7. Mendacium

37 0 0
                                    

       Raz jeszcze przeczytałam wiadomość od chłopaka. Przyjrzałam się dokładnie imieniu, które widniało na dole kartki. Myślałam, że być może źle coś odczytałam albo po prostu niewyraźnie napisał. Trudno jednak pomylić "Alan" z "Adrian". Jedno jest dłuższe. Czyżby oszukał mnie  tak samo, jak ja go? Ale skąd wiedział! Przecież Dylan powiedział do mnie "Amelia" dopiero później. Nie rozumiem.                              Narzuciłam na plecy swoją nową kurtkę i po drodze zgarnęłam jabłko z kuchni. Założyłam najcieplejsze buty jakie miałam. Włosy ciasno związałam w niedbałą kitkę. Podłączyłam słuchawki, raz jeszcze spojrzałam na serwetkę i odłożyłam ją głęboko do kieszeni. Schowałam podbródek w kołnierz mojej ulubionej bluzy i wyszłam. Na dworze jak zwykle panowała ujemna temperatura. Śnieg już prawie całkowicie stopniał, a po bałwanie nie było  śladu. Szkoda. Co najdziwniejsze nie padał deszcz, więc kaptur luźno opadał w rytm kroków na plecy. Moja torba wypełniona praktycznie samymi rysunkami, obijała się o  udo. Przechodziłam właśnie obok jednego z tych domów, które na ulicach Londynu wyróżniają się kolorem. Jest to dosyć specyficzne. Londyn słynie z podobnych do siebie domów. Na przykład ten, w którym mieszkał Harry Potter u swojego wujka. Kiedy zamyślona wpatrywałam się w budynek, który zawsze sprawiał wrażenie najbardziej "szczęśliwego", kątem oka zauważyłam, że ktoś bacznie mi się przygląda. Poznałam te głębokie, szare oczy i ciemne włosy. Alan spojrzał na budynek z pustym wyrazem twarzy. Zastanawiał się.
        - Ile ludzi kosztuje kłamanie? - zapytał. Poczułam się niezręcznie. Wiem, że złapał mnie na kłamstwie, wiem, że to nie było wobec niego fair. Ja po prostu chciałam zacząć z czystą kartą. Od zera. Spojrzał na mnie z taką nieustępliwością, że nie potrafiłam przejść obok niego obojętnie. Powoli odwróciłam się w jego kierunku.
       - Sądzę, że wyrzuty sumienia są wystarczające, Adrianie. - specjalnie podkreśliłam ostatnie słowo, co wywołało u niego uśmiech. Miałam wrażenie, że z lekką nutką ironii.
       - Ginny, Ginny, Ginny. - zaczął i potrząsał głową na boki. - Jesteś taka urocza, a naprawdę tak okrutna. - jego słowa jakby odbiły się echem w mojej głowie. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, więc z upartością godną dziecka, patrzyłam na niego marszcząc oczy. - Nie bierz tego do siebie, to tylko sugestia. - odparł i omijając mnie, wetknął mi mały świstek do kieszeni, poklepują mnie po ramieniu jak starego kumpla. - Kłamstwo ma krótkie nogi, kochana.
        Stałam tak na środku chodnika i mocno zacisnęłam pieści. Zdenerwował mnie. Ja okrutna? Sam mnie okłamał! Dobrze, zaczęłam, ale małe kłamstwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło, prawda? Chciałam tylko, żeby nie oceniał mnie poprzez pryzmat przeszłości. Włożyłam rękę do kieszeni i wyjęłam świstek. Szybko go rozwinęłam.
       "City of Angels"
        Długo wpatrywałam się w karteczkę. Był to tytuł mojej ulubionej piosenki zespołu 30STM. Ale skąd on do cholery to wiedział? Wyrzuciłam karteczkę do pobliskiego kosza na śmieci, wyjęłam telefon i napisałam:

Ja: 13.56
  Wyjaśnisz mi skąd wiesz to wszystko o mnie? To już dawno przestało być śmieszne.

      Zdenerwowana, prawie rzuciłam telefonem o ziemie. Oparłam się o pobliską lampę i odetchnęłam, żeby się opanować. Nagle komórka zawibrowała. Nie spodziewałam się tak szybkiej odpowiedzi.

Adrian/Alan: 13.58
   Counter Road 54/2 godzina 17

        Miałam dość podchodów i zgadywanek. Gdyby tylko Dylan się dowiedział, że pójdę do Adriana.. Alana.. nie wiem już sama. Przecież on najpierw zabiłby mnie, a potem jego. Chyba, że już nic go nie obchodzę. Zacisnęłam oczy, by nie poleciały z nich łzy. W przeglądarkę w telefonie wpisałam adres.

"gratias agimus tibi"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz