Trafiłam na miejsce. Pod adresem znajdował się wolnostojący, biały budynek. Obrastał go bluszcz, wyglądał troszeczkę komicznie na tle dosłownie identycznych domów. Wyróżniał się. Podeszłam do drzwi, które były wysokie i zapukałam dwa razy. Może lekko za mocno. Nie zdążyłam nawet oderwać ręki, a otworzył mi wysoki blondyn. Jego wzrok szybko zbadał mnie od koniuszków placów, aż po głowę.
- My się chyba nie znamy. - powiedział nieznajomy i bardzo bacznie mi się przyglądał. Nie za bardzo wiedziałam co mam mu powiedzieć. "Hej przyszłam do chłopaka, którego imię może brzmieć Adrian albo Alan, nie jestem pewna. Wysłał mi tajemniczego smsa z tym adresem." Ta, jasne. Dlatego po prostu lekko się uśmiechnęłam, a za chwilę zza rogu wyjrzało ciekawskie oblicze mojego stalkera. Blondyn odwrócił się powoli i delikatnie pokiwał głową. - Aaah! Ty pewnie do niego. Alan, dlaczego nie przedstawisz mi koleżanki?
- Bo nie widzę takiej potrzeby. - odparł, przeszedł przez próg i złapał mnie za rękę. Chłopak, który otworzył mi drzwi, jakby zrozumiał aluzję i powoli oddalił się do kuchni, śmiejąc się pod nosem. Dłoń Alana splotła się wraz z moją w uścisku. Mimowolnie poczułam, że się czerwienie. Chłopak prowadził mnie w dół po schodach. Schodziliśmy do piwnicy. Dom był urządzony w sposób istnie minimalistyczny. Wszędzie brakowało ozdób, zdjęć. Tak jakby nie miał duszy. Alan zapalił światło, ciągnąć sznurek w dół.
- Ostatnie trzy schodki. - powiedział, ściskając mnie za rękę. Trochę się bałam. Nie mam pojęcia dlaczego nie zaczęłam krzyczeć i uciekać. Chłopak, którego praktycznie nie znam, a on jakimś trafem wie wszystko o mnie, wlecze mnie do piwnicy. Czy tak nie zaczynają się horrory?
Pracowania. W podziemiach pełno było obrazów, rzeźb, malowideł, niedokończonych prac i porzuconych portretów. Porozstawiane były przynajmniej cztery sztalugi. Nad każdą z nich wisiało inne dzieło, jakby miało natchnąć malarza. Na stoliku porozrzucane były pędzle, atrament i reszta plastycznych przedmiotów. Gdy zobaczyłam to wszystko od razu zrozumiałam dlaczego dom był taki pusty. Całe jego życie było tutaj. W piwnicy. Alan widząc moją minę, uśmiechnął się szeroko i wreszcie puścił moją dłoń. Schowałam ją do kieszeni.
- Podoba Ci się? - miałam wrażenie, że chłopak specjalnie chce mnie rozproszyć. Może zabrał mnie w to miejsce bym umarła otaczając się rzeczami, które kocham?
- Odpowiem Ci, jak powiesz mi skąd tyle o mnie wiesz. - powiedziałam ostro, próbując nie patrzeć na otaczające mnie piękno. Alan oparł się o stół. Wziął do ręki jakieś zdjęcie. Podał mi je. Spojrzałam na ilustracje. Była.. pusta. To była zwykła, biała kartka. Spojrzałam na niego pytająco.
- Wiesz kiedy naprawdę poznajesz siebie? - spytał.
- Kiedy zaczynam się dokształcać i samorealizować.
- Też tak myślałem. Zacząłem się gubić wtedy gdy natrafiłem na Ciebie. Praktycznie przez przypadek. Siedziałem na przystanku, pijąc poranną kawę. Czytałem smsa od kolegi. Ty biegłaś na autobus. Chyba się spóźniłaś. Kiedy wsiadałaś do autobusu zgubiłaś dwie rzeczy. To co trzymasz w ręce. Zwykłą, białą kartkę i... - tu zrobił przerwę, żeby wyjąć coś z plecaka leżącego u jego stóp. - coś jeszcze. - Alan trzymał mój zeszyt. Zeszyt, w którym zapisywałam wszystko, czego nie mogłam zmieścić w mojej głowie. Nie zauważyłam jego braku. Myślałam, że to może jakieś przewidzenie, więc dokładnie przeszukałam moją torbę. Nie było go. Zdenerwowałam się. W tym notesie zapisywałam o sobie prawie wszystko. Ulubione piosenki, kto najbardziej mnie denerwował, dlaczego mam dość mojego brata i.. rozmyślałam dlaczego z Dylanem to nie jest już to samo. Wyszarpnęłam mu z ręki moją własność i już miałam wyjść, ale coś mnie powstrzymało. Odwróciłam się powoli w jego stronę.
- Dlaczego to przeczytałeś? Nie mogłeś mi najzwyczajniej tego oddać?
- A podpisałaś się gdzieś?
- Hmm. - zamyśliłam się. - Nie, ale to nie zmienia faktu, że to moja prywatność. Właściwie wiesz o mnie wszystko. Równie dobrze możesz teraz wszystko powiedzieć co przeczytałeś. Mógłbyś mnie zniszczyć. - powiedziałam i spuściłam głowę w dół. Alan podszedł do mnie i palcami uniósł mój podbródek, tak żebym na niego spojrzała.
- Nie chcę Cię zniszczyć. Wiem, że nie powinienem tego czytać. Gdy zaczynałem nie wiedziałem, że to będzie tak.. prywatne. Chciałem Ci to oddać, ale nie miałem jak. Przepraszam. - powiedział. Po prostu nie chciałam mu wierzyć. Powoli zdjęłam jego rękę z mojej twarzy.
- Nawet nie wiem jak masz na imię.
- Alan Gin. - powiedział bez wahania. - Tamtego dnia Cię okłamałem, bo zawsze pod każdym wpisem w zeszycie podpisywałaś się "A.", więc byłem pewny, że podałaś mi inne imię. Byłem zły, chciałem się odegrać. - westchnął. Pierwszy raz zauważyłam, że on naprawdę się denerwuje. Trząsł się. Nie miałam serca teraz odejść. - Ja.. bardzo mi głupio, Amelio. Wybacz mi. - upuściłam notes na ziemię i zarzuciłam mu ręce na szyję, wtulając się w jego ciało. Poczułam jak się uspokaja. Jego dłonie oplotły moją talię. Musiałam stanąć na palcach. Alan delikatnie wypuścił powietrze ustami, tak że moje włosy powędrowały w górę i w dół.
- Nie jestem już zła. - odrzekłam delikatnie. Staliśmy tak bardzo długo, spleceni w uścisku. Może trochę za długo.
CZYTASZ
"gratias agimus tibi"
Short Story"- Nie chcę być już więcej w Twoim cieniu, rozumiesz? To cholernie męczące. - To po prostu mnie wyprzedź(...)"