- Chwila, czy dobrze zrozumiałem. Biologiczna matka Sangjae zapłaciła Junsu za zniszczenie jej życia z nie wiadomo jakiej przyczyny, bo potrzebował pieniędzy, żeby popisać sięprzed kolegami. Poznaliście się w klubie i wciągnął cię w to... Po Poznaniu Sangjae wycofałeś się. Kiedy się pojawiłem, Junsu miał się mnie pozbyć, więc w tym celu poszedł do ciebie, a kiedy nie patrzyłeś napisał tę wiadomości z twojego konta, żeby poszło na ciebie, ja miałem się wściec i zostawić Sangjae... tak? - Minhyuk zaśmiał się i spojrzał na nas.
- Właśnie tak - pokiwałam głowa i oparłam się przedramionami o stolik - najgorsze, że powinnam się spotkać ze swoją biologiczną matka... podobno mieszka w Seulu.
- Mieszka na pewno - wtrącił się Yoojae - jakiś czas temu ją widziałem i chyba czeka, aż się z nią zobaczysz.
- Sangjae, naprawdę chcesz tego? Jesteś gotowa? - zmartwiony Minhyuk złapał moją dłoń - po tylu latach spotkać się z mamą, która się ciebie pozbyła pod pretekstem braku pieniędzy-
- Muszę to zrobić. Chcę wszystko wyjaśnić - zdecydowana przerwałam mu - spotkam się z nią ten jeden i ostatni raz. Okej?
- Jeśli chcesz - Minhyuk wstał od stołu po dokończeniu herbaty - muszę iść na zajęcia. Idziecie, czy zostajecie?
- Też muszę iść do szkoły - odezwał się Yoojae i również się podniósł.
- Właśnie, ty się tam uczysz? Wyglądasz na starszego. Oczywiście bez urazy - Minhyuk zachichotał i uderzył lekko Yoojae pięścią w bark.
- Tak się składa, że to ja uczę innych.
- Czemu nie mówiłeś? - wtrąciłam się do rozmowy.
- Nie pytałaś.
- Fakt. Dobra, ja w sumie też mam coś do załatwienia...
- W takim razie, do zobaczenia. Jakby coś się działo, to pisz - Minhyuk złapał mnie za dłoń, a kiedy wstałam z krzesła lekko ucałował moje wargi. Po chwili rozeszliśmy się w swoje strony, a ja złapałam za telefon.
Do: Junsu😏
Możemy się spotkać?Od: Junsu😏
Po co? Za mało ci przygód?Do: Junsu😏
Przestań... jeśli masz czas, to wpadnę.Od: Junsu😏
No dobra, ale na chwilę.Muszę się z nim spotkać. Zawsze wiedziałam, że Junsu nie jest taki naprawdę, że coś, a może ktoś miał na niego taki wpływ. Mam ochotę osobiście udusić moja matkę, ale chyba trzeba z tym trochę poczekać.
Po jakimś czasie byłam pod drzwiami domu Junsu. Śmiało nacisnęłam dzwonek, a po dłuższej chwili w drzwiach stanął wysoki szatyn.
- Czego chcesz? - odezwał się, widocznie zdenerwowany.
- Spokojnie... mogę wejść?
- Proszę - rzekł wywracając oczami i otworzył przede mną szeroko drzwi, a ja przekroczyłam próg, wchodząc do środka. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Nic się nie zmieniło od czasów gimnazjum - chcesz coś do picia? - zapytał niewiarygodnie miło.
- Nie, dzięki.
- No więc? - zaczął, rozkładając się na kanapie.
- Słuchaj, po pierwsze... nie zgrywaj takiego twardziela. Ja już wszystko wiem.
- W jakim sensie wszystko? - szatyn gwałtownie oderwał się od oparcia sofy i zaniepokojony spojrzał na mnie.
- No wiesz... - zaczęłam delikatnie, kładąc dłoń na jego kolano - to wszystko, że to wina mojej matki, ona to wymyśliła...