3. Ostende

58 0 0
                                    

Stałam przed lustrem, przymierzając kolejną sukienkę z mojej szafy. Odrzuciłam ją na kupę ubrań, leżących przy łóżku. Opadłam bez sił, nie mając pojęcia co zrobić. Wszystko wydawało mi się zbyt.. codzienne aby ubrać to na imprezę u Karen. Karen była bardzo popularna. Chodziła z nami do szkoły, a jej rodzice często wyjeżdżali, więc organizowała największe imprezy w całym Londynie. No, może przesadziłam. Nie znam się na "największych imprezach". Nagle coś stuknęło w moje okno, potem drugi raz. Zerwałam się na równe nogi i złapałam lampkę, stojąca na komodzie. Zza szyby wyjrzała uśmiechnięta buzia Austina. Oddychając głęboko, odłożyłam przedmiot i uchyliłam okno.
    - Właź. - powiedziałam krótko, a kruche ciało Austina przetoczyło się przez parapet aby z wielkim hukiem wylądować na ziemi. - Ciszej! - syknęłam.
   - Oj wyyluuzuj! - wykrzyczał chłopak i zarzucił mi rękę na ramię. Po chwili odsunął się trochę i spojrzał na mnie. - Oj kochana, wyglądasz.. okropnie.
    - Zawsze wiesz jak mnie pocieszyć.
    - Dobra. - podszedł do kupy ciuchów i wygrzebał krótką, bordową sukienkę. Spojrzałam na nią krzywo. Była zbyt wyzywająca.
   - Nie ma opcji. - zaprzeczyłam, ale chłopak rzucił nią we mnie i jego spojrzenie mnie przekonało. Przebrałam się przy nim, nie czułam krępacji, był moim przyjacielem od wielu lat. - Już.
    - Wyglądasz.. - jego oczy wpatrzone były w lustro, przed którym pojawiło się moje ciało. Stanął tuż za mną i złapał mnie za ramiona, odwrócił. - Cudownie! Nie wiem dlaczego w tym nie chodzisz, moim zdaniem ładnie podkreśla Twoje nogi.
    - Jesteś pewien, że nie jesteś gejem?
    - Kto dzisiaj będzie całował się z Poppy? No kto? - wskazywał kciukami na siebie. Zaśmiałam się szczerze i jeszcze raz obejrzałam sukienkę w tafli lustra.

    Dom Karen był wielkości naszej szkoły. A że nasza szkoła była zabytkowym, gotyckim budynkiem to wyobraźnie pozostawiam wam. Wejście do jej willi oprawione było różowym marmurem, a płaskorzeźby pojawiająca się na drzwiach, czy ścianach były niezwykłe. Bałam się, że Karen i jej rodzina mogą nie doceniać piękna, którym się otaczają. Austin mniej przejmował się sztuką, a bardziej ilością ludzi, którzy kłębili się na posesji. Szturchnął mnie łokciem.
   - Patrz! - pisnął, a przez próg wyjrzała Poppy. Moim zdaniem wyglądała jak zawsze. Sztucznie. - Boże jaka ona jest piękna! Ma dzisiaj lekko kręcone włosy, zauważyłaś? A sukienkę dopasowała z butami. Może kiedyś będziemy mieli dzieci?...
    - Wowowo, powoli kowboju. Nie chcę tego słyszeć, serio. Podziękuję. Chodźmy już.
   - Zaszalejmy!

       Weszliśmy do willi de la Karen, a pierwszą osobą, która zobaczyłam był mój brat. Nie mam pojęcia dlaczego, ale bardzo mnie to zirytowało. Nie mógł być na imprezie, na którą JA zostałam zaproszona. To nie fair. Przebiłam się przez tłum ludzi i Austina próbującego dogadać się z Poppy. Złapałam Jasona za ramię i szarpnięciem uwolniłam go z uścisku jakiejś dziewczyny. On zdążył tylko krzyknąć:
- Co do..? - już stał plecami do ściany, a ja napierałam na niego, żeby nie uciekł. Kiedy mnie ujrzał, uśmiechnął się ironicznie. - Co się stało, siostrzyczko?
- Co Ty tu robisz?
- Rozmawiałem z fajną laską dopóki mi nie przerwałaś. Nie jesteś za młoda na imprezy?
- To ja tu zadaje pytania. - syknęłam. Podniósł ręce do góry na znak poddania się.
- Spokojnie, panie władzo. Dobrze mów, o co chodzi, bo wciąż nie mam pojęcia o co się wściekasz. Złość piękności szkodzi. - dotknął mojego policzka. Strząsnęłam jego dłoń.
- Nie chce żebyś potem opowiadał mamie, że chodzę na imprezy, że późno wracam.. bo w sumie nie wiem co się wydarzy na tej imprezie. Po prostu siedź cicho. - wyciągnął rękę przed siebie i lekko mnie odepchnął. Ruszył przed siebie, ale w pewnej chwili się odwrócił.
- Słuchaj młoda. - patrzył mi prosto w oczy, a w jego spojrzeniu widziałam, że go zdenerwowałam. Pewnie już trochę wypił. - Ma to działać na takich samych zasadach. Ciii. - przytknął palec do ust w geście milczenia i śmiejąc się cynicznie, poszedł. Stałam pod ściana jeszcze parę minut. Już nie chciałam być na tej imprezie.

"gratias agimus tibi"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz