26.

10.2K 307 8
                                    

Krótki rozdział, wiem.
Możecie mnie zachęcić do szybszego pisania zostawiając 🌟⭐🌠✨

Okiem Roksany.

-Pokaż go! - pisnął w progu Maks.

-Ciszej bądź kurwo... - wyszeptałam odwracając wzrok na nosidełko ze śpiącym dzieckiem. Miał bardzo lekkie zarysy twarzy, ale mimo wszystko widziałam w nim jego ojca. Będzie na pewno równie przystojny co wielki pan puszczalski.

-Wybacz...

-Kawa, herbata? - zapytał Olek.

-Herbata...

-A ty...? - spojrzał w stronę mojego towarzysza.

-Kawa.

-Chodźcie...-powiedział gospodarz.

Dom Aleksa nie zmienił się od czasu mojego wyjazdu. Natomiast mój przyjaciel wydawał się zmęczony.

-Źle wyglądasz. - stwierdziłam.

-Ta... Wiem... Nie wysypiam się ostatnio.

-Pracowaliśmy nad pokojem dla mnie.-wtrącił się Maks.

-Yhym... Już koniec?

-Prawie.

Moi przyjaciele dogadywali się ze sobą, ja natomiast zajmowałam się wlepianiem oczu w mojego synka.

-Wiecie co? Ja pójdę na spacer z Dezym... Przyda mi się pochodzenie po tym mieście. Dawno mnie tutaj nie było. Odwiedzę może Adriana.

-Okey. - odpowiedzieli zgodnie. Mimo wszystko widziałam lekki niepokój w oczach Olka.

Szłam ulicą prowadząc wózek i lekko wprawiając go w łagodne turbulencje. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Dyzio ma po mnie lenistwo... Spał jak zabity.

Mój książę wypluł smoczek, co groziło nagłym przebudzeniem się, więc nie przerywając jazdy sięgnęłam w głąb niebieskiego wózka. Wtedy kogoś potrąciłam.

-Przepraszam. - powiedziałam lekko spanikowana wychodząc z dosyć dużego daszka. Jednak za nim spojrzałam na poszkodowanego usłyszałam płacz.

-Nie płacz kochanie... Mama jest... - czule odezwałam się do syna i dopiero teraz podniosłam wzrok zza wózek.

Stał tam osłupiony, przystojny... Krystian... Ten zbieg zdarzeń był tak kurewsko nie na miejscu. Tak bardzo nie spodziewałam się tego. Czułam się jak wyciągnięta z filmu.

-Roksa...-zaczął mówić ale nie skończył, bo go wyminęłam. Jednak ten dogonił mnie.-Przywitaj się chociaż...

-Po co? - wzrosła we mnie gorycz.

-Bo ja... Szukałem ciebie...

-Przykre to musiało być, kiedy mnie w domu nie zastałeś. - zaśmiałam się chamsko.

-Tak... Później Olek i Maks mi nic nie chcieli mówić. Chciałem działać na własną rękę, ale chłopacy...

-Nie tłumacz się. Nie chcę ciebie słuchać. Mam ciebie w dupie.

-Ja... Pozbyłem się...

-... Tamtej suki? - zapytałam z ironią. - Mam ci pogratulować? Znowu kogoś zabiłeś? Bo wiesz słowo: pozbyć się, z twoich ust ma inne znaczenie. -spojrzałam na sekundę na jego usta i przypomniało mi się jak mnie kiedyś całował.

-Ja chciałbym...

-Porozmawiać... - dokończyłam za niego. Po tak długim czasie potrafię mu czytać w myślach. - Ja nie chcę... Śpieszę się. - powiedziałam układając usta w wąską linię. Dopiero teraz spojrzał na wózek.

-Jak ma na imię?-zapytał.

-Gówno cię to... - chciałam dokończyć kiedy poczułam na swojej talii czyjeś dłonie. Po perfumach od razu wiedziałam, że to Rafael mnie wybawił. - Obchodzi. - dokończyłam. - Gdzie byłeś misiu? - szturchnęłam go lekko w ciało łokciem dając mu znak aby grał.

-Rozmawiałem z Maksem i Olkiem. Przepraszam, że ciebie zostawiłem... Dezy się obudził? - zapytał.

-Tak... Wpadłam na... - spojrzałam na Krystiana. - starego znajomego.

-Ach... - Rafał spojrzał na niego. - Ty jesteś Krystian Majller? - zapytał wyciągając dłoń.

-Roksana ci o mnie mówiła? - lekka nutka nadziei przebijała się przez pytanie.

-Nie koniecznie... Prasy na lewo i prawo o tobie mówią.

-Ach... - był rozczarowany, ale nie wiem czym... O ile nie wszystkim...

-Musimy już iść... - powiedziałam. - Miło było mi ciebie znowu zobaczyć. - odparłam i ruszyłam wózkiem.

-Zadzwoń... Jest tyle do wyjaśnienia.. - powiedział gdy odchodziliśmy.

-Kurwa.... Brak farta. -powiedziałam jak odeszliśmy już na bezpieczną odległość.

-No cóż... Dobrze, że zjawiłem się w porę. - wyszczerzył ząbki. - Ale kuksańca mogłaś podarować...

-Pf...

Weszliśmy do mieszkania chłopców.

-Nie zgadniecie...

-Spotkałaś Majllera? - zapytał Maks.

-Skąd ty...?

-Twoja mina... Wyglądasz jak gówno... Zawsze tak wyglądałaś, jak on coś nawalał. Poza tym było to do przewidzenia. Zawsze masz pecha.

-Eh.

-Pytał się nas o ciebie. - powiedział Olek przysiadając się do mnie na łóżko kiedy karmiłam piersią moje dziecko. - Nic mu nie mówiliśmy... I ostrzegliśmy go, żeby ciebie nie szukał... To wtedy miał przyjechać Maks i ciebie ostrzec.

-Nie ważne już...

-Chcesz się z nim spotkać?

-Ja... Chcę mu wszystko wygarnąć, ale tak bardzo boję się, że jakoś dojdzie do tego, iż dowie się o tym, że Dyzio jest równie mój, co jego.

-Wiem... Ale jak mu powiesz w ryj, że jest debilem od razu będzie ci lepiej.

-Ja... Może... Zadzwonię do niego... Jutro lub kiedyś... Jak Dezy będzie miał 18 lat.

-Pamiętaj, że prędzej czy później on będzie chciał wiedzieć coś o ojcu.

-Wiem, ale wtedy będzie już wychowany tak, aby nie był jak ten, który dał mu życie.

-Okey... Pomyśl nad tym...

To tylko seks... (+18) {1.Część} [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz