Nawet nie próbowałam omijać wielkich kałuż, ciągnących się przez całą długość ulicy. Byłam już całkowicie przemoczona. Kurtkę zawiesiłam na ramieniu. Pozwoliłam, żeby mokre pasma włosów przyklejały się do brody. Deszcz mieszał się ze spływającymi łzami. Dostałam wiadomość. Od niechcenia wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wytarłam rękawem ekran. Mało to dało, bluza była całkowicie mokra. Jednak udało mi się odczytać słowa.
Alan: Hej, dlaczego tak wybiegłaś z domu?Martwię się. Coś się stało? Jak będziesz mogła rozmawiać to oddzwoń. ~ Alan
Oparłam się o pobliską bramę jakiegoś podwórka. Stałam pod drzewem. Z jednej strony powinnam się cieszyć, teraz mogę rozwijać moją relację z Alanem nie czując się z tym okropnie. Jednak z drugiej strony.. dlaczego to tak cholernie boli? Nie odpisałam.Po powrocie do domu, umyłam się, oblewając ciało gorącą wodą. Położyłam się na łóżku i patrzyłam na sufit. Przykryta pod sam czubek nosa kołdrą, nie miałam zamiaru się podnieść. Usłyszałam lekkie stukanie do drzwi. Przetarłam oczy, nie chciałam, żeby ktoś widział, że płakałam.
- Proszę. - krzyknęłam ochrypłym głosem. Zza framugi wyłoniła się twarz Austina. W rękach trzymał opakowanie lodów i chipsy.
- Austin jest zima, a Ty kupiłeś lody? - spytałam, przykrywając się. Chłopak usiadł na drugim końcu łóżka.
- Co Ci nie pasuje w lodach zimą? Moim zdaniem to nawet dobrze. Tak mówi internet.
- Mówi też, że istnieje coś takiego jak potwór spaghetti.
- Może ma racje, kto wie?
- Jesteś durny. - Austin wyszczerzył się w uśmiechu i po raz pierwszy od wejścia do pokoju, spojrzał na mnie. Musiał zauważyć spuchnięte oczy i tonę chusteczek na szafce nocnej.
- Hej, co jest? - spytał. Był zmartwiony. Zbliżył się i chwycił moją dłoń.
- Zdradziłam Dylana. - chłopak otworzył szeroko oczy.
- Może jednak dobrze, że przyniosłem te lody.Opowiedziałam Austinowi całą historię o Alanie, bluzie i Dylanie. Bałam się, że będzie oceniał, ale zrozumiał. Po ludzku starał się pocieszać, nie wypytywał o szczegóły i "co mnie opętało". Cały wieczór śmialiśmy się, oglądaliśmy filmy i rozmawialiśmy. Nigdy nie poznałam lepszej osoby. Był zawsze gdy potrzebowałam przyjaciela. Przytuliłam go na pożegnanie i wyszeptałam do ucha skromne "dziękuję". Austin uśmiechnął się i zamykając drzwi dał znak, żebym dzwoniła gdy będę smutna. Wróciłam do pokoju i spojrzałam w lustro. Moja twarz jakby lekko się zapadła przez ilość łez, które z siebie wydobyłam. Byłam zmęczona. Musiałam umyć włosy, które sterczały teraz na każdà stronę. Odetchnęłam głęboko.
- Nie zasługujesz na tak dobrych ludzi wokół siebie. - powiedziałam do odbicia. Miałam wrażenie, że mówię do kompletnie innej osoby. Człowieka, który wygląda jak ja, ale w żadnym stopniu nie oddaje energii, którą zazwyczaj reprezentuję: radość, chęć życia. To wszystko jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki uciekło, zniknęło. Mój telefon zadrżał.Alan: Odpiszesz czy mam wejść przez okno?
Spojrzałam na wyświetlacz i przeczytałam wiadomość raz jeszcze. Okno? Czy on już totalnie postradał zmysły? Po chwili moja komórka znowu się odezwała.
Alan: Okey, sama tego chciałaś.
Równo z smsem, mały kamyczek stuknął w drzwi balkonowe. Szybko je otworzyłam, licząc, że to jakiś żart. Gdy wyszłam na zewnątrz, zaczęłam się śmiać.
Alan stał po drugiej stronie balkonu. W ręku trzymał jeden, bialutki jak śnieg kwiat. Niestety nie znałam jego nazwy. Przypominało mi to scenę z Romea i Julii. Oby tylko tak się nie skończyła. Chłopak uśmiechnął się, nie patrząc na mnie.
- Ostrzegałem. - powiedział, wyciągając przed siebie roślinę. Z lekkim ukłonem, wzięłam ją w ręce i postawiłam w wazonie, który stał na balkonie. Alan gestem poprosił mnie bym spojrzała w dal. Ujrzałam mało ruchliwą ulicę, było już ciemno, więc oświetlały ją jedynie uliczne lampy. Całe niebo usiane było gwiazdami.
- Ślicznie. - odpowiedziałam. Po chwili jakby cała magia prysła. Przypomniałam sobie o Dylanie, o tym, że go skrzywdziłam. Posmutniałam.
- Hej, co jest? - spytał.
- Dylan mnie zostawił, bo jak wybiegłam od Ciebie to byłam spóźniona na spotkanie z nim. Wybiegłam w Twojej bluzie i...
- On poznał, że to nie Twoja. - przerwał mi. Patrzył beznamiętnie przed siebie. - Przykro mi, nie chciałem, żeby tak się stało.
- To nie Twoja wina, to ja powinnam.. No wiesz... go nie zdradzać.
- Może. - powiedział, a mnie przeszedł zimny dreszcz. Trudno gdy ktoś przyznaje Ci rację, jak chcesz żeby zaprzeczył. - Ale.. jakbyś pytała to nie żałuje tego, że Ci nie przerwałem. Jest to egoistyczne, ale nie mam zamiaru kłamać.
- Alan teraz będzie mi trudno cokolwiek powiedzieć. Mam mętlik w głowie. Przepraszam, że poznaliśmy się w takich okolicznościach. - złapałam jego rękę i delikatnie się uśmiechnęłam. Chciałam dodać mu odwagi. Chłopak odpowiedział, unosząc kąciku ust ku górze. Delikatnie zacisnął dłoń na mojej.
- Poczekam. Nigdzie się nie spieszę.

CZYTASZ
"gratias agimus tibi"
Short Story"- Nie chcę być już więcej w Twoim cieniu, rozumiesz? To cholernie męczące. - To po prostu mnie wyprzedź(...)"