli traci oddech i czuje, jak obraz w jego głowie lekko się zamazuje, dostrzega go. Otacza go grupka pijanych mężczyzn, którzy dotykają go w ten obrzydliwy sposób, który wcale się mu nie podoba. Baekhyun próbuje się bronić i widząc jego poczynania, Chanyeol momentalnie podbiega w jego stronę i wyciąga go z tego odrażającego tłumu. Słyszy głośne krzyki i wyzwiska, prawdopodobnie skierowane w jego stronę, lecz mało go one w tym momencie obchodzą. W pośpiechu bierze ciało nieprzytomnego już Baekhyuna na ręce i jak najszybciej oddala się od tego okropnego miejsca. Oddech Chanyeola jest płytki, ciało blade, a kroki chwiejne, lecz jakimś cudem udaje mu się dotrzeć do miejsca swojego zamieszkania. Mocno popycha drzwi nogą, przekraczając ich próg i wchodząc wgłąb swojej małej kawalerki. Delikatnie kładzie zwiotczałe ciało Baekhyuna na swoim twardym tapczanie i gdy zamierza odejść, słyszy bardzo cichy i niewyraźny szept.

- Zostań.

Ciało Chaneyola natychmiastowo się spina, a on nie może uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Lekko przekręca się przodem do jasnowłosego i to, co widzi, jest wręcz kolosalne. Baekhyun, pomimo wręcz sinego koloru skóry i marnego stanu, wygląda przepięknie. Jego włosy rozsypane są po białej poduszcze, a dłonie lekko zaciskają się na materiale kołdry tego samego koloru. Wzrok wlepiony ma prosto w sylwetkę Chanyeola, przez co ten lekko się peszy, starając się to nieudolnie ukryć.

- Nie chciałem. - odzywa się nagle Baekhyun, przez co Chanyeol mimowolnie podchodzi parę kroków bliżej i kuca tuż przy nim. - Nie chciałem ci tego mówić, wiesz? Ale wydawałeś się wtedy taki bezbronny i czysty, jakbyś nigdy nie zasmakował chłodu i cierpienia.

Chanyeol nie odezwał się ani słowem. Dokładnie wiedział, o czym mówi blondyn, lecz nie spodziewał się, że kiedykolwiek się do tego przyzna.

- Ale to nieprawda. - kontynuował Baekhyun, od którego brunet mógł doskonale wyczuć cuchnącą woń alkoholu. - Wiem, co zrobiłeś. Jesteś prawie taki sam jak ja i właśnie to mnie w tobie zaintrygowało. Więc, wybacz mi, ale musiałem to zrobić. Musiałem cię przy sobie przytrzymać.

Brunet chłonął każde słowo jasnowłosego, jakby było czymś niezwykłym, jakąś niesamowicie trudną, niemożliwą do rozwiązania zagadką. W jego umyśle panował chaos, lecz nie było to nic nadzwyczajnego. Zdążył się do niego przyzwyczaić, więc, nie zważając na okoliczności, wcisnął się w ciasną przestrzeń twardego tapczanu, mocno obejmując w pasie zmarzniętego blondyna.

I jeśli ktoś powiedziałby, że to, co robi jest absurdalne, natychmiast by się zgodził. Po tym wszystkim, co otrzymał od przepełnionego ciemnością blondyna, on wtulał się w jego ciało i wreszcie poczuł się na swoim miejscu. Chłód i cierpienie złagodziły się w jego wnętrzu i wiedział, że jest to wina tylko i wyłącznie Baekhyuna. Potrafił on zadać mu ból, w tym samym czasie gojąc jego rany. Był jego wyrocznią i zakazanym owocem, był wszystkim, czego potrzebował. Przytulając jego sine ciało, Chanyeol był w jakimś stopniu szczęśliwy. I kompletnie nie był w stanie tego wytłumaczyć, zrzucając wszystko na blask jego oczu. A może tak naprawdę to wszystko było zaplanowane? Może tak wygląda jego pokuta? Nie wiedział.

A potem widział już tylko blask księżyca.

𝐏𝐨𝐞𝐦 𝐓𝐨 𝐓𝐡𝐞 𝐒𝐰𝐞𝐞𝐭 𝐒𝐞𝐫𝐢𝐚𝐥 𝐊𝐢𝐥𝐥𝐞𝐫 [𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz